21.

146 16 67
                                    

Luz

Nic.

Przeszukałyśmy mnóstwo ksiąg, teczek, czy zwykłych świstków papieru.

Niczego nie udało nam się znaleźć. Byłam skłonna popaść w akt desperacji, gdyby nie ówczesne znużenie oraz ciepła dłoń Amity znajdująca się na moim ramieniu. Miałam tylko nadzieję, że reszcie bardziej się poszczęściło.

Zrezygnowane opuściłyśmy wyznaczony nam sektor. W ustalonym miejscu spotkałyśmy Gusa i Willow, którzy również nie wyglądali na zadowolonych ze swojej pracy.

Nie było z nami tylko Huntera. Usłyszeliśmy skrzypiące drzwi, a zaraz za nimi owego chłopaka zbliżającego się w naszym kierunku. Jego postawa nie zwiastowała dobrych wieści.

-Wygląda na to, że musimy popytać potencjalnie zaufanych tu osób, skoro nici z archiwum.- odparłam zrezygnowana.

Obróciłam się w stronę wyjścia i gdy już miałam zamiar wychodzić, następujące słowa sprawiły, że nadzieja znów wykiełkowała.

-Nie powiedziałem, że niczego nie znalazłem.- jak gdyby nigdy nic wyskoczył blond włosy nastolatek.

-No to co nic nie mówisz?- zapytał Gus.

-Ta książka nie jest taka jak wszystkie. Zdaje się, że wcale nie powinna tutaj być wnioskując po treści, czy chociaż tym, że znajdowała się w tajnym schowku za półką. Wygląda także na bardzo starą.
Pierwsze strony są jakby dla niepoznaki. Rozumiecie, zwyczajna opowiastka, ale dalej można dostrzec, że historia ta jest czymś w rodzaju szyfru. Jedno słowo nieustannie się powtarza. Niejaka „sowa". Następnie pojawia się jako „sowia dama", lecz nigdy razem. Sowa symbolizuje to co duchowe, a dama, to co namacalne. Owa sowia dama musiała być w przeszłości bardzo ważną osobą w życiu autora, dopóki coś ich nie poróżniło. W zasadzie wszystko jest tu opisane tak poetycko, ale wniosek jest jasny. Musimy odnaleźć sowią damę!

-Oszalałeś? Skąd możesz widzieć, że sowia dama istnieje? Kto to w ogóle jest? I do czego nam to potrzebne?- wypytywałam tonem wypełnionym absurdem.

-Gdyż wiem kto jest autorem.- odparł zdecydowanie Hunter.

-Ja wiem kim jest sowia dama...- cicho przyznała się Amity.

Wszyscy obecni skierowali wzrok na dziewczynę.

-Wiedziałem!- odparł dumny z siebie Hunter.

-Za pewne miałam się nigdy o tym nie dowiedzieć, moja matka nigdy mi nic nie mówi, ale tamtego razu zaszło to całkiem przypadkiem. To nic wielkiego, ale kiedy byłam jeszcze mała odwiedziła nas pewna kobieta. Pamiętam, że kłóciła się z moją mamą niemiłosiernie. Niemal doszło do rękoczynów. Patrzyły na siebie nienawistnym wzrokiem. Owa kobieta powiedziała mojej matce, że wszyscy się dowiedzą o... o czymś... nie jestem w stanie sobie przypomnieć o co wtedy chodziło. Po tej kłótni mama nazwała ją Edalyn'ą. Za pewne było to jej imię. Podczas przysłuchiwania się rozmowie stałam w progu uchylonych drzwi trzymając klamkę. Na moje nieszczęście nieplanowanie puściłam ową klamkę, co wydało  dość hałaśliwy dźwięk. Moja mama powiedziała do mnie coś w rodzaju „Nie bój się kochana, sowia dama już sobie idzie." Może nie zapamiętałabym tej sytuacji tak dobrze, gdyby nie przerażający, ale jednocześnie fascynujący wygląd kobiety. Miała ona ogromnie puszyste i długie siwe włosy, bardzo szczupłą sylwetkę oraz mnóstwo rzucających się w oczy dodatków kontrastujących z czerwoną sukienką.

-Proste! Twoja matka to autorka. Sowia dama znała jej jakiś sekret. Co prawda może to być jeden z wielu i być może tych nie znaczących, ale to nasz jedyny trop. Może w ten sposób dowiemy się więcej o twojej matce. - znów zabrał głos blondwłosy.

Dochodzenie szło nam nieźle, lecz utknęliśmy (tak jak ja na miesiąc z tym rozdziałem). Nie do końca wiedzieliśmy co zrobić z tą informacją. Nie znaliśmy miejsca zamieszkania pani Edalyn'y, to był nasz największy problem w śledztwie.

Uznaliśmy, że dość jak na jeden dzień. Dalszymi poszukiwaniami należało się zająć następnego dnia na świeżo.

Z racji, iż zbliżał się wieczór, każdy rozszedł się w swoją stronę. Jedynie mnie Amity zaproponowała, abym została. Jej rodziców nie było na zamku, a więc nie powinno z tym być problemów.

Wróciłam po kilka rzeczy oraz by poinformować mamę o pozostaniu na noc u dziewczyny.

Nie wiedziałyśmy co mogłybyśmy robić, lecz to nie miało znaczenia, bo w towarzystwie ukochanej osoby liczy się tylko wzajemna obecność.

Przedarłyśmy się wieczorem do kuchni. Z racji, iż była królewska, to była ogromnie wielka. Pozabierałyśmy trochę słodkich i słonych przekąsek w „królewskim stylu" i szybko udałyśmy się roześmiane na górę do pokoju dziewczyny.
Czas mijał nieziemsko. Mimo, iż byłyśmy razem, to wciąż czułam, że pierwotna przyjaźń między nami trwała. Śmiechy, żarty oraz przepychanie się pozostały.

Gdy robiło się już późno i nastał czas na kładzenie się  pod kołdrę, moje roztrzepanie dało o sobie jak zwykle znać. Nie wzięłam piżamy... Mimo iż wróciłam się do domu, właśnie po to, to i tak tego zapomniałam.

-Pożyczyć ci moją?- zapytała się siedząc na łóżku naprzeciw mnie.

-Jasne, jak byś mogła.

-No pewnie.- zrobiła chwilę przerwy- Jeśli przebierzesz się tutaj.- uśmiechnęła się zadziornie, lecz po chwili totalnie spoważniała.

Na moment nie wiedziałam co powiedzieć. Normalnie nie byłoby dla mnie to problemem, lecz nacisk powodował moje zamurowanie.

Dziewczyna wstała z łóżka, ruszając w stronę szafy, a ja odprowadziłam ją wzrokiem. Odwróciła się, rzucając ubraniami w moją stronę, a po chwili chciała wyjść.

-Żartowałam.

Wewnętrznie chciałam ją zatrzymać.

-Nie, zostań.

Zdjęłam czym prędzej koszulkę, a moja towarzyszka odwróciła się w moją stronę ujrzawszy mnie w pół rozebraną. Zdawało się, że zaniemówiła. Jej twarz nie przybrała żadnej emocji. Po prostu stała w progu drzwi naprzeciw mnie patrząc mi w oczy. Nie do końca wiedziałam co robiłam, ale chciałam złamać wszelkie bariery, aby nasza relacja stała się pewnego rodzaju jednością, by nie czuć żadnej blokady. Powoli zdjęłam dół mojego ubrania i przebrałam się w ciuchy, które przed chwilą dostałam od dziewczyny.

Amity podeszła do mnie swobodnie i czule mnie objęła, przyciągając mnie do siebie za talię zahaczając o dolną część pleców oraz błądząc rękoma po różnych częściach mojego ciała.

-Bardzo Cię kocham, Luz.

Z racji, iż dziewczyna była również przebrana i gotowa do snu, przemieściłyśmy się ze środka pokoju do łóżka Amity. Leżałyśmy naprzeciw siebie błądząc dłońmi nawzajem po naszych rozgrzanych ciałach od czasu do czasu składając pocałunki.
Nie wiedzieć kiedy zasnęłyśmy w swoich objęciach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że końcówka was nie zażenowała pls, ja sama nie wiem co ja tworzę.

Nie było mnie długo, ale już jestem!!!
Musiałam nauczyć się na nowo godzić szkołę z własnymi zainteresowaniami, na które zwyczajnie nie miałam czasu. Wracam z głową pełną pomysłów i chęciami do kontynuowania!
Za pewne odległości czasowe między rozdziałami będą się różniły, ale spokojnie, ogarnę to.
Miłego dnia/nocy/wieczorku!!! Uwielbiam was wszystkich.
Byeee<333!!!

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz