5.

204 20 11
                                    

Luz

Następnym przystankiem był dom Gus'a. Na szczęście zgodził się pomóc w naszej akcji. Tak naprawdę zawsze był pierwszy do takich rzeczy, więc nie trzeba było go długo namawiać.
Odrazu ruszyliśmy ku zamkowi Blight. Willow miała rację, straż była wszędzie, lecz ja znałam ich „słabość". Amity powiedziała mi, że strażnicy zmieniają wartę, co dawało nam może 3 minuty na przedostanie się niezauważonymi. Wrota były zawsze otwarte w dzień, lecz uprzednio wejście trzeba skonsultować ze strażą, która musi wyrazić zgodę na wejście. To jedyne co dobrego według Amity królowa robi dla mieszkańców. Inaczej jest z wejściem do samego zamku. Dostanie się tam bez konkretnego powodu jest niemożliwe, lecz mi zależało tylko na dostaniu się pod okno, za którym znajdował się pokój mojej nowej znajomej.

-Dobra, musimy tylko obserwować straż i ruszyć, kiedy zacznie się zmiana.- oznajmiłam.

-Luz, oni mogą się zmienić nawet za 3 godziny.- odparła Willow.

-Dlatego wzięłam nam gry i przekąski!- odpowiedziałam z entuzjazmem w głosie i przepraszającym za kłopot uśmiechem.

-Odrabiasz za mnie pracę domową przez dwa tygodnie za to.- zaśmiał się Gus.

Ciekawe, bo zawsze ja od każdego spisuję pięć minut przed lekcją, ale i tak do września o tym zapomni.

Czas mijał nam naprawdę przyjemnie. Co chwila wybuchaliśmy gromkim śmiechem, którego nie sposób było opanować. Gus ciągle nas ogrywał w każdą możliwą grę, więc postanowiłyśmy zawrzeć tajemny sojusz z Willow przeciwko chłopakowi. Ciężko było nam się nie śmiąc do momentu w którym sam się zorientował, bo wtedy nie wytrzymałyśmy. Było przemiło do czasu kiedy Willow nie oznajmiła nam, że straż się zmienia. Czekaliśmy tak przez dwie godziny, ale zleciało nam jak piętnaście minut. W dobrym towarzystwie czas mija szybciej.
Nadszedł moment wkroczenia do akcji.
Szczerze nie sądziłam, że nam się uda. Grupa nastolatków zakradająca się pod królewski zamek? To szalone, ale... udało się nam. Aż dziwne, że wszystko tak łatwo poszło. Za łatwo. Lecz hej, to nie ma teraz znaczenia. Ważne, że się udało i kierowaliśmy się właśnie pod wskazane wcześniej przez Amity miejsce.

-Myślę, że to tutaj.

Mówiąc to pokazałam na ogromne okno znajdujące się... cóż, dwa metry nad nami.
Spojrzałam na dwójkę porozumiewawczo, wnet Willow wzięła mnie na barki. To nie wystarczało, wciąż byłam zbyt nisko. Posunęłam się nieco dalej i stanęłam na jej ramionach, a Gus nas asekurował. Udało się.
Aby zapewnić sobie równowagę odrazu chwyciłam się dłońmi parapetu.

Amity

-Ugh jesteś najgorsza.- powiedziałam bardziej do siebie.

Gdyby matka to usłyszała, to nasza bezsensowna kłótnia zamieniła by się w istny chaos. Zrezygnowana rzuciłam się na wielkie dwuosobowe łóżko zatapiając twarz w poduszkach, gdy nagle usłyszałam jakiś hałas za oknem. Zignorowałam to, gdyż dużo ludzi o tej porze kręci się nieopodal zamku. Wnet usłyszałam pukanie, którego nie sposób było zignorować. Odrazu się podniosłam do siadu, a to co zobaczyłam za oknem normalnie zawaliłoby mnie z nóg, gdyby nie fakt, że już siedziałam.
Luz? Ta dziewczyna jest szalona. W zasadzie to słodkie, ALE JAK ONA SIĘ TU DOSTAŁA?!
Czym prędzej ruszyłam do okna w celu otwarcia go.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć odrazu chwyciłam dziewczynę za dłonie, aby przypadkiem nie zleciała.

-Luz, co ty wyrabiasz najlepszego?- zapytałam.

-Też jej to odradzaliśmy.- odpowiedział jej kolega.

-Gus, przypominam, że byłeś pierwszy do tego pomysłu.- oznajmiła zażenowana, ale i roześmiana dziewczyna w okularach, na której barkach stała Luz.

-Chodź tutaj.

Mówiąc to wciągnęłam dziewczynę do swojego pokoju.

-Pospieszcie się, nie mamy zamiaru zostać przyłapani.- krzyknął chłopak.

Luz po krótce wyjaśniła mi, że martwiła się o to, co się stało zaraz po tym jak straż mnie zagarnęła, a ja słuchałam jej jak oczarowana. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak miłego. Nie sądziłam, że w ogóle o tym pomyśli, ba, myślałam, że całkiem o mnie zapomni, a ona przyszła tu ze swoimi przyjaciółmi, żeby tylko dowiedzieć się czy wszystko w porządku.

-Amity, słuchasz mnie w ogóle?

-O, tak tak, tylko... to bardzo miłe, że się martwiłaś i poświęciłaś się na tyle, żeby tu przyjść.-uśmiechnęłam się czule.- Dziękuję.- dodałam nieco ciszej.

-Żartujesz sobie? To nic wielkiego, skoro to jest dla ciebie wielka rzecz, to zdziwiłabyś się jaka była moja największa i jednocześnie średnio bezpieczna akcja.- kończąc zdanie dziewczyna nerwowo podrapała się po karku, za pewne na wspomnienie o owej sytuacji.

Nawet nie zauważyłam, że przez ten cały czas trzymałam dziewczynę za ręce. Poczułam się trochę niezręcznie, ale też i... miło.

-Gdyby nie fakt, że nie możesz tu być to zaprosiłabym cię i wiesz, ale jak moja matka tu wparuje, to po nas.

-Oh, rozumiem, ale cieszę się, że wszystko gra. Do zobaczenia kiedyś Amity.

Luz puściła moje dłonie i obróciła się idąc w stronę miejsca przez, które się tu dostała. Naprawdę nie chciałam, żeby szła. Nie chciałam, żeby okazja na na poznanie kogoś w moim wieku, kogo naprawdę szczerze polubiłam przeleciała mi koło nosa.
Chciałam mieć prawdziwych przyjaciół. Naprawdę chciałam.
Raz kozie smierć.
Zanim dziewczyna zeszła chwyciłam ją za rękę trwając chwilę w ciszy i unikając jej wzroku. Ciemnowłosa odwróciła się wbijając we mnie pytające spojrzenie. Chwilę próbowałam zebrać słowa w jedną całość.

-Może... -podniosłam wzrok na dziewczynę- Może zabiorę się na chwilę z wami, a potem pomożecie mi tu wrócić. Zero odpowiedzialności. W razie jakichkolwiek komplikacji obiecuję całą winę wziąć na siebie.- ponownie opuściłam wzrok.

Oczekiwałam jakiejkolwiek reakcji, a gdy jej nie otrzymałam spojrzałam niewinnie na Luz. Wiedziałam, że to ryzykowane i oczywiście nie musiała się na to godzić. Zresztą co jej po jednej osobie w tę czy wewte, ona i tak ma już swoich przyjaciół.
Gdy ówcześnie podniosłam wzrok na dziewczynę, ta puściła moją dłoń i mnie przytuliła.

-Wspaniały pomysł, będzie super!

Na jej słowa szczerze się uśmiechnęłam. Zapowiadał się niesamowity dzień.

Jako pierwsza mój pokój opuściła ciemnowłosa przy pomocy swojej przyjaciółki. W ten sam sposób miałam zejść i ja, lecz dla mnie było to trochę wysoko. Luz zapewniła mnie, że wszystko będzie w porządku i mnie asekuruje. Niefortunnie skoczyłam wpadając na Luz, lecz w odpowiednim czasie nas zamortyzowała i nie doszło do upadku żadnej z nas.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest i piąty rozdział:D
Zapowiada się początek przyjaźni, a dalej... sami wiecie.
Trzymajcie się<3
Byeeeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz