19.

223 21 48
                                    

Odalia

Na wczorajszym balu pojawiło się mnóstwo wpływowych ludzi. Wraz z moim mężem mieliśmy pełno spraw do załatwienia w tej kwestii. To na pewno by podwoiło nasz majątek i moglibyśmy poszczycić się bardziej znaczącą posadą. Czekały nas wyjazdy za miasto.

Chodziła mi po głowie jeszcze jedna sprawa. Mianowicie tego samego dnia zauważyłam Amity z jakąś niezbyt wyglądająca dziewczyną. Nie miałam pojęcia skąd się urwała, ale na pewno nie z miejsca, gdzie można wychować kogoś godnego mojej córki. Postanowiłam zająć się tą sprawą nieco później. Miałam inne, ważniejsze rzeczy załatwienia.

Niepokoiła mnie także coraz bardziej tkwiąca przy mnie kula u nogi. Był nią młody strażnik. Miał on zaraz kończyć osiemnaście lat. Oznaczało to jego pełnoletność, a co za tym szło, miałby pełne prawo do odejścia od pełnienia funkcji straży królewskiej. Właściwie on nawet nie powinien w niej być w tak młodym wieku. Jego temat był dość skomplikowany. Lata temu, kiedy nasza rodzina nie zasiadała jeszcze tronu znałam pewną kobietę.
Żonę cesarza Belosa. Byłyśmy ze sobą blisko za młodych lat zanim to poznała swojego męża i zanim wszystko się zaczęło. Zapatrzona w ukochanego podążyła za nim uciekając tym samym z miasta. Po czasie ich miłość zaowocowała niesamowitym darem. Kobieta urodziła syna. Wszystko układało się dobrze do czasu, kiedy Belos kompletnie zwariował. Popadł w długi i spory z wpływowymi ludźmi. Zaniedbywał rodzinę, a co gorsza podniósł na nią rękę. Moja dawna przyjaciółka brała wszystko na siebie, nie pozwala, aby mężczyzna tknął ich syna.
Stało się kolejne nieszczęście. Kobieta ciężko zachorowała, ale nikt nie spodziewał się aż tak tragicznych skutków. Czuła, że zbliżał się jej koniec. Nie mogła odejść z tego świata zostawiając swojego ukochanego synka w rękach tego potwora.
Odnalazła mnie po latach opowiadając całą historię oraz pozostawiając swoje dziecko w moich rękach. Kazała mi obiecać, że nie dam go skrzywdzić światu, ani, że nie pokażę go publicznie, aby Belos nigdy się nie dowiedział gdzie go znaleźć.

Dotrzymałam obietnicy, trzymając go w ukryciu nawet przed moją własną rodziną. Lecz obietnica nie przewidywała faktu, że to ja zasiądę na tronie.
Śmierć Belosa była nagła, niespodziewana, a brak potomka czy rodzeństwa sprawiał, że władza automatycznie spadła na naszą rodzinę. Hunter w tym wypadku mógłby mi bardzo zaszkodzić. Za kilka miesięcy nie byłby pod moją ręką, a co za tym szło, wyruszając w świat mógłby się dowiedzieć czegoś na temat swojej rodziny. Mógłby przejąć tron, a nasze dziedzictwo by przepadło.

Wysłanie go na wojnę było pozbyciem się problemu, lecz jednocześnie nie pozostawiłoby to śladu na moim sumieniu.

Luz

Obudziłam się zaskakująco wcześnie. Miałam ochotę jeszcze poleżeć i nawet do głowy mi nie przyszło, żeby otworzyć zaspane powieki. Wnet przypomniała mi się sytuacja z poprzedniego dnia. Nigdy tak szybko się nie zerwałam z łóżka jak w tamtym momencie. Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i zeszłam na dół opowiedzieć wszystko mamie, z którą wieczorem się minęłam gdyż położyła się wcześnie spać.

Po chwili pomyślałam, żeby może nie mówić mamie w pojedynkę, tylko przyprowadzić Amity i powiedzieć jej o tym razem z nią. To był świetny pomysł. Ogarnęłam się i zjadłam śniadanie wraz z moją rodzicielką, a zaraz po tym pocałowałam mamę w policzek i wybiegłam czym prędzej z domu.

Wybierałam się do Amity. Nie mogłam się doczekać. Tak bardzo chciałam ją już zobaczyć i wyściskać. Szczerze, nie byłam pewna na czym stałyśmy, ale wiedziałam jedno. Pomiędzy nami było silne, nie do zerwania uczucie i to się liczyło, a reszta miała przyjść z czasem.

Gdy byłam na miejscu, kierowałam się w stronę okna dziewczyny. Po drodze spojrzałam w kierunku dostępnych dla wszystkich ludzi ogrodów królewskich znajdujących się w zasadzie poza murami. Zauważyłam tam znajomą mi sylwetkę. Tego się nie spodziewałam, Amity poza królestwem totalnie sama?

Ujrzawszy ją natychmiast do niej podbiegłam. Siedziała na ławce tyłem do mnie, więc była to idealna okazja, aby ją zaskoczyć. Spowolniałam nieco kroku znajdując się coraz bliżej, aby pozostać niezauważoną. Kiedy byłam tuż za dziewczyną pochyliłam się i szepnęłam jej zalotnie do ucha.

-Heeeej Amity.

-Luz!!!

Dziewczyna przytuliła mnie mocno do siebie pociągając i usadowiając mnie tym samym tuż obok niej na ławce, gdyż była ona bez oparcia.
Kiedy Amity poluźniła uścisk bardzo chciałam ją pocałować, ale nie byłam pewna, czy aby na pewno mogłam to zrobić tutaj. Dziewczyna dostrzegając moją niepewność zaskoczyła mnie pocałunkiem ze swojej strony. Przyciągnęła mnie przy tym do siebie chwytając za moją talię oraz pochylając się w moją stronę, natomiast ja oplotłam rękoma jej kark.

-Spokojnie, nikogo tu nie ma.- powiedziała, kiedy się od siebie oderwałyśmy.- Dasz wiarę, że rodzice znowu wyjechali, a oko na mnie ma mieć moje rodzeństwo? Ich oczy są skierowane tylko na nich samych. Do tego pilnuje mnie Hunter, ale on... jest dla mnie jak rodzina. Rodzina, która chce dla ciebie prawdziwego szczęścia, takiego którego pragniesz w głębi serca.

-Oh, to super, że masz teraz więcej luzu, ale kim jest Hunter?- zapytałam nieco zdziwiona.

-Nie przedstawił ci się na balu? Wybacz, Hunter to zloty strażnik. Jak się okazało ma 17 lat, jest prawie w naszym wieku.

-Wow, tym mnie nieźle zaskoczyłaś Blight. Czemu ja się dowiaduje ostatnia o takich rzeczach.- żartobliwie pokusiłam się na poważny ton.

Po tej rozmowie dziewczyna wydawała się być nieco skołowana.

-Hej, coś nie tak Ami?

-Chodzi o Huntera.

Fioletowo włosa opowiedziała mi o całej sytuacji z chłopakiem i jego wyjazdem. Chciałam bardzo pomóc dziewczynie. Skoro dla niej tyle znaczył, to dla mnie też. Chciałam dla niej wszystkiego co najlepsze, bo w końcu na to zasługiwała.

-Nawet jakbym nie dała rady ci pomóc, to zawsze będę cię wspierać. Nigdy nie będziesz sama. Masz złote serce skoro tak cię to przejęło, jesteś warta każdego dobra na tym świecie.

-Samo wsparcie to ogromna pomoc. Jeszcze nikomu tak bardzo na mnie nie zależało. Jesteś moim największym szczęściem Luz.

Po tych słowach, wyrażonych jak gdyby anioł o aksamitnie pięknej barwie głosu do mnie przemawiał, ukochana pochwyciła moje dłonie i wypowiedziała dwa magiczne słowa.

-Kocham Cię.

Patrzyła na mnie z iście błyszczącymi oczami jak gdyby oczekując czegoś z mojej strony. Miłość to poważne uczucie. Nigdy nie sądziłam, że mogłabym kiedykolwiek być tak zaszczycona będąc kochaną przez anioła w ludzkim wcieleniu.

Ścisnęłam jej dłonie nieco mocniej i patrząc jej prosto w oczy powiedziałam.

-Kocham Cię Ami.

Dziewczyna miała łzy w oczach, na co ja objęłam dłońmi jej policzki i złożyłam delikatny pocałunek.

-Mam dla ciebie niespodziankę, a raczej niespodziankę dla mojej mamy... - sama zdezorientowałam się moimi słowami.- Dla was obu! Chodź ze mną.

Chwyciłam moją miłość za rękę i poprowadziłam w znanym jej kierunku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję wam przeogromnie za wszystkie gwiazdki, to dla mnie wielka radość i motywacja, a royal family ma już 1k wyświetleń!
Do następnego!
Byeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz