Rozdział 15

246 23 79
                                    

Chłodny wiatr owiewa mi twarz. Słyszę gdzieś skrzek mewy.

Otwieram oczy. Otacza mnie plaża. Plaża...? Skąd się tu wzięłam? I co się stało?

Nie potrafię sobie niczego przypomnieć. Wpatruję się w przepastny błękit wody. Dotykam białego piasku. Jest piękny. Wstaję i podchodzę bliżej morza. Pozwalam falom ochłodzić moje stopy. Tylko ja i szum fal... Jest tak cicho, tak spokojnie... Na tyle, że sama mam ochotę po prostu położyć się i zasnąć. Kładę się na miękkim piasku i wpatruję w małe obłoczki, powoli sunące po niebie.

Zasnąć...


[Luna POV: Madison Beer - Spinnin (Lyrics) ]

- Dzięki Bogom... - Czerwone oczy zaczynają majaczyć w oddali. - Słyszysz mnie?

- T-tak... - Rozglądam się dookoła. W głowie mi huczy i nie mam pojęcia co się stało. Dopiero po chwili dociera do mnie, że jestem w apartamencie Olaviego. Leżę pod kołdrą, w jego łóżku. Przez okno wpada ledwie widoczne, szare światło. - Co ja tu robię?

- Dostałaś ataku paniki. Nie wiedziałem co robić... Użyłem mojej magii, żeby wywołać iluzję w której byś się uspokoiła. Po prostu zasnęłaś i... Cholernie się bałem, że coś mogło pójść nie tak, bo od lat jej nie używam. Robiłem to zupełnie intuicyjnie. - Jego oczy przepełnione są ulgą. - Niczego nie pamiętasz?

- Teraz... Chyba przypominam sobie...

- Pewnie potrzebujesz trochę czasu. Zrobię ci coś do jedzenia, dobrze? Lubisz naleśniki? - Kiwam niepewnie głową, starając się ogarnąć sytuację w której właśnie się znalazłam.

- Nie wstawaj. Potrzebujesz odpoczynku.

- Która godzina?

- Piąta. Po południu. Spałaś ponad dwanaście godzin.

- Cały czas... Byłeś tutaj?

- Oczywiście. Jak mógłbym cię zostawić? Nie byłem pewien co się dzieje, ale gorączka ci spadła i po prostu spałaś. Dlatego czekałem, aż się obudzisz, ale zacząłem się bardzo martwić, czemu tyle to trwa... Całe szczęście, że wszystko skończyło się dobrze.

- Dziękuję... - szepczę starając się otrząsnąć z resztek iluzji i dokładnie przypomnieć sobie co się stało.

Powoli zwlekam się z łóżka. Całe moje ciało jest ociężałe. Pytam Olaviego czy mogę wziąć prysznic, bo czuję, że jestem spocona. Podaje mi zapasowy ręcznik i znikam w łazience. Przyglądam się sobie w lustrze. Wyglądam okropnie. Na szyi widzę plaster. Co się właściwie stało...?

Myję się w zimnej wodzie i po chwili dociera do mnie wszystko co zaszło. Łącznie z faktem, że wybiegłam z pokoju w samej piżamie. Patrzę na szorty z falbankami i przepoconą koszulkę z pingwinem.

- Olavi? - wołam zza drzwi. - Miałbyś może... Jakąś koszulkę?

- Zostawiam pod drzwiami - odpowiada i słyszę jak wraca do kuchni. Otwieram szybko drzwi i biorę czarny, bawełniany T-shirt. Ma specyficzny zapach... Przypomina mi zapach lasu po deszczu. Intensywny i orzeźwiający, ale z drugiej strony ciepły i relaksujący. Przypomina mi... Mój dom.

Zakładam koszulkę. Jest za duża, ale dzięki temu przynajmniej zasłania szorty. Kiedy doprowadzam się do ładu i wychodzę z łazienki na stoliku już czekają dwa talerze z naleśnikami. Patrzę na idealnie zarumienione rulony z owocami i śmietaną.

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz