Rozdział 14

246 19 52
                                    

Następnego dnia staram się porozmawiać z Rodinem, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. To, że nas "przyłapał" nie daje mi spokoju. Nienawidzi Vendettich... Co musiał sobie pomyśleć, widząc nas w środku nocy? Powinnam mu to wyjaśnić.

Wchodzę do klasy, w której mamy historię i orientuję się, że zapomniałam przeczytać lektury na zajęcia. Tyle się działo, że kompletnie o tym zapomniałam... Szybko szukam w telefonie jakiegoś streszczenia. Udaje mi się przeczytać ledwie kilka zdań, zanim do klasy wchodzi profesor Olena.

- Luna, kochana. - Uśmiecha się, rozkładając rzeczy. - Zawsze jesteś dobrze przygotowana, więc może opowiesz wszystkim co sądzisz o Wielkim Zrzeszeniu Magów z tysiąc siedemset osiemdziesiątego drugiego roku?

- Em... - Zastanawiam się jak z tego wybrnąć.

- Pani profesor - Ezio uśmiecha się szeroko. - Jaki jest sens pytać kogoś, kto jest zawsze przygotowany? Na pewno ktoś jeszcze chciałby się wykazać...

- Ja! - Melania niemal nie wyskakuje z krzesła. - Wiem wszystko o Wielkim Zrzeszeniu!

- Cóż za entuzjazm! - Profesorka aż klaszcze w dłonie. - Proszę, Melanio.

Spoglądam na Ezio. Posyła mi bardzo delikatny, niemal niezauważalny uśmiech. Oddycham z ulgą i reszta lekcji upływa w spokoju. Wychodząc z sali, widzę, jak Melania przymila się do chłopaka, który z szerokim uśmiechem znosi wszystkie jej umizgi. Ktokolwiek jest jej pisanym mężem... Już mu współczuję.

Po zajęciach wracam do dormu i przysiadam się do Poli podczas obiadu.

- Hej - mówię, a ona jak zwykle udaje, że nie zwraca na mnie uwagi. - Jak idzie robienie ozdób z Rodinem?

- Spoko. - Wzrusza ramionami. - Nawet nic nie zepsuł.

- Cieszę się. Wiesz może, gdzie go znajdę?

- Nie. Ale jesteśmy umówieni na jutro po lunchu, więc pewnie uda ci się go złapać.

- Dzięki. - Wracam do swojego jedzenia.

- Czy... - mówi po chwili, ciszej niż zawsze. - Dobrze się czujesz?

- Co? Dlaczego pytasz?

- Hm. Bez powodu.

- Nie pytałabyś bez powodu. - Marszczę brwi. - O co chodzi?

- Ugh... - Wzdycha. - Od jakiegoś czasu czuję coś dziwnego w twojej obecności. Bije od ciebie jakiś zły vibe. Wkurza mnie to.

- Ostatnio ktoś próbował mnie utopić - mówię wprost. - Przy użyciu magii. Nie wiem kto to był. Więc nie, nie czuję się dobrze.

- I nie zgłosiłaś tego nikomu? - pyta, a ja przecząco kręcę głową. - Ta moc którą czuję wokół ciebie... Podobne uczucie mam tylko przy dwóch osobach. Olavim i Nariko.

- Co? Myślisz, że któreś z nich...?

- Nie wiem. Teraz ich tu nie ma, ty jesteś sama. A moc nadal gdzieś czuję. Jesteś pewna, że nie jesteś magiczką?

- Ja? W życiu.

- Czasem zdarza się, że magia objawia się...

- Nie jestem magiczką - powtarzam trochę zirytowana.

- Wporzo. Nie było tematu.

- Myślisz, że powinnam to zgłosić? - dopytuję.

- To już twoja prywatna sprawa - rzuca, po czym wstaje i zabiera tacę. - Po prostu uważaj na siebie.

Pola zostawia tacę z ledwo naruszonym jedzeniem i wychodzi ze stołówki. Czuję, że też nie mam ochoty na obiad. Jej słowa w jakiś sposób związały mi żołądek w supeł.

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz