19

3 0 0
                                        

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będę tym osobą wdzięczna..

Za ręce złapał mnie Dawid i Kamil.
- Kurwa puszczacie mnie - próbuje się wyrwać - Kamil, Dawid w tej chwili.
Chrypie z jadem i czując łamiący się głos..
- Siostrzyczko uspokój się - Kamil nie puszcza i mówi z troską w głosie.
- Oh nawet brata nie posłuchasz - cmoka niby niezadowolony.
- Puszczajcie mnie muszę mu zajebać - mówię zła i im się wyszarpuje - przede mną staje Olaf i nie daje mi przejść.
- Kochanie uważasz, że to się opłaca, że to uśmierzy twój ból? - patrzy mi w oczy - odpowiedź brzmi nie, po prostu zranił cię teraz słowami i chcesz się odegrać.
- Przepuść mnie Olaf - mówię łamiącym się głosem z łzami w oczach - chociaż ten jeden raz daj mi zdecydować. Błagam.
- Oh Olafku daj jej zdecydować - śmieje się i wtedy nie czuje nic, odpycham Olafa i podchodzę do niego łapiąc go za poły płaszcza.
- Jeszcze raz kurwa coś takiego powiesz a obiecuje, że nigdy więcej już nikomu nic nie zrobisz, ani nie powiesz - mówię jadowicie i zaciskam mocniej palce - Jeszcze kurwa raz i nie ręczę za siebie.
Odpycham go i widzę, jak staje i utrzymuje równowagę, a potem znowu cmoka.
- Wiesz czemu ci na to pozwoliłem - przybliża się do mnie - bo wiem, że masz do mnie jakieś emocje Kochanie.
Odsuwam się, a on podchodzi, patrzę mu w oczy wściekła.
- Wiesz doskonale, że tylko ja ciebie rozumiem - uśmiecha się - Wiesz, że tylko ja wiem, jak dostarczyć ci przyjemności. Czy po naszym spotkaniu z kimś spałaś?
- Nie, ale to była twoja wina - mówię zła i mam łzy w oczach, któryś z chłopaków chcę podejść, ale im na to nie pozwalam.

I to był mój błąd

Podchodzę do niego, a on szybko łapie mnie za rękę i blokuje je za moimi plecami.
- Puszczaj - syczę i nagle czuję, jak przykłada do mojej szyi coś ostrego, a ja zaczynam się jąkać - Co?
- Oh Kochanie ja już miałem wszystko przemyślane, a twoi rodzice doskonale wiedzą kim jestem. Twój ojciec nie do końca, ale matka wie doskonale - zauważam, że telefon Kamila dzwoni i odbiera.

Kamil pov.
- Kamil jest z wami Kamila - mówi przerażony ojciec.
- Tak jakby - odpowiadam zdławionym głosem nie odwracając oczu od Kamili z ostrzem przy szyi.
- Co to znaczy jakby? - mówi poddenerwowany.
- Jest przed nami z Brakfordem - mówię z łamiącym się głosem.
- Daj mnie na głośnik w tej chwili - mówi szybko, od razu to wykonuje - Brakford wypuść ją w tej chwili.
- A co z tego będę miał? - uśmiecha się chytrze.
- Wymyślimy coś, ale wypuść ją - widać, że się wacha, ale nic nie robi - Brakford
- A co jak znowu ją wypieprze? - uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a Kamila blędnie

Kamila pov.
Czy ja dobrze słyszałam?
- Daj jej spokój - mówi zły ojciec - Im wszystkim.
- Proszę puść mnie - chrypie bardzo cicho - Proszę.
- Puszcze ją - mówi Brakford - Ale ma się ze mną umówić na randkę i pójść ze mną spać.
Poczułam jak kolory odpłynęły mi z twarzy, w tym samym momencie usłyszałam, jak ktoś rusza się ze swojego miejsca i chce do mnie podejść, podniosłam wzrok. Kamil... mój starszy braciszek, ale chłopaki go powstrzymali.
- Jak podejdziesz to nie obiecuję, że nie będziecie zbierać jej truchła - śmieje się - to jak Theodorze umowa stoi?
W telefonie słychać przekleństwa i wyzwiska, po czym przejmuje telefon moja matka.
- Co chcesz za nią? - mówi wściekła - Czyżby nie wystarczyła ci wysoka pozycja, jaką ci daliśmy.
- Nie, ale chce też waszą córkę - uśmiecha się chytrze - To jak Marianna?
- Kurwa dobra - wzdycha - Ale ona zdecyduje, kiedy.
- Jutro Kamilo wybierzesz się ze mną na randkę o 17 będę po ciebie - uśmiecha się i odsuwa ostrze od mojej szyi i puszcza mnie przez co upadam ja kolana - Do jutra kochana.
Kamil patrzy na telefon przerażony, a ja patrzę w ziemię nawet nie mrugając, a dźwięki dochodzą do mnie jak zza ściany.
- Kamila proszę odezwij się - dochodzi dźwięk z telefonu, ale nie mogę wyczytać czyje to słowa - Córeczko.
Cały czas siedzę w tej samej pozycji, nawet nie mrugając, czuję dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.
- Słońce popatrz na nas proszę cię - mówi zmartwionym głosem Olaf - Młoda
Po moim policzku spływa jedna pojedyncza łza, której nawet nie ścieram.
- Kamiś - Dawid dotyka mojego policzka, a ja automatycznie się odsuwam - Hej kochanie on poszedł, nic ci nie zrobi.
Powoli wstaje i kieruje się w stronę przeciwną od domu, Kamil od razu staje przede mną, zerkam na niego.
- Puść mnie proszę, muszę pobyć sama - mówię łamiącym się głosem - Kamil, proszę.
- Bądź sama, ale w domu - patrzy mi w oczy - Nie idź sama nigdzie, bo ciebie nie puścimy.
- Kamil - patrzę mu w oczy - dobrze więc pójdę z wami do domu, ale idę od razu do pokoju.
- I nie zamykasz drzwi na klucz - przerywa mi
- Dobra - mówię cicho
Wracamy razem do domu, chłopaki idą za mną. Gdzie dochodzimy do domu kieruje się od razu do pokoju nikomu nic nie mówiąc.
- Miłej nocy - mówi cicho Dawid
- Dobranoc - szepcze i idę na górę.
Idę do pokoju i zdejmuje z siebie ubrania i kładę się w bieliźnie czując przygnębienie, zamykam oczy i leże tak do 22 czasami wstając do toalety. Gdy słyszę kroki i otwieranie drzwi udaje, że śpię. Czuję, jak ktoś patrzy na mnie, ale się nie podnoszę.
- Przepraszam, że ciebie nie obroniłem, powinienem był mu przywalić - szepcze Dawid i po chwili całuje mnie w rękę.
- Dawid chodź zostawmy ją - Dawid daje mi buziaka w policzek i odchodzi.
Po chwili drzwi się zamykają, a ja cicho wzdycham i zasypiam.

Następnego dnia budzę się i zauważam, że obok mnie leży Dawid przykryty kocem i wtulony w moje ciało. Lekko się poruszam przez co on od razu otwiera oczy wystraszony.
- Przepraszam Kamila, nie chciałem tu wejść ale martwiłem się - od razu się tłumaczy.
- Ćśś nie martw się nic nie szkodzi - patrzę mu w oczy i lekko się uśmiecham, a on zerka na moje ręce które mam odkryte.
- Mogę zobaczyć czy nie masz nowych blizn ani ran? - pyta cicho ledwo słyszalnie.
- Tak - cicho wyjękuje zawstydzona - Możesz.
Zaczynam się odkrywać i może zobaczyć mnie w bieliźnie ale nie widzę w jego wzroku pożądania, a troskę przez co delikatnie się rozluźniam.
- Kamila czemu masz prawie świeże rany - pyta cicho.
- Bo byłam daleko od was i nie miałam z wami kontaktu, miałam serdecznie dosyć - prawie szepcze - ale nic nie robiłam wczoraj, obiecuje.
- Wiem widzę - uśmiecha się lekko i sam mnie nakrywa - ale jesteś bardzo ładna teraz.
- Dziękuję - rumienie się, a on mnie głaszczę po policzku.
Z korytarza dochodzą ciche odgłosy kłótni na co od razu się podnoszę, ale dostaje zawrotów głowy.
- Muszę się dzisiaj ładnie ubrać, prawda? - cicho wzdycham.
- Nie musisz - patrzy mi w oczy - ale na pewno załóż spodnie.
Wstaje powoli i od razu zakładam jakąś za dużą koszulkę, która leży obok mnie myśląc, że to Kamila.
- Ładnie ci w moich koszulkach - uśmiecha się i dopiero zauważam, że nie ma na sobie koszulki.
- O cholipka - wyszeptuje, a on się śmieje - zaraz ci oddam.
- Nie spokojnie - uśmiecha się i szepcze cicho - ale zanim zejdziesz może ubierz się, bo twoi rodzice są na dole.
Cicho wzdycham i zakładam swoje spodenki, a potem koszulkę na krótki rękaw. Dawidowi oddaje jego koszulkę, a on ją zakłada.
- Więc chodźmy do piekła, które się tam rozpoczęło - wzdycham.

Oh gdybym wtedy wiedziała, ile mam racji w tym co powiedziałam... 

Zatracona w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz