22

3 0 0
                                        

Czy bym potrafiła okłamać swojego przyjaciela? Nie, ale prawda go bardziej rozbiła niż mnie.. Jak ich wszystkich. Ale najbardziej Dawida...

- Rozbierz się do bielizny - wali prosto z mostu Olaf, krzyżując ręce na klatce. Nie oczekuje mojego ruchu - Kamila ja mam cały dzień, a zaraz zawołam Kamila i Dawida i mi pomogą. Jeśli nie oni to Ola i Karolina.
Czuję jego badawczy wzrok na sobie.
- Kamila - mówi lekko zirytowany, a ja wtedy zdejmuję swoją koszulkę i spodnie. Widzę jego przerażony wzrok na swoim ciebie - Kamila, ale..
Wtedy głos mu się łamie i od razu podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło.
- Nie wierzę w to co zrobił, jak on mógł, kochanie - czuję jego łzy, gdy mnie przytula - ja cię przepraszam. Ale musisz iść z tym do lekarza.
- Ale ja nie chcę, nie chcę, żeby oni to widzieli - drzwi się uchylają i wszyscy zaglądają.
- Ale co widzieli? - pyta zdezorientowany Kamil i dopiero dostrzegają, że jestem w bieliźnie i nie chce puścić Olafa - Kamila w tej chwili puść Olafa i powiedz o co chodzi.
Macham głową na nie i Dawid lekko podchodzi, a Olaf czując że lekko zesztywniałam pokazuje mu żeby poczekał.
- Kamila kochanie co się stało? - Dawid patrzy zmartwiony w moje oczy - proszę powiedz mi
- Dajcie jej chwilę - mówi cicho Olaf i odwraca się ze mną, że widzą moje plecy i to było najgorsze. Ani ja ani Olaf nie spodziewaliśmy się takiej reakcji.
- Co to kurwa jest? - pyta wściekły Kamil, Karolina się lekko odsuwa, a Ola i Dawid stoją jakby zesztywnieli.
- Co tam jest? - szepcze do Olafa wystraszona, a on podchodzi do lustra i widząc jego minę rozumiem - aż tak mnie oszpecił? Olaf proszę odpowiedź.
- Ćśś będzie dobrze - chowa moją głowę w swoją szyję i zaczyna nami lekko kołysać - Kochanie, będzie dobrze.
Olaf mnie kołysze i zauważam miny reszty Oli i Karoliny już nie ma w pomieszczeniu przez co wiem co to oznacza. On mnie zniszczył, oni się mnie brzydzą, a i tak nie wiedzą najgorszego.
On mnie oszpecił.
- Kamila moja mama ci pomoże obiecuje ci to - słyszę cichy głos Dawida - ona ci pomoże na pewno nie będzie tak źle 

Czyli jest tragicznie, czuję, jak pęka mi serce i mocniej przyciskami się do Olafa.

- Ubieraj się jedziemy do niej, tak nie może być - gdy słyszę co powiedział od razu zerkam na niego.
- Ale ja nie chcę, żeby ktoś to oglądał - mówię z łzami w oczach i zaczynam się trząść - ja się boję.
- Hej już ćśś Kamila, będzie dobrze - cmoka mnie w policzek.
Odrywam się od Olafa, ale nawet nie odwracam się do reszty, za to od razu ubieram się jak najszybciej mogę i wychodzę z Dawidem kierując się do jego samochodu. Po paru minutach jesteśmy u niego, gdzie podobno jest jego mama. Gdy wchodzimy do domu panuje cisza.
- Mamo jesteś!? - krzyczy rozemocjonowany Dawid.
- Tak jestem w kuchni - słyszę jej zadowolony głos, Dawid mnie bierze za rękę i ciągnie do swojej mamy - Oh dzień dobry to pewnie Kamila.
Uśmiecha się w moją stronę, ale w moich oczach stoją zły.
- Mamo pomóż nam znaczy Kamili, proszę - mówi załamującym się głosem
- Chodź kochanie na górę bez mojego syna, a ty Dawidku przypilnuj jedzenia - uśmiecha się delikatnie, a potem prowadzi mnie do jej sypialni. - co się stało słoneczko?
- Bo ja - zaczynam się jąkać - chyba zostałam otumaniona przez Pana Brakforda.
Mówię cicho i słyszę jej cichy wdech, czyli przeczuwała, że coś z tym związane.
- Kochanie musisz mi uwierzyć, że chcieliśmy ci pomóc, ale teraz musisz powiedzieć co ci jest - dotyka mojego ramienia, a ja wstaję i zdejmuje koszulkę pokazując jej swój przód, a po chwili plecy. Słyszę, jak wciąga głośno powietrze - O Boże
- Naprawdę jest aż tak źle? Aż tak mnie zepsuł? - pytam szybko i chaotycznie, po czym zaczynam się jąkać - On mnie, on chyba znowu mnie zgwałcił.
Ostatnie słowo wypowiadam dławiąc się powietrzem, a mama Dawida momentalnie wstaje i patrzy na mnie z troską.
- Chodź tutaj do mnie - wystawia w moją stronę ręce, a ja się do niej przytulam - Nie powiem ci, że będzie dobrze, bo obydwie wiemy, że nie będzie. Ale mogę ci obiecać, że mój syn o ciebie zadba, a jeśli w brzuchu masz jakąś małą fasolkę to zadba o nią jak o swoje. Kochanie nie bój się go tylko, on ci nie zrobi krzywdy
Słysze jej głos jak przez mgłę, ale macham głową, że się zgadzam z nią. Po chwili po raz pierwszy staje przed lustrem, które jest w pokoju i patrzę na przód swojego ciała. Na samym środku brzucha mam wielki napisz Brakford który jest wyszarpany ostrym narzędziem, a na piersiach mam napisane William. Jego imię. Odwracam się przodem i zgarniam włosy dopiero dostrzegając wielką szramę, gdzie też jest napis:
"Twoja matka tak zapłaci za swoje błędy, twoim zdrowiem".
Zakrywam twarz dłońmi i macham głową na boki, nie mogąc się uspokoić.
- Dawid szybko chodź na górę! - krzyży jego mama, ale ja ją słyszę bardzo słabo - Szybko!
Od razu czuję silne ręce, które przyciskają mnie do drugiego ciała i próbują uspokoić, ale ja nie potrafię. Mam blizny na całe życie, nikt mnie nie zechce.
- Kochanie, hej uspokajamy się proszę Kamiś - mówi do mojego ucha Dawid i próbuje ze mną oddychać żebym się uspokoiła - Malutka już spokojnie, nic się nie dzieje.
Całuje mnie w główkę i buja się ze mną na boki, po chwili przysypiam wtulona w niego, ale słyszę co się dzieje wokół.
- Mamo co ja mam teraz zrobić? - słyszę jego bezbronny głos - Nie umiem jej pocieszać, a mimo tego ją kocham.
- Musisz przy niej być, to najważniejsze. Bądź przy niej i jej nie opuszczaj, bo jest ryzyko, że jak ją opuścisz ona nie wytrzyma. - czuję jej wzrok na sobie - Jak ją kochasz to musisz przy niej trwać, bo jeszcze jest możliwe, że będzie w ciąży z twoim ojcem.
Czuję Dawida rękę na swojej, jak mnie delikatnie głaszczę i całuje w nią.
- Kocham cię Kamiś - całuje mnie w policzek i delikatnie się uśmiecha, a ja odpływam w objęcia Morfeusza.

Budzę się po paru godzinach i czuję rękę Dawida na swojej, uchylam oczy i widzę że jest jeszcze widno. Cmokam Dawida w nos i chce się podnieść ale mnie obejmuje.
- Gdzie idziesz? - pyta a zamkniętymi oczami.
- Muszę do toalety - mówię cicho zduszony głosem, podnosi się razem ze mną i idę ze mną chociaż czeka przed toaletą.
- Pójdziemy coś zjeść, dobrze? A potem pojedziemy do domku posiedzieć z innymi - mówi zza drzwi.
- Nie jestem głodna na razie - krzyczę cicho i to był pieprzony zapalnik. Czułam się jakby Dawid się zezłościł, ale było inaczej. On stał bez ruchu patrząc w podłogę.

- Proszę, błagam pozwól zadbać mi o siebie - mówi zdławionym głosem prowadząc mnie do kuchni, gdzie siedziała jego mama z Klaudią. Ta druga od razu wstała i mnie oglądała, na szczęście miałam już koszulkę.
- Boże nic ci nie jest!? - pyta zdenerwowana - Przepraszam cię tak bardzo przepraszam, mogłam zadzwonić szybciej Dawid by miał lepszy czas na zareagowanie.
- Klaudia przestań - odezwał się cicho Dawid - Tutaj zawiniłem tylko ja jakbym wiedział, że coś dodaje od razu bym poszedł go pobić. A przez to wszystko..
Zatykam mu usta dłonią.
- Jeszcze raz któreś z was powie, że to jego wina, a do obydwu się nie odezwę - mówię lekko zła - Nie jest to wasza wina. Nikt nie dałby rady zareagować, a teraz skoro mnie sprowadziłeś tutaj, to możesz mi dać jedzenie i chce do domu.
Spuszczam wzrok ze strachu co tam zastanę. A Dawid przygotowuje mi jedzenie widząc moje bawienie się palcami.
- Proszę może nie jest to coś wykwintnego, ale czasami kanapki starczą - uśmiecha się do mnie delikatnie i zaczynam powoli jeść czując jak mi się przyglądają, więc na patrzę na wszystkich pokoleń - no dobrze już dobrze nie patrzymy.
Widzę delikatny uśmiecha ma jego twarzy i jak zerka za okno.
Tak cudownie się uśmiecha.
- To jak do domu? - macham głową na tak, od razu bierze mnie na ręce - to idziemy.
- Do widzenia - krzyczę już prawie w wyjściu. Dawid idzie do samochodu, po paru minutach jesteśmy pod moim domem. Od razu kierujemy się do wejścia.

To co tam zobaczyłam, zaskoczyło mnie samą.. 

Zatracona w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz