24.

153 14 76
                                    

Amity

Od miesiąca nie byłam sobą. Miałam ostatnimi czasy w głowie myśli, których nigdy mieć nie chciałam. To wszystko, co się wydarzyło w moim życiu, było dla mnie zbyt wiele. Czułam ogromną, przygniatającą presję. Właściwie z każdej strony, a najbardziej od strony przeznaczenia. Losu. Losu, który był przeklęty. Przekleństwo nade mną wisiało. No bo jak miałam być z ukochaną, skoro miałabym zostać przyszłą królową. To jest nie możliwe i nieakceptowalne. Bo co byśmy zrobiły? Uciekły? To nawet nie wchodziło w grę, przyszła królowa jest zbyt cenna i byłaby poszukiwana za wszelką cenę choćby życia.

Nie wiedziałam czy Luz patrzyła na to w taki sposób jak ja, ale urywając z nią więź przed moją koronacją okropnie bym ją skrzywdziła. Lepiej by wycierpiała się trochę teraz, niż za kilka lat, gdzie tak naprawdę powinna się już ustatkować. Prawda? Ja bym to zniosła. Zniosłabym to wszystko, byle by oszczędzić smutku Luz.

Musiałam z nią porozmawiać.

Hunter

Czas naglił. Dzień mojej zsyłki zbliżał się coraz to bardziej z każdym dniem. Nasz oddział już był przygotowywany oraz dokonywano ostatnich szkoleń. Pogodziłem się ze swoim losem. W zasadzie jaki to był los? Zwyczajna egzystencja. Tyle można by rzec o nastoletnim złotym strażniku skazanym na pewną śmierć.

Każdy dzień wyglądał niemalże tak samo. Istne pogrążenie w monotonii.
Odbywałem właśnie nocną wartę i szczerze czułem, że zaczynało mi się robić... dziwnie. Coś jakby zawroty głowy. Nie powinienem, ale udałem się w stronę innego pomieszczenia w celu odnalezienia jakichś leków. Nikt tam nigdy nie zaglądał o tej porze, więc nie było szans, aby ktoś mnie przyłapał.
Jednak nie przewidywałem opcji, że to ja przyłapię kogoś.

Zanim wszedłem do środka rozejrzałem się we wszystkie strony. Niespodziewanie usłyszałem jakieś szmery. Coś jakby szelest kartek. Dźwięk dochodził ze środka. Upewniłem się, czy maska była stabilnie przymocowana do mojej twarzy i ostrożnie przekroczyłem próg pomieszczenia. Ów tajemniczna postać nie zdawała sobie sprawy, że nie jest sama. A może... wiedziała, ale nic z tym faktem nie zrobiła. Chrząknięcie również nie poskutkowało. Wnet tajemniczy gość się odezwał ignorancko, lekko przychrypniętym oraz delikatnym głosem.

-Wiem, że tu jesteś, nie wysilaj się.

-Przepraszam, ale zdaje mi się, że nie nikt nie powinien tutaj teraz być. Właściwie z kim mam do czynienia?

Nastała chwila ciszy.

-Kimś, kto uratuje ci życie.

Jak gdyby nigdy nic, przerwał swe ogromne skupienie oraz zabrał ze sobą pożądane przez siebie papiery, obrócił się i w pędzie opuścił komnatę, nawet na mnie nie spoglądając.

To było... Dziwne. Mrożące krew w żyłach. Po całym moim ciele przeszedł zimny dreszcz ciągnący się od pleców wzdłuż szyi, włączając w to ramiona.

Dokończyłem wartę w niezłym stresie. Do tego pełniłem ją zupełnie sam. Nie to, że się o coś w tym momencie bałem, lecz nie wiedziałem czego mógłbym się spodziewać w najbliższym czasie. Uratować mi życie?

Po chwili w całym patrolowanym przeze mnie sektorze padły światła. Nigdy się to nie zdarzało.
Zmuszony byłem ponownie opuścić miejsce objęte wartą, by coś z tym problemem zrobić.

Guziki, zawory, pokrętła. Potrzebowałem chwili, by się w tym połapać, lecz z zamysłu wyrwała mnie dłoń chwytająca moje ramię i ciągnącą wgłąb ciemności.

-Odnajdź tę kobietę. Należy ci się coś o czym nie mógłbyś nawet śnić. Jesteś wielkim chłopcem Hunterze. Jesteś kimś wyjątkowym. Kimś, kto przepędzi nędzę i nienawiść. Stworzysz nowy bieg życia. Dokonasz wielkich czynów, ale pospiesz się Hunterze, nie masz wiele czasu.- mówiąc, wręczył mi świstek papieru, z którego średnio byłem w stanie coś odczytać pośród ciemności.

Tajemnicza postać, jak szybko mnie do siebie zaciągnęła, tak szybko się ulotniła. Zdążyłem tylko zauważyć pewną charakterystyczną rzecz w odbijającym się świetle czujników. Mianowicie były to wystające z kaptura włosy, w odcieniu mięty, bądź turkusu. Natomiast oczy zdobione były przez okulary z oprawkami o okrągłym kształcie. Dało się także zauważyć wyjątkowo delikatne rysy twarzy, zupełnie dziewczęce.

Próbowałem go zatrzymać, by dowiedzieć się więcej, lecz niestety na marne.

Udało mi się naprawić światła, a po ukończonej zmianie udałem się w stronę mojej komnaty.

Zapaliłem lampkę i odczytałem nazwisko z wręczonej mi przez ową postać kartki.

„Edalyn Clawthorne"

Gdzieś to kiedyś słyszałem.

Zacząłem szperać w papierach i notesach, w poszukiwaniu elementu układanki.

Jest.

Przypomniałem sobie o sytuacji sprzed miesiąca, kiedy to wraz z ekipą przeszukiwaliśmy akta, w celu odnalezienia informacji na mój temat. Jak się okazało, właśnie tej kobiety szukaliśmy.

Wróciłem wzrokiem do poprzedniej kartki.
Na dole widniał adres.

To daleko stąd. Półtorej godziny drogi. Musiałem o tym porozmawiać z resztą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, wiem, że Raine jest non-binary, ale ze względu na polskie nacechowanie płciowe czasem mogę przypadkowo robić małostkowe błędy. Możecie mi zwracać na to uwagę, a ja to poprawię!💗

Wybaczcie mi także, że rozdział wyszedł nieco krótki, ale mam nadzieję, że się spodoba.

Dziękuję za czytanie!
Miłego i do następnego!<3
Byeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz