Rozdział 4

348 25 124
                                    

Następnego dnia po śniadaniu Amina podwozi mnie na stację. Siadam w pociągu i zauważam kilka rozchichotanych dziewczyn ze szkoły. Nie mam zamiaru z nimi rozmawiać, więc po prostu je omijam i siadam na ostatnim miejscu w przedziale.

Podróż mija spokojnie. Przechodzę z peronu na dworzec główny, który jest po prostu zachwycający. Zadzieram głowę do góry i patrzę na mozaikowe dzieła sztuki na suficie oświetlone przez delikatne, ciepłe światło lamp. Okna na dworcu są wysokie i strzeliste jak z gotyckiej katedry. Długie schody prowadzą mnie na zewnątrz, wprost na główną aleję Ilussorii.

Wysokie, białe budynki z kolumnadami, idealnie przystrzyżone krzewy w szczupłych donicach, zapach słodkich kwiatów i roześmiany gwar miasta wywołują niesamowity efekt. Nie mogę przestać się rozglądać po ulicach. Zaglądam w witryny sklepowe i pochłaniam zapachy z okolicznych restauracji i knajpek. Mijają mnie sami bogato ubrani ludzie - w perfekcyjnie skrojonych garniturach, luksusowo wyglądających sukniach czy dopasowanych kostiumach. Aż ciężko uwierzyć, że to miejsce jest prawdziwe.

Dochodzę do końca głównej alei, wprost przed świątynię. Jest ogromna, w barokowym, bogatym stylu. Ilość rzeźb i zdobień jest aż przytłaczająca. Obchodzę ją z każdej strony nie mogąc się napatrzeć. Wyciągam telefon i robię mnóstwo zdjęć, żeby wysłać je mamie. Udaje mi się nawet strzelić niezłe selfie i wrzucam je w relację na ZirChacie. Mimowolnie czuję zadowolenie. Wiem, że to płytkie, ale zabolało mnie, że nikt z drużyny nie napisał do mnie przez cały ten czas. Polubiłam wszystkie relacje i posty dziewczyn z ostatniego tygodnia, ale one nadal się nie odezwały. Może tak naprawdę nigdy nie miałam prawdziwych koleżanek, tylko tak mi się zdawało? A może po prostu uznały, że oddaliłam się na tyle daleko, że utrzymywanie kontaktu mija się z celem? Hm. Zamiast poczuć się lepiej, jest mi teraz znacznie gorzej.

Dobra, nie ma co się smucić w tak pięknym miejscu. Ruszam dalej, żeby odhaczyć wszystkie główne atrakcje miasta. Po kilku godzinach kończę spacer i czuję niesamowity głód, ale patrząc na ceny w restauracjach... Znajduję na mapie budkę z hot-dogami i udaję się w jej stronę.

Sprzedawca nie zna języka wspólnego i nie potrafię się z nim dogadać. W końcu udaje mi się kupić jedzenie, niestety z okrutnie ostrym sosem. Siadam na murku nieopodal i staram się jakoś zjeść bułkę.

Jest już bardzo późno, więc jeżeli mam zrobić jakieś ubraniowe zakupy, to muszę się pospieszyć. Kończę przekąskę i ruszam do dużego ciucholandu, który znajduje się niedaleko stacji, więc powinnam na spokojnie zdążyć zrobić zakupy.

Wchodzę do środka. Lumpeks wygląda jak spora galeria handlowa. Większość cen nadal jest strasznie wysoka, ale kieruję się do małego sklepiku na uboczu który według internetu jest najtańszy.

Wchodzę do środka i widzę duże kosze z ubraniami na wagę. Biorę torbę zakupową i zaczynam przeglądać zawartość koszy. Mimowolnie się uśmiecham. Z mamą często chodziłyśmy do takich sklepów i zawsze udawało się znaleźć w nich jakąś perełkę.

Moją uwagę przykuwa śliczna koralowa bluza. Krój sportowy, z kapturem, ale ma rozszerzane rękawy w stylu kimono. Pewnie nie jest to poziom Aurdelis, niemniej nie mogę się powstrzymać i wrzucam ją do kosza. Znajduję też białą, lekką spódniczkę z wszytymi spodenkami - najlepszy typ spódniczek jaki istnieje. Udaje mi się też wyłowić białe adidasy z metką w moim rozmiarze. No, ale nadal nie znalazłam nic eleganckiego do szkoły...

- Panienko? - Słyszę za sobą głos młodego mężczyzny. - Czy mogę w czymś pomóc?

- Em... - Zastanawiam się. - W zasadzie tak. Potrzebuję tanich ale eleganckich ubrań. I żeby były wygodne.

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz