ROZDZIAŁ 10

8.6K 231 43
                                    

Love

Wyciągnęłam łyżwy z worka. Od świeżych ostrzy odbijało się światło z lamp na suficie, kiedy ściągnęłam z nich ochraniacze. Byłam nimi zachwycona. Czysta, nieskażona biel pokrywała materiał łyżew, sprawiając, że to wszystko wyglądało jak idealna całość.

— Nie ściągaj ochraniaczy — nakazał Damon. Uniosłam na niego zaskoczone spojrzenie. Patrzył na nakrycia w moich dłoniach, a ja posłusznie naciągnęłam je na płozy. — Najpierw poćwiczymy twoją równowagę.

Zaśmiałam się, kręcąc głową.

— Niczego nie musimy ćwiczyć — rzekłam z powagą, wciąż wlepiając w niego spojrzenie. — Umiem utrzymać równowagę.

— Mam być twoim nauczycielem? — zapytał, unosząc brwi. — Czy chcesz, żebym sobie poszedł? Poradzisz sobie sama?

Przełknęłam ślinę, panując nad irytacją wywołaną jego słowami. Od teraz miał być moim nauczycielem?

— Nigdy nie widziałem, jak się ruszasz na lodzie, więc zacznijmy od tego, co ja wymyśliłem. — Wskazał dłonią maty przy bandzie. — Pokaż mi, jak chodzisz w łyżwach.

Uniosłam brwi zaskoczona. Zamrugałam powiekami nieco zbita z tropu jego rozkazami.

— Chcę zobaczyć, czy umiesz utrzymać równowagę na płozach.

Pokiwałam głową na jego wyjaśnienie. Włożyłam na stopy łyżwy. Ciasno otulały moje kostki, natomiast w palcach u stóp było trochę miejsca na oddech.

— Jak rozmiar? — zapytał z zaciekawieniem, mierząc mnie wzrokiem. — Mam nadzieję, że będą dobre.

Poruszyłam stopami, podnosząc się na równe nogi. Pokręciłam ciałem, pomachałam nogami.

— Są idealne.

Damon wyraźnie odetchnął na moje słowa.

Z ochraniaczami na kolanach i łokciach ruszyłam pod zewnętrzną stronę bandy, czując, jak ktoś klepie mnie w kask na głowie. Zerknęłam na Damona, który posyłał mi złośliwy uśmiech. Opierając się o bandę, wykonałam kilka kroków wzdłuż.

Damon przyglądał mi się z istnym skupieniem. Zupełnie jakby wpadł w rolę trenera i rzeczywiście się nim stał. Byłam tym zachwycona, przynajmniej miałam możliwość, by nauczył mnie kilku rzeczy.

— Ugnij trochę kolana. Delikatnie. — Jego głos był ochrypły, nakazujący. Słysząc go, poczułam gęsią skórkę na ciele, dobrze skrytym pod grubymi ubraniami. Wykonałam jego polecenie. — Tak. Dobrze. O tym właśnie mówiłem.

Skupiłam się na parciu naprzód. Patrzyłam na odległość dwóch metrów, by wiedzieć, czego się spodziewać przed sobą. Słyszałam, jak Damon kroczył koło mnie, a jego mruknięcia pełne aprobaty rozbrzmiewały w mojej głowie.

— Nieźle sobie radzisz — wypowiedział. Zerknęłam na niego kątem oka, zatrzymując się. — Nawet nie wspomagałaś się rękami. — Pokiwał głową, pełen zadowolenia. — Myślę, że jesteś gotowa wejść na lód.

Kąciki moich ust drgnęły.

Podeszliśmy do ławki tuż obok wejścia na lodowisko. Usiadłam obok Damona, który naciągał na stopy ciemne łyżwy. Wyglądały już na trochę znoszone, ale nadal dobrze się trzymały. Byłam pewna, że przeżyły wiele wojen hokejowych.

W międzyczasie zdjęłam ochraniacze z ostrzy, upychając je do worka, które zostawiliśmy na ławce.

W końcu weszliśmy na lód. Damon wjechał przodem, znowu mówiąc mi, abym podeszła do bandy. Z irytacją wywróciłam oczami, ale spełniłam jego polecenie, wbijając zirytowany wzrok w jego twarz.

BORDER 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz