29

3 0 0
                                    

Co się dzieje?

Wychodzę z pokoju i po cichu schodzę na dół, słyszę krzyk Dawida?
- Hej, co się dzieje? - przecieram oczy.
- Boże Kamila wołaliśmy, gdzie ty byłaś? - pyta wystraszony Dawid, zerkam na Viktora, który ma chusteczkę przy nosie.
- Spałam w naszym pokoju - ziewam - nie wiedziałam, że mnie szukaliście, a zamknęłam się od środka. Co się stało Viktorowi?
- Nic takiego - burczy zły Kamil.
- Dobrze zapytam inaczej. Kto mu przywalił? - Olaf podchodzi do mnie i przytula mnie od tyłu - Olaf to nic nie da. Kto to zrobił?
- Ja - odzywa się Dawid ewidentnie zły - nie wiedział, gdzie jesteś, myślałem, że mój ojciec tu był i ci coś zrobił. Szczególnie że nie odbierałaś.
- Japierdole co tu się stało? - wchodzi mój ojciec i czemu Viktor krwawi z nosa. Jego wzrok pada na mnie i na Dawida - Ah to po to dzwoniliście.
- Nikomu z was nie przyszło, żeby sprawdzić w pokoju? Jak był zamknięty to raczej tam byłam i to sama - tłumacze gestykulując.
- Dobra Kami uspokój się, nic mi nie jest to tylko krew z nosa - wzrusza ramionami.
- Boże żaden z was nie myśli - Zerkam ja Dawida, Kamila i Viktora - Olaf puść mnie chcę iść do pokoju.
Olaf nie puszcza mnie, jeszcze mocniej mnie przytula i cicho coś szepcze.
- Kamiś spokojnie, nie możesz się denerwować - mówi cicho Olaf i po chwili mnie puszcza, a ja kieruję się po schodach na górę. Trzaskam drzwiami i kładę się na łóżku głośno wzdychając.

5 miesięcy później
Viktor dalej mnie pilnuje jak nikogo nie ma w domu, chociaż teraz najczęściej jest w nim Dawid, który boi się, że zacznę rodzić, a on nie zdąży wrócić. Codziennie pyta jak się czuje, a gdy mówię, że dobrze to dopytuje czy aby na pewno. Jego nadopiekuńczość jest strasznie wkurzająca, wolałabym, żeby zajął się czymś innym. O mógłby mi kupić czekoladę, mam na nią ochotę.
- Kochanie wszystko okej, nic Cię nie boli? - krzyczy z kuchni Dawid
- Zaraz Ciebie zaboli jak nie przestaniesz - burczę lekko zła.
- Kochanie czemu nie odpowiadasz - przybiega do salonu - oh wkurzam cię?
- Nie no co ty, w ogóle - krzyżuje ręce.
- Przepraszam, ale martwię się o ciebie żebyś nie zaczęła nagle rodzić - podchodzi do mnie, przytula do siebie i całuje w głowę - Kuba mówił, że twoja lekarka powiedziała, że może to się zdarzyć lada moment.
- Ale nie wydarzyło się jeszcze, więc nie musisz się tak martwić moją ciążą - wstaje na nogi i kieruje się do kuchni.
- Miałaś wypoczywać - mówi i od razu idzie za mną.
Miałam wypoczywać, ale muszę też chodzić. Zerkam na Dawida i całuje go w usta obejmując jego szyję rękoma. Nagle czuję jak coś mi leci po udach i robię wielkie oczy odsuwając się od Dawida.
- O kurwa - robię wielkie oczy i patrzę na Dawida - wody mi odeszły.
Dawid od razu leci po moje rzeczy mało się nie wywracając, a ja zakładam pierwsze lepsze buty (czyt. Klapki) i idę w stronę samochodu, który on już otwiera.
- Kochanie już biegnę - wrzuca torbę do bagażnika, a mi otwiera drzwi na miejscu pasażera - jak najszybciej jedziemy do szpitala.
Od razu, gdy wsiada, bez zapinania pasów wyjeżdża z podjazdu i kieruje się w stronę naszego szpitala, w którym zawsze byliśmy, z każdym wypadkiem.
Po 10 minutach jesteśmy pod nim, Dawid od razu wyprowadza mnie z samochodu i nie zamykając go prowadzi nas do pierwszego lekarza, na jego szczęście to Kuba.
- Kuba, Kuba! - krzyczy, a ja ze wstydu zasłaniam twarz. Podchodzi do niego - Kamila rodzi, pomożesz nam.
- Już spokojnie Dawid - patrzy na mnie i się śmieje - wdech i wydech. Twoja dziewczyna jest bardziej opanowana niż ty.
- Przesadzasz - uśmiecham się lekko i momentalnie krzywie - uh chyba potrzebuje wózka.
Kuba idzie po wózek i sadza mnie na nim, po czym prowadzi mnie do mojej lekarki.
- Hej sorry, że przeszkadzam, ale twoja pacjentka rodzi i mam ją tutaj - mówi Kuba patrząc na moją panią ginekolog.
- O boże! - wybiega do mnie - mieliście do mnie dzwonić, jak wody ci odejdą.
- Powiedź to jemu - mówię kuląc się z bólu.
- Szybko na zabiegową, ona nie może rodzić naturalnie - Kuba szybko mnie pcha na zabiegową, która na szczęście jest wolna. Układają mnie na stół i każą wyjść Dawidowi za drzwi.

Dawid pov.
Od razu, gdy mnie wygonili dzwonie do Kamila.
- Dawid co chcesz mam spotkanie zaraz ważne - mówi rozdrażniony.
- Twoja siostra rodzi - mówię rozemocjonowany.
- Ale jak to rodzi, że już teraz? W tej chwili? - pyta zaskoczony.
- Tak daj znać reszcie czekam przed zabiegowym.
- Zabiegowym? - pyta wystraszony.
- Tak nie mogła rodzić naturalnie i musieli cesarkę użyć - mówię spokojniej.

Po godzinie pani doktor wychodzi z sali i uśmiecha się do mnie.
- Gratulacje syn i córeczka, może pan przyjść zobaczyć maluchy jak przewieziemy panię Kamilę do sali.
Widzę całą zgraję, która do nas biegnie. Dziewczyny na samym przodzie.
- I co? - pytają wszyscy.
- Synek i córka - uśmiecham się dumnie.

Kamila pov.
Przewożą mnie na inną salę i powiedzieli, że tam zobaczę oraz wezmę na ręce te maluchy. Bardzo się cieszę, że już są na świecie, całe i zdrowe.
Po paru minutach do mojego pokoju wchodzi Dawid z Kamilem. A chwilę później pielęgniarki przywożą nasze dzieci w łóżeczkach.
- No siostra ładnie się dorobiłaś - uśmiecha się patrząc na bliźniaki - one są jak ty jak byłaś mała.
Rumienie się na jego słowa, a Dawid stoi przy łóżeczkach i łzy mu płyną po policzkach.
- Boże jaki to jest piękny moment - mówi rozemocjonowany Dawid.
- Hej kochanie, ale swojej cudownej żonie też byś mógł poświęcić trochę uwagi - mówię niby oburzona.
- Oczywiście kochanie - całuje mnie w usta i głaszczę po policzku.
- Jak je nazwiecie? - Dawid patrzy na mnie i się uśmiecha.
- Nie błagam - jęczę załamana - nie nazwę tak syna.
- Oj tam ten jeden raz - uśmiecha się - Nazwijmy go Roki.
- To imię dla psa - śmieje się Kamil.
- To daj jakieś lepsze mądralo - zerka na mnie.
- Grześ albo Nataniel, a dziewczynkę Emilka lub Patrycja - uśmiecham się.
- Dobrze niech będzie Nataniel i Patrycja - łapie mnie za rękę - nasze piękne dzieci.

10 miesięcy później
Nasze maleństwa bardzo dobrze się rozwijają, są zdrowe. Ale ja czuję jakiś nie pokój, dlatego 24/7 przesiaduje z nimi.
- Kochanie musisz się przespać i coś zjeść - Dawid mnie przytula od tyłu i całuje w czubek głowy.
- Ptaszynko jestem! - sztywnieje zerkając na Dawida.
- Tez to słyszałeś? - od razu podnoszę się na proste nogi, a Dawid macha głową na tak. Uchylam drzwi sypialni i gdy widzę go zamieram, odsuwam się do dzieci chcąc je chronić...

Drzwi zostają momentalnie otwarte przez... 

Zatracona w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz