Rozdział 2

393 36 156
                                    


Kiedy budzę się rano, jestem sama w pokoju, a łóżko Aminy jest zasłane. Sprawdzam telefon.

Cholera! Zajęcia zaczynają się za dziesięć minut.

Zrywam się z łóżka, myję twarz i narzucam na siebie co wpada mi w ręce.

Wybiegam z dormu do głównego budynku i szukam klasy, ale za nic nie mogę jej znaleźć. Jeszcze raz sprawdzam plan i dociera do mnie, że przy numerze jest minus. Myślałam, że to myślnik, ale to faktycznie minus. Sala pod ziemią? Ale przecież nie ma tu żadnych schodów w dół.

- Hej, przepraszam! - Zaczepiam przechodzącego chłopaka. - Szukam sali minus zero jeden. Wiesz gdzie to jest?

- Właśnie tam idę. - Uśmiecha się i ruszam za nim. - To fakt, ciężko ją znaleźć, bo schody są niemal niewidoczne. Widzisz tamtą część budynku? - Wskazuje palcem na prawe skrzydło. - To tamta barierka.

- Och, faktycznie. Nie zauważyłam ich.

- Chyba nie ma pierwszaka, który by nie miał problemu ze znalezieniem sali biologicznej. Mówiłem o tym w sekretariacie ale stwierdzili, że nie będą wywieszać znaku, bo zaburzy to klasyczny wygląd korytarza, czy coś takiego. Trochę zbyt dużą wagę przywiązują tu do wyglądu. Jestem Soren, tak w ogóle. A ty?

- Luna. A to rozumiem, że jesteś starszy?

- Tak, jestem na drugim roku. Idę tylko po to, żeby was poinformować o klubie faunowców. Może ktoś się zainteresuje.

Docieramy do sali i wchodzimy do środka. Wszyscy już siedzą w ławkach, więc dla mnie zostaje ta z samego przodu najbliżej nauczyciela.

- Soren, żebyś ty się spóźnił? - Nauczyciel śmieje się ciepłym głosem. - Chyba znów chciałeś się poczuć jak pierwszak!

Chłopak uśmiecha się i wychodzi na środek.

- Witajcie na pierwszej lekcji w szkole magii Aurdelis! Jestem Soren, drugoklasista, mag ziemi. I z jakiegoś powodu jestem też przewodniczącym klubu faunowców. - Śmieje się szczerze i szeroko, a w policzkach robią mu się urocze dołeczki. Przeczesuje ręką kasztanowe włosy i zauważam, że spod rękawa bluzki wygląda duży tatuaż. - Jeżeli jesteście zainteresowani pogłębianiem wiedzy, zapraszam was wszystkich serdecznie do klubu. Robimy tam masę fajnych rzeczy, na przykład hodujemy magiczne rośliny, tworzymy maści lecznicze, a nawet zdarza się, że leczymy zwierzaki. Klub rusza dopiero w przyszłym tygodniu, więc macie czas na zastanowienie. W razie jakichkolwiek pytań wpadajcie śmiało do Oranżerii, znajduje się tuż za głównym budynkiem. - Podnosi rękę i robi nią zamaszysty ruch. Przez okno wpadają białe liście. Magnolia? Każdemu na ławkę spada jeden liść. - To będzie wasza przepustka. Do Oranżerii mają dostęp tylko członkowie klubu, ale ten płatek oferuje wam jednorazowy wstęp. No, to by było na tyle! I mam nadzieję... - Spogląda mi w oczy. - Do zobaczenia.

Soren wychodzi z klasy a nauczyciel zaczyna rozdawać podręczniki. Otwieram mój i zauważam, że praktycznie nic nie pokrywa się z biologią, którą miałam w szkole. Zioła, rośliny magiczne, zwierzęta zwiastunowe... Czym są zwierzęta zwiastunowe?

Pierwsza lekcja mija w miarę sprawnie. Rozglądam się po klasie w poszukiwaniu kogoś równie niezadowolonego jak ja, ale wszyscy są podekscytowani pierwszą lekcją. Każdy jest tak odstawiony... Spoglądam na swoje dresowe spodnie, stare trampki i szarą bluzę którą miałam wczoraj na stołówce. O rany, jest poplamiona! Musiałam ją uwalić sosem na wczorajszej kolacji i nawet tego nie zauważyłam. Nagle robi mi się głupio. Chyba muszę zdobyć jakieś lepsze ciuchy.

Język wspólny okazuje się na szczęście całkiem taki sam jak w liceum, więc czuję się nieco pewniej. To był mój ulubiony przedmiot i na szczęście zdaje się być normalny. Ruszam na ostatnią lekcję - historię - ale na korytarzu przed klasą zastaje rozwrzeszczany tłum dziewczyn.

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz