ROZDZIAŁ 24

8.6K 186 29
                                        


witam wszystkich po prawie siedmiu miesiącach. trochę mnie tu nie było, ale powoli rozpoczyna się największy rollercoaster tej historii.

jesteście gotowi?

no to zaczynamy ;)


Damon

Wypuściłem spomiędzy warg zdenerwowane westchnienie. No bez żartów.

Ścisnąłem grzbiet nosa palcami, by spuścić nieco z tonu. Nie mogłem, a wręcz nie chciałem wyżywać się na menadżerce restauracji.

Irytacja krążyła w moich żyłach, oblepiając każdą komórkę, z której składało się moje ciało. Nic nie potrafiłem poradzić na te negatywne emocje.

No bo, jaka szanująca się restauracja odwoływała rezerwację tego samego dnia, którego miała zostać ona zrealizowana?

Restauracja przekupiona.

Czasem nie byliśmy w stanie nic zrobić na czające się przeciwności losu. Takie było życie. Nieprzewidywalne. Nie było sensu planować przyszłości, skoro teraźniejszość nie była stabilna.

Ale, kurwa, czemu akurat mnie musiało się to przytrafić?

Mój stolik został przydzielony do dwóch rezerwacji jednego wieczoru. Dałbym sobie rękę uciąć, że Gavin musiał maczać w tym swoje wścibskie palce.

Chociaż nie odezwał się do mnie od firmowego przyjęcia, na pewno już obmyślał jakiś plan, by zrobić mi na złość.

I proszę, najwidoczniej zaczął wdrażać go w życie.

— Bardzo nam przykro, panie Thorpe, niestety musimy odwołać pańską rezerwację. — Skruszony głos starszej kobiety dotarł do moich uszu. — Możemy zaproponować panu inny, wolny, najbliższy termin. Przyszła sobota? Albo wtorek?

Odetchnąłem.

— Podziękuję w takim razie. Niestety, ale byłem chętny jedynie na dzień dzisiejszy. — Oblizałem wargi, próbując zachować obojętność w głosie. — Dziękuję i do usłyszenia.

To dzisiaj Love obiecałem, że gdzieś ją zabiorę. Nie w przyszłą sobotę. Ani nie we wtorek.

Przyjęcie firmowe miało miejsce dwa tygodnie temu. Od razu po nim zdecydowałem, że chciałbym zabrać Love w miejsce, gdzie będziemy się dobrze bawić. Bez złego towarzystwa. I w nienadzorowanym przez Gavina miejsca.

Ale wyglądało na to, że on miał wtyki wszędzie.

Chociaż tamten dzień dla mnie i Love skończył się wyśmienicie, zabranie jej do firmy Gavina z biegiem czasu nie było najlepszym pomysłem.

Nie chciałem, by on się nią zainteresował. By jego wszechmogąca osoba próbowała zmierzyć ją z ziemią.

Bo wiedziałem, że mógł wszystko. On nie był pieprzonym wrzodem na dupie, a skazą w powietrzu, która zatruwała wszystkich w pobliżu.

Duma rozpierała mnie na samą myśl, jak potraktowała Gavina, ale gdy przypominałem sobie, jakim on był człowiekiem, dochodziłem do wniosków, że trzeba było zostać w domu.

BORDER 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz