11

2 0 0
                                    

Wybiegają z łóżkiem Dawida, wstaje od razu wystraszona, ale zatrzymuje mnie silna ręka Olafa.
- Kami zostań, idź do Kamila - zerkam na niego i idę w stronę drzwi do sali Kamila, a on zerka na mnie.
- Kamiś chodź tu kochana - wystawia do mnie ręce, podchodzę i się w niego wtulam mocno.
- Kocham cię braciszku - mówię z łzami w oczach.
- Jesteś w ciąży z tym całym Brakfordem?
- Tak - mówię bardzo cicho - nie umiem go usunąć, boje się braciszku.
On mnie przytula na tyle mocno jak może.
- Nie zostawię cię z tym samej, pomogę Ci młoda - cmoka mnie w czoło, do sali wchodzi Karo a ja wychodzę do Olafa który jest tutaj ze mną przez cały czas.
- Dawida zabrali gdzieś mała - cmoka mnie we włosy i przytula - A co lekarz ci powiedział?

Ahh no tak nie powiedziałam mu, że jestem w ciąży z Brakfordem i nie mogę mieć dzieci już potem..
- Uhh no wiesz nic takiego - tule go i przymykam oczy.
- Powiedź prawdę Kami - podnosi mi głowę - I otwórz swoje piękne oczka.
Robię to i spuszczam wzrok.
- Na prawdę nic takiego - uśmiecham się sztucznie.
- Potem mi powiesz - wzdycha.
Koło nas jedzie łóżko z Dawidem.
- Dawid... - szepcze pod nosem - Olaf ja muszę iść załatwić sprawę z jego ojcem.
Cmokam go w policzek I biegnę na komisariat, gdy tam docieram mówię, że chce się spotkać z Brakfordem. Zgadzają się i prowadzą mnie na miejsce.
- Zapraszamy tutaj - otwierają mi drzwi i wpuszczają.
- Mmm moja suczka wróciła - zerka na mnie ten typ.
- Nie dla ciebie, chce ci tylko oznajmić, że jestem w ciąży i nie będziesz wychowywał ze mną dziecka, ale potrzebuje kasy jak się urodzi.
- Hmm ale chcę widywać się z moim dzieckiem - uśmiecha się chytrze.
- Nie ma mowy, bo jeszcze coś mu zrobisz - krzyczę na niego, a on nagle wstaje przez co się kule.
- Proszę usiąść - siada posłusznie.
- Widzę, że dobrze suczkę wychowałem - uśmiecha się i odwraca do policjanta - Może już iść.
Wychodzę i zagryzam policzek delikatnie.
Mogłam tu przyjść z Olafem... Ale nie bo po co..
Idę z powrotem do szpitala i cicho coś nucę pod nosem, gdy docieram do niego idę do Kamila, a z nim w sali jest znowu Dawid. Przytulam brata i zaczynam mu płakać w ramię.
- Hej siostrzyczko już cichutko, pomożemy Ci - cmoka mnie w czoło - leć pogadaj z Dawidem.
Podchodzę do Dawida i przytulam się do jego ręki.
- Dziękuję, że byłeś tak ważny w moim życiu, ale nie chce narażać cię na niepotrzebny stres, nikogo nie chce narażać - po tych słowach uciekam, że szpitala do domu i szukam ofert pracy dla mnie.
Nie chce im utrudniać życia, a teraz będę to robiła...
Musze znaleźć pracę jakąś, żeby zarobić na to dziecko, zerkam za okno i na telefon.
20 nieodebranych połączeń od Oli, 3 od Karo, 8 od Kamila, 10 od Olafa. Odchodzę od okna i kładę się spać w ubraniach.

Budzę się rano i zerkam na telefon. Jest ich 2 razy więcej i jakiś obcy numer dzwonił 4 razy.
Może oddzwonię później, przymykam oczy i wsłuchuje się w ciszę jaka panuje w domu. Dopóki ktoś nie dzwoni do drzwi.
- Ni chuja nie wstaje - Nakrywam głowę poduszką i zamykam oczy, ale dzwonek nie ustaje - kurwa kogo znowu niesie!?
Wstaje i schodzę na dół, zerkam przez wizjer.
- Kurwa Oliwia, skąd ona wie, gdzie mieszkam - mówię cicho pod nosem.
- Kami otwórz wiem, że tam jesteś! No proszę - krzyczy, słyszę jak siada pod drzwiami - nie pójdę stąd jak mi nie otworzysz.
Otwieram jej drzwi i kładzie się na podłodze.
- Hejj - zerka na mnie i widzi, że nie mam humoru - co się stało w szpitalu?
- Nic co się miało stać? - wzdycham.
- Widziałam, jak wybiegłaś z niego od Dawida i twojego brata - zerka na mnie - mi możesz wszystko powiedzieć.
- Mówię że nic się nie stało i dajcie mi wszyscy święty spokój - uciekam na górę do pokoju i się w nim zamykam.
- Kamila Otwieraj te drzwi - Krzyczy Oliwia zza drzwi, słyszę jak z kimś rozmawia przez telefon i po paru minutach słyszę głosy zza drzwi.
- Kamila Otwieraj te zjebane drzwi, bo Ci wypieprzę - słyszę krzyk Olafa zza drzwi.

Kamil pov.
Zerkam na Karolinę i widzę, że coś jest nie tak.
- Kochanie co się dzieje? - Karo zerka na mnie.
- Nie chce ciebie stresować, ale Kamila zamknęła się w pokoju i nikomu nie chce otworzyć
- Jak to? - podnoszę się trochę - chce wrócić do domu. Karolina, chce wrócić muszę jej pomóc. Ma tylko mnie.
- Pójdę po lekarza - idzie do lekarza a ja zostaję w łóżku.
- Co tej chuj narobił? - łapie się za włosy - muszę tam wrócić.
Po paru minutach przychodzi Karo z wypisem.
- Chodźmy możemy wracać, ubrania masz w szafce.
Biorę je i się przebieram po czym wracamy do domu, od razu wchodzę na górę z lekkim bólem i słyszę krzyki.
- Kamila Otwieraj te pierdolone drzwi - krzyczy chyba Ola?

Podchodzę do nich i zamierają.
- Kamila Otwieraj te drzwi.

Kamila pov.
- Kamila Otwieraj te drzwi - słyszę Kamila i podchodzę do drzwi i je uchylam.
- Kamil? - zerkam na niego i otwieram mu drzwi - wejdź.
- Wejdę sam - odwraca się do nich i potem wchodzi do mnie do pokoju, a ja znowu zamykam drzwi na klucz - Najpierw pokaż czy nic sobie nie zrobiłaś.
Siada na krzesło obrotowe.
- Kamila pokaż czy nic sobie nie zrobiłaś - wzdycham i pokazuje ręce na których mam parę nacięć, potem brzuch, gdzie mam strupy po tamtym drapaniu i uda - Miałaś już tego nie robić prawda?
- Tak, a-ale ja nie chcę tego dziecka, a zarazem chce mieć kiedyś dzieci- zaczynam płakać, osoby za drzwiami ucichły, chyba to słyszeli. Kamil mnie delikatnie odsuwa od siebie.
- Przecież możesz mieć kiedyś dzieci nawet jak usuniesz to dziecko - mówi trzymając mnie za ręce.
- Właśnie tu tkwi problem, nie będę mogła mieć już dzieci - wzdycham cicho - to jedyne dziecko jakie mogę urodzić i mieć od siebie.
- Pomożemy Ci znajdziemy najlepszego lekarza.
- Nie stać nas! Nigdy nie będzie nas stać! Nie mamy rodziców ani nikogo kto nam pomoże. Nie chce być dla ciebie kłopotem.
- Ale siostrzyczko..
- Nie żadne, ale... chce zostać sama - mówię z łzami w oczach
- Ten chuj mógłby ci opłacić
- Będzie już za późno
Drzwi do pokoju się nagle otwierają.

- Za późno na co? - mówi wchodzący Olaf

Zatracona w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz