23

4 0 0
                                        

To co tam zobaczyłam, zaskoczyło mnie samą...

Brakford, a przy nim moja matka, która przyszła prawie na klęczkach. Gdy słyszę jego głos chcę się wycofać, ale Dawid mnie obejmuje nie puszczając. Próbuje się mu wyrwać, ale on mnie trzyma i prowadzi nas do Kamila.
- Dobrze to jak jesteśmy w komplecie, może powiesz swoim dzieciom to i owo. Np, dlaczego tak okaleczyłem twoją córkę - chwilę odczekał, a potem się uśmiecha - Nie? A więc ja ci to powiem. Twoja matka cię nienawidziła od porodu, nie chciała córki, bo one są niewdzięczne. Ale myślałem, że się zmieniła. W sumie mój syn dostał zużyty towar. Oh ile ciebie razy wypieprzyłem tej nocy to nie wiem, ale spuszczałem się zawsze w twoją cipę, nie zauważyłaś tego? Urodzisz mojemu synowi bękarta, którym sama jesteś.
Dawid staje przede mną i stara się obronić mnie przed jego słowami, ale gdy wspomina o bękarcie. Sam się napina.
- Oh.. nie powiedziała wam jeszcze? Biedna mała czarna owieczka, teraz musisz zmierzyć się z nimi wszystkimi, z ich ociekającym obrzydzenie spojrzeniem, z ich ocenianiem, z tym, że nikt cię nie chcę - z każdym kolejnym słowem moja głowa leciała coraz bardziej w dół - Nie myśleliście, chyba że odpuściłem sobie taką okazję. Najchętniej bym zawsze korzystał, ale uciekła. Teraz będę się z nią zabawiał. A wam zostawiam już zużytą zabawkę.
Słysząc jego śmiech odsuwam się od nich i powoli wycofuje ze spuszczoną głową.
- Poczekaj kochanie - mówi ten oblech, a ja staję - może jakiś buziak ma ostatnie pożegnanie, bo kasy na niego nie dostaniesz.
Śmieje się, a ja bez słowa uciekam na dwór i chowam się za krzewem. Ale tak żeby nikt mnie nie znalazł.
- Kamiś wyjdź proszę - krzyczy Dawid - Chodź błagam mała.
Kamil też wybiega ma dwór jak i pozostali.
- Wyjdź Kamila proszę! - krzyczy Olaf - błagam wyjdź, bo się martwimy
Nadal siedzę, nie ruszam się z miejsca. Ale w końcu odnajduje mnie Olaf i bierze na ręce.
- Teraz nie zostawimy cię nawet na 5 minut - cmoka mnie w policzek - musisz do swojego ojca zadzwonić.
- Ale ja nie chcę - mówię bardzo cichym głosem.
Po chwili wszyscy znajdujemy się w domu. A najbliżej mnie siedzi Olaf i Kamil, Ola i Karo siedzą najdalej. Brzydzą się mną.
- Nawet nie próbuj myśleć, że się ciebie brzydzimy - mówi od razu Olaf - zgłupiałaś, żeby wierzyć w takie słowa?
Kamil patrzy przed siebie i cicho szepcze.
- Znowu ci zrobił dziecko - cichnie na chwilę - jeśli chcesz zostawić je to ci pomogę.
Czuję wzrok wszystkich na sobie.
- Ja - wszyscy teraz patrzą na Dawida - ja też ci pomogę, nie zmieniłem zdania o tobie i nie zmienię.
Widzę że stara się, żeby nie płakać, ale pewnie mu ciężko.
- Kami - odzywa się cicho Karolina - Czy na brzuchu też masz takie coś jak na plecach?
Macham głową potwierdzając to, a ona przykłada dłoń co ust i od razu leci do mnie. Bardzo mocno mnie przytula wystraszona.
- Kawał śmiecia z niego - lekko się uśmiecha, żeby poprawić mi humor - Jesteś moją ulubienicą
- Ej - odzywa się Kamil
- Zaraz po niej jesteś ty - łapie mnie za rękę - wszyscy razem damy radę.
Po pewnym czasie do domu wbiega mój ojciec.
- Gdzie jest Kamila? Nic jej nie jest? - dopiero wtedy mnie zauważa i bierze na ręce tuląc mnie do siebie - nie przeżyłbym jakby coś ci się stało. Bo nic ci nie jest prawda?
Patrzy mi w oczy, po czym czuję pod bluzką chropowatą część na skórze.
- O nie - odkrywa mi brzuch - Boże nie znowu.
Zerkam na niego i jego przerażenie.
- Dawid pilnuj jej jak oczka w głowie i nie dawajcie jej się samej zamknąć gdziekolwiek - mówi zduszonym głosem.
Przytula mnie mocniej i głaszczę po głowie.
- Nie martw się córeczko, uratujemy twoja skórę - szepcze mi ją ucho nie przestając głaskać mnie po głowie.
- Ale jak? - cicho skrzypie z łzami w oczach - Ja jestem obleśna i nikt mnie nie będzie chciał.
Po chwili czuję jak ktoś od tyłu mnie przytula.
- Ja ciebie chcę - ojciec podaje mnie Dawidowi z lekkim uśmiechem - Nigdy, ale to nigdy już ciebie nie puszczę.

Mocno się w niego wtulam na potwierdzenie jego słów i go nie puszczam, a on siada ze mną na kolanach i głaszczę mnie po plecach, delikatniej jeżdżąc po chropowatych częściach.
- Kamiś musisz iść z tym do lekarza - mówi cicho Kamil i siada koło mnie - Musisz zobaczyć czy nic z tym nie zrobią. A jeszcze ten nos.
Dotykam go delikatnie i czuję delikatny ból.
- Ale Dawid jedzie ze mną - cicho mówię wystraszona.
- Dobrze Dawid wejdzie z tobą - Kamil patrzy na Dawida - dasz sobie z nią tam radę. Ja was zawiozę.
Kamil od razu wstaje, Dawid też trzymając mnie za uda żebym nie spadła.
- Nie musisz się bać kochanie - uśmiecha się do mnie - Szybko pójdziemy i wrócimy.
Wychodzimy po chwili z domu i wsiadamy do samochodu Kamila, ale ja cały czas przyciskam swoje ciało do Dawida, czując strach przed lekarzem.
- Załatwimy ci najlepszego lekarza - szepcze Dawid i całuje mnie w głowę.

Jak myślisz czemu nie w usta?
Bo się ciebie brzydzi kochanie.
Jesteś zużytym towarem i nikt ciebie nie chcę

Zaciskam oczy i zęby, żeby tylko te myśli opuściły moja głowę
- Hej Kamiś już jesteśmy - zerkam za okno - Coś się dzieje? Wiesz, że możesz mi powiedzieć?
Dawid czuję mnie głaszczę po plecach, ale przestaje przy wysiadaniu z samochodu.
- Musisz sama stanać i iść - mówi do mojego ucha - Ale cały czas będę przy tobie, Kamil też.
Dopiero zauważam, że Kamil idzie razem z nami.
- Chodź do mnie młoda - wystawia do mnie ręce, a ja po chwili wahania schodzę z Dawida i idę się przytulić do Kamila - Już ćśś zrobimy wszystko żebyś się nie czuła źle.
Kierujemy się do recepcji, a Kamil podaje wszystkie moje dane. Dawid w tym czasie dzwoni do znajomego lekarza, który ma nam pomóc, bo jest w tym szpitalu.
- Dobra załatwione - Dawid patrzy na mnie - Mamy tutaj na niego poczekać, a zaraz przyjdzie.
Siadamy ja krzesełkach, a po jakiś 10 minutach, gdy zaczęłam przysypiać na ramieniu Kamila przychodzi kolega Dawida.
- Siema Dawid, słuchaj idziemy do mojej sali, nie mam za dużo czasu, ale zobaczę co mogę zrobić - zerka na mnie, gdy otwieram oczy - Więc to ty jesteś Kamila, o której Dawid tyle opowiada?
- Chyba tak - lekko się rumienie słysząc, że Dawid o mnie mówił
- Dobrze, a więc chodźmy - Dawid podaje mi rękę i prowadzi za jego kolegą do gabinetu. Wchodzimy a Kamil zostaje przed gabinetem.
- A więc co się stało?

Pamiętacie jak mówiłam, że będę wdzięczna za zatrzymanie mnie przed pobiciem Brakforda? Właśnie nadszedł ten czas.. 

Zatracona w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz