Rozdział 27

211 20 31
                                    

Pola wygląda przerażająco. Mokre od potu, rude włosy przykleiły się do kredowobiałej twarzy. Jej oczy wyglądają jak u demonów z horrorów - są wypełnione mrokiem. Wystające, opuchnięte, czarne żyły pokrywają całą jej skórę. A mimo to, widzę jak po policzkach spływają czyste łzy.

Generał i Rodin leżą w kałuży krwi.

- P-pomóżcie... - Pola szepcze, przykładając rękę do klatki piersiowej Rodina. Sama wygląda jakby miała zaraz zemdleć.

Kula przeszyła mu bark. Jego ciało zalewa tryskająca z rany krew. Ale Rodin nawet nie zwraca na nią uwagi. Po prostu wpatruje się w niebo.

- Zabiłem go... - szepcze, trzymając w trzęsącej się dłoni swój pistolet. - Zabiłem człowieka...

- Rodin! - Kompani z Korpusu biorą go na ręce. - Trzymaj się, stary!

Podnoszę się powoli z ziemi. Wszyscy powoli zbierają się, wycieńczeni.

- Pomóżcie Poli! - proszę ich po chwili, kiedy udaje mi się otrząsnąć z pierwszego szoku. Otaczam ją ramionami, bo ledwo oddycha. - Szybko!

Postać w czarnym kombinezonie biegnie w naszą stronę. Magiczka obronna mówi, że się nią zajmie.

Podnoszę się z ziemi i podchodzę bliżej miejsca wybuchu. Olavi leży po środku czegoś, co wygląda jak krater po uderzeniu meteoru. Jego twarz nie wyraża niczego.

Żołnierze z Korpusu i magowie obronni zaczynają eskortować wszystkich z lasu. Amina wygląda na szczęście dobrze. Podbiega do Ezio, który leży nieprzytomny. Sprawdza mu puls i pokazuje mi kciuk w górę, co zdejmuje mi kamień z serca.

- Olavi? - Biorę jego twarz w obie ręce.

- Jestem w stanie podtrzymać jego życiową energię - mówi Dyrektorka, klęcząca obok ciała. - Żyje, ale... Zostały mu minuty.

- Musi być jakiś sposób! - krzyczę. - Jego ciało wygląda dobrze... Nie ma nawet ran!

- Ciało tak, ale dusza... - Kręci głową. - Tylko wola Olaviego może go uratować. Ale czuję, że się poddaje. Z sekundy na sekundę jego życie ulatuje.

- N-nie... - Nagle wpadam na pomysł. - Aine! Aine powiedziała Olaviemu słowa, które wybudziły go ze śpiączki kiedy był dzieckiem! Muszę do niej zadzwonić. Soren, masz klucze do pokoju Olaviego, prawda?

- T-tak... - Przyznaje ze spuszczoną głową.

- Da pani radę go jeszcze utrzymać?

- Obawiam się, że nie zdążymy dojechać na czas...

- Teleportuję was - mówi Asim. - Yrmin, Lars! - Dwie postaci w kombinezonach podchodzą do nas. - W trójkę damy radę zabrać trzy osoby. Uwaga, ruszamy!

- Klucz! - Soren rzuca mi go, a Asim chwyta mnie w objęcia i podrywa do góry.

W kilka sekund jesteśmy przed Aurdelis.

- Nie możemy przejść murów szkoły - Przypomina Asim.

- Dam radę - mówię i ruszam biegiem w stronę dormów. Jest mi słabo od upływu krwi ze zranionej nogi, ale zagryzam zęby. Nie mogę się teraz poddać. - Nariko! - rzucam jeszcze do Asima. - Sprowadź Nariko!

Nie mam pojęcia czy zdążę, ale mając Nariko, gdyby coś poszło nie tak....

Dopadam do drzwi. Pokój jest sterylnie posprzątany. Po jego rzeczach nie ma śladu, prócz jednego, kartonowego pudełka. Rozrywam taśmę i znajduję rozładowaną komórkę. Podłączam ją do prądu i wściekle wciskam przycisk. Szybciej! Dlaczego tak długo to trwa?!

Kiedy w końcu udaje się połączyć, zauważam pole na narysowanie hasła. Kojarzę, jak Olavi przesuwał palcem po ekranie w kształt litery "Z". Po trzeciej próbie na szczęście udaje mi się odblokować telefon i wybieram kontakty. Aine! Dzwonię, ale włącza się poczta głosowa. Cholera jasna!

Szybko przerzucam listę kontaktów. Tomas, chyba tak miał na imię jego brat. Znajduję numer i na szczęście odbiera.

- Ha...

- Olavi jest w niebezpieczeństwie! - krzyczę w słuchawkę. - Przepraszam, ale nie ma czasu na wyjaśnienia, jest tam Aine?!

- Aine jest dziś na służbie.

- Szybko, musisz mi ją dać do telefonu!

- Jest na służbie trzysta kilometrów stąd - mówi z wahaniem. - Nie ma dostępu do telefonu.

- Co teraz... - Staram się skupić myśli. - Pamiętasz może co powiedziała Olaviemu, kiedy był nieprzytomny?

- Nie, skąd mam to wiedzieć? Co się dzieje z moim bratem?!

- Umiera. Zostało mu kilka minut życia. - Czuję, jak gardło mi się zaciska. - Kiedy to było? Kiedy Olavi się obudził?

- Co się do cholery dzieje?!

- Data, podaj mi datę i godzinę!

- Ugh... To był... Tak, to był dzień świąteczny, chyba... Ósmy marca, tak, to musiał być ósmy, nasza mama zawsze po pracy przyjeżdżała do szpitala, a kiedy przyjechaliśmy on już się obudził... Coś między szesnastą a osiemnastą.

- Szpital, jaki szpital?

- Jest jeden w Taredalu, Aura Hieronima... Ale co się...

- Musi wystarczyć - mówię i rozłączam się. Słyszę, jak ktoś biegnie po schodach i do środka wpada Amina i Nariko.

- Musisz mnie cofnąć w czasie o dziesięć lat - mówię poważnym głosem. - Ósmy marca, szesnasta, szpital Hieronima, Taredal.

- Oszalałaś?! - Nariko patrzy na mnie zatrwożona. - Nie mogę! Coś takiego stworzy efekt motyla!

- Nie będę nic robić, nikt mnie nawet nie zauważy. - Błagam ją. - Po prostu muszę usłyszeć, co Aine powiedziała Olaviemu. Muszę usłyszeć jej słowa...!

- Riko. - Amina chwyta ją za rękę. Pierwszy raz słyszę ten pseudonim. - Dasz radę?

- Uch... - Zastanawia się. - Nigdy nie robiłam czegoś takiego, nie wiem nawet czy mi wyjdzie... Nie chcę trafić do więzienia!

- Błagam cię, Nariko! - Nie mogę powstrzymać łez. - Błagam!

- Potrzebuję przedmiotu - mówi niepewnie. - Czegoś, co jest ważne dla Olaviego. Żeby zminimalizować ryzyko... Przedmiot powinien cię poprowadzić do niego. Masz coś takiego?

- Grzechotka! - Wyciągam srebrną zabawkę z torby. Przypomina mi się, jak wściekły był Olavi kiedy ją znalazłam. Jeżeli coś jest dla niego ważne, to właśnie to. - Musi zadziałać.

- Dobrze, trzymaj ją. - Chwyta moją głowę w obie ręce. - Moja magia nie działa tak jak myślisz. Nie dam rady przenieść cię całej, mogę jedynie wysłać w przeszłość twoją świadomość. Inni będą widzieć twoje ciało, ale będzie ono tymczasowe, coś jak hologram. Tyle lat w tył... Myślę, że masz około pięciu minut. Jeżeli nie wrócisz, będę musiała sprowadzić cię siłą, bo inaczej twój mózg się usmaży.

- Co?! - Amina spogląda na mnie przerażona. - Czekaj, stop! Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?!

- Tak - mówię pewnie. - Pięć minut, rozumiem.

- No to jedziemy - Nariko bierze głęboki wdech. - Luna, nie spierdol tego.

- Obiecuję.


[Luna POV: BELLE - A Million Miles Away - ARDY cover / PS. Polecam przesłuchać bo to piękna piosenka :3]

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz