28

134 7 3
                                        

– Muszę wszystko naprawić. Ale co mam zrobić? Powinienem sam powiedzieć wszystko tacie i tacie. Co ja zrobiłem? ughh. – jęknął Seungmin, agresywnie potrząsając głową, która spoczywała na delikatnej skórze jego miękkich dłoni, lekko zgiętymi palcami muskał zapuchnięte oczy, które zmrużył z frustracji, próbując odepchnąć wszystkie myśli, które tłoczyły się w jego umyśle, widocznie rozprzestrzeniając żałosne uczucie w jego wnętrznościach.
Jego gardło chciało wykrzyczeć tkwiącą w nim gulę; pozwalając, by wszelkiego rodzaju głosy opuściły jego duszę; całą drogę od jego obolałej klatki piersiowej, przechodząc przez jego teraz wrażliwe i kruche wnętrzności, wypadając ostro spomiędzy miękkich, różowych ust, w przebraniu krzyku.
Chłopiec wiedział, że musi się uspokoić, aby mądrze myśleć i podejmować właściwe decyzje, jaki powinien być jego następny ruch.
Przechylił się na bok, otwierając okno, które znajdowało się obok jego biurka. Pozwalając żyłom przebić się przez gładkie czoło, podczas gdy wiele mięśni jego twarzy się skurczyło. Żyły i mięśnie młodego chłopca wystrzeliły jak u ogromnej bestii, a jego muskularna szyja nie wykazywała już oznak niewinności, młodości.
Gdy głośny, przepełniony bólem głos wydobył się z rozszerzonych ust chłopca, odbijając się echem w nieskończoności, zanim rozpłynął się w powietrzu, czas jakby zwolnił. Każda sekunda wydawała się powolna i miarowo rozlewało się po jego ciele pewne odprężenie, podczas gdy zimny, nocny wiatr delikatnie muskał jego puszyste włosy i wyrywał krople wody z jego rzęs, delikatnie pieszcząc jego zalane łzami policzki, pozwalając płynąć spokojowi przez jego żyły.
Gdy jego głos ucichł, słyszalne oddechy zaczęły wypełniać słabo oświetloną atmosferę pokoju, jedyne światło wydobywało się spod złotej lampy.
Nastolatek siedział prosto na swoim krześle, opierając ręce na biurku; delikatnie rozluźniając pomarszczone powieki, na tyle, by wygładzić twarde fałdy na opuchniętej skórze, wciąż pozwalając lekko wilgotnym rzęsom pieścić policzki ozdobione długą ścieżką suchych łez biegnących aż do podbródka, gdzie wydawało się, że strumienie się połączyły.
Jego klatka piersiowa uniosła się, wpuszczając do ciała wystarczającą ilość powietrza. Czuł, jak rozluźniają mu się nerwy, czując jakiś rodzaj spokoju prowadzącego do rozproszenia pewnego relaksującego przepływu przez jego wnętrzności.
Przykładając prawą rękę do klatki piersiowej, pieszcząc ją, nastolatek wymamrotał: - Wszystko w porządku, Seungmin. Wszystko będzie dobrze, hmm? uspokój się. Wszystko w porządku. - i wyrównał oddech.

★★★★★

Dwaj mężczyźni leżeli w łóżku, młodszy oparł głowę na piersi starszego, podczas gdy jego oczy wpatrywały się w nicość, a jego małe palce bawiły się guzikiem koszuli męża. Wzrok starszego nie odrywał się od sufitu, podczas gdy palce jego dłoni, które leżały pod głową młodszego, tańczyły w miękkich lokach kociego mężczyzny, delikatnie się nimi bawiąc, podczas gdy jego druga ręka delikatnie owinęła się wokół szczupłej talii minho.
– Nigdy nie wiedziałem, że tak oddalamy się od naszych dzieci. – ochrypły głos przerwał nieplanowaną ciszę. – Zawsze myślałem, że weekendowe dni sportowe i ewentualne wieczory karoake zjednoczą nas wszystkich, ale teraz... teraz, jak sądzę, wszystko to, co przyniosły ze sobą te zabawne chwile, było niczym innym jak chwilowymi, przyjemnymi chwilami... chwilami, przez które tak naprawdę zużyliśmy czas, który mogliśmy spędzić z naszymi dziećmi... z naszą rodziną... rozmawiając i zbliżając się... dając im znać, że jesteśmy tu dla nich... zawsze byliśmy, zawsze będziemy... – mruknął Chan suchym, gardłowym głosem pełnym ponurości, który łamał serce Minho za każdym razem, gdy wypływał z jego ust.
Niższy szybko mocno przytulił starszego. – Wiem Chan... ale wciąż możemy to poprawić... zawsze tak mówisz, prawda? proszę, nie martw się tak... to boli widzieć cię w takim stanie... – głos Minho załamał się, gdy kolejna kropla słonej wody znalazła swoją drogę w dół jego policzka, zwilżając zaschnięte wcześniejsze ślady łez, zanim spłynęła na koszulę starszego, pozostawiając małą mokrą plamę.
Zwracając uwagę na sytuację, Chan nie tracił ani sekundy na siedzenie, trzymając w ramionach Minho. Posadził młodszego przed sobą.
Jego ręce sięgnęły, by ująć twarz męża. Gdy jego palce owinęły się wokół policzków starszego, jego kciuki prześledziły kocie oczy młodszego, ocierając jego łzy.
Potem spojrzał w oczy Minho z miłością pogrążoną w jego własnych smutnych oczach.
– nie płacz, Min. Wszystko jest w porządku, hmm? nie będę się martwić, chodź tutaj. – Chan przemówił miękkim głosem, otwierając szeroko ramiona, gotowy otoczyć męża najbardziej uspokajającym uściskiem.
Starszy mężczyzna otoczył ramionami talię młodszego, opierając własny podbródek na głowie mniejszego. Ręce Minho znalazły drogę do klatki piersiowej Chana i wkrótce obaj mężczyźni poczuli, jak pewien spokój otula ich jak koc, a ich oczy delikatnie się zamykają, a ich słyszalne oddechy stają się stabilniejsze.
– Jutro porozmawiamy z Seungminem i Jisungiem, hmm? na razie śpij dobrze. – powiedział słodko Chan po kilku minutach ciszy; pochylając się, by złożyć pocałunek na czole męża, posyłając mu pełen miłości, uspokajający uśmiech, który miał na niego zaraźliwy wpływ i w ten sposób zmuszał go do odwzajemnienia go całym sercem, podczas gdy jego głowa poruszała się w górę i w dół w skinieniu głowy.
Młodszy wtedy, wtulił twarz w pierś starszego, – Ale czy możemy tak zostać przez jakiś czas? – mruknął Chan z kącikami ust wciąż uniesionymi do góry.
Po kilku minutach Chan usłyszał równy oddech i spojrzał w dół, by zobaczyć, jak oczy jego męża się zamykają, a jego głowa spoczywa na jego piersi, a jego drobna postać jest owinięta w objęcia starszego.
Chan ostrożnie otulił młodszego. Pocałował Minho w czoło, odsuwając się, by powiedzieć: – Dobrych snów, Minho. Potrzebujesz tego. – jego palce delikatnie gładziły włosy mężczyzny, którego rzęsy obejmowały jego dolną powiekę, podczas gdy jego usta pozostały lekko rozchylone, wydając ciche chrapanie. Wyglądał spokojnie, pomimo plam łez na jego różowych policzkach i błyszczącego, gładkiego, ale opuchniętego wyglądu jego powiek.
Następnie Chan położył się, wyłączając lampkę, zapadając w spokojny sen po długim dniu.

★★★★★

Ściany były pomalowane grubymi kreskami ciemności, przedstawiającymi pewną głębszą, uwięzioną w martwej, opuszczonej duszy.
Błyszcząca linia zdawała się wyznaczać drogę maleńkiej postaci świecącej w srebrzystoniebieskim świetle, które wpadało do cichego, ale niezbyt spokojnego pokoju przez błyszczące szklane okno.
Chłopiec leżał na miękkich prześcieradłach z lodową aureolą, która najwyraźniej zapewniała mu światło punktowe oferowane przez boskie niebo; jego oczy lśniły jak drogocenne kamienie z niebiańskim blaskiem księżycowego światła padającego na kryształki wody trzymane w jego oczach; mieniące się fluorescencyjnie koraliki spływają z miejsca pochodzenia, spływają po bokach, gubią się w dżungli miękkich ciemnych drzew, zsuwają się po gałęziach, które leżały w przebraniu gładkich włosów, śledząc ścieżkę, po której maleńkie kropelki znikają w przytulną bawełnianą poduszkę, pozostawiając po sobie tylko wilgotny, szaroniebieski odcień.
Rajskie piękno nocy opowiadało inną historię niż ta ukryta za kratami zanurzonymi w poczuciu winy, które więziły i ściskały serce leżącej postaci.
Wnętrze duszy chłopca było nie mniej zimne i puste niż zimowa, monochromatyczna niebieska barwa, która wpadała pod kątem przez okno; z wyjątkiem sytuacji, gdy kolor nadal śpiewał na długich ścianach pokoju, rozsiewając szczęście w każdym kącie poza chłopcem. Światło księżyca zdawało się mieć jasność, bardzo różną od ponurej twarzy chłopca.
Kule z uwięzioną w nich ciemnością wpatrywały się głęboko w nicość; może tonąc w tłumie wewnętrznych głosów chłopca, które sprawiły, że jego błyszczące oczy uwolniły wszystkie bolesne emocje w postaci maleńkich kropelek wody.
Jego ciało spoczywało na łóżku, nie odrywając rozmazanego wzroku od sufitu. Tonąc w głębokiej galaktyce retrospekcji, analizując wszystkie gwiazdy, które świeciłyby dalej, gdyby nie on, strzelając w nie swoim gniewem. Jego język żałował słów, które z niego wypłynęły.
Smutne było to, że nastolatek o twarzy wiewiórki miał poczucie, że jest przyczyną wszystkiego, co szło nie tak. Gdyby tylko mógł cofnąć czas, powstrzymałby swoją przeszłość przed zrobieniem czegoś takiego, co faktycznie zrobił.
Różowe i fioletowe cienie tańczyły, odzwierciedlając te ciemne, które zdobiły długą ścianę, w której odbijały się neony biegnące przez kąty słabo oświetlonego pokoju.
Za każdym razem powietrze odbijało się echem od przenikliwych chichotów przelewających się przez parę papkowatych ust, które wydawały się najbardziej różowym błyszczącym odcieniem ze wszystkich świateł zdobiących ich boki z kolorem płynnie wtapiającym się w cieknącą biel płynącą w kierunku środka ust przez duży ekran który stał przed lustrzanymi ciemnymi kulami.

★★★★★

Długie, smukłe palce stukały w kilka klawiszy z największą możliwą szybkością, zanim ekran zrobił się czarny.
Gdy jasne światło ekranu przesunęło się przez pokój, oczy siedzącej przed nim postaci zwęziły się.
Pięść zwiniętych palców stykających się razem, zaciśniętych, mocno uderzających w stół komputerowy, gdy postać wykrzywiła twarz w kłębek agresji, pozwalając przeszywającemu głosowi wydobyć się z zaciśniętych zębów trzymanych na ostrej, ale zaciśniętej szczęce, otoczonej przez kurczące się mięśnie pośród wrzących żył irytacji.
Głośny huk odbił się echem od ścian długiego pokoju, pomalowanych na różowo i fioletowo. Rozdzierający uszy wrzask rozniósł się po pokoju, niedługo po głośnym łomocie.
Ciało odepchnęło się na krześle, odrzucając głowę, która wydawała się ciężka w tej frustrującej chwili.
– Czekaj- – postać usiadła prosto z szeroko otwartymi oczami, gdy w diabelskiej części jej umysłu zapaliła się żarówka. – Wciąż mogę uzyskać informacje, jeśli ja... – zabrzmiał łagodny głos, który płynnie ucichł, gdy ogarnął go zły, nieprzyjemny uśmieszek z odcieniem spełnienia.

again | Banginho/Minchan [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz