Epilog

291 19 44
                                    

- Spakowana? - Kiwam głową. Amina patrzy z zażenowaniem na mój mały plecak. - Ciągle nie mam pojęcia, jak dajesz radę się pakować w taki sposób.

- Jedziemy tylko na weekend. - Śmieję się. - Po co ci aż dwie walizki?

- Oj, no wiesz. Nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Mam zapasowe ręczniki, plastry, sandały jakby było ciepło i botki jakby jednak wieczorem było zimno... No co? Jak cię te nowe papucie obetrą, to myślisz, że kto ci uratuje dupę?

- Aura Amina Rakoto, oczywiście. - Kłaniam jej się teatralnie. Odkąd dostała tytuł najwyższej rangi magicznej, stała się szkolną gwiazdą. Jej mgła w końcu uratowała nas wszystkich.

- Wiadomo - mówi z dumą. - No dobra, to zbieraj manatki i lecimy.

- Mogę tylko zahaczyć o jedno miejsce po drodze? Proszę, dosłownie pięć minut.

- Ale tylko pięć minut, bo przegapimy pociąg!

Wychodzimy z dormu. Kwietniowa pogoda jest bardzo łaskawa. Wszystko pięknie zakwitło, a w Aurdelis wreszcie zapanował spokój. Długi wiosenny weekend zaczął się wczoraj i nie można nie skorzystać z tej okazji.

Amina bierze mój plecak i mówi, że będzie czekać na parkingu. Biegnę do skrzydła szpitalnego i wchodzę do ostatniej, prywatnej sali.

- Jak się dzisiaj czujesz? - pytam Ezio i spoglądam na jego spokojną twarz. Wygląda jakby spał, przykryty grubą kołdrą. Odgarniam czarne pukle z jego twarzy i kładę dłoń na lodowatej ręce. - Nie będę mogła przyjść do ciebie przez weekend. Ale jak wrócę, to masz już być zdrowy, okej?

Rany magiczne i fizyczne bardzo się od siebie różnią. Rodin, mimo okropnego postrzału, dość szybko się wykurował za pomocą magii leczniczej. Po ranie postrzałowej została tylko blizna. Ale Ezio...

Wszyscy mówią mi, że mówienie do niego jest bez sensu. Wybuch magii ognia całkowicie odebrał mu świadomość. Wykorzystał całą moc, która pochłonęła jego siły. Magiczni lekarze twierdzą, że niczego nawet nie czuje, pogrążony w głębokiej śpiączce. Ale ja nie mogę się tak po prostu poddać.

Moc Ezio zasiliła mgłę tak mocno, że przeważyła nad Aridamem. Bronił Olaviego, a potem uratował nas wszystkich. Wiem, że zrobił to przeze mnie. Dla mnie. W końcu to ja go poprosiłam, by użył swojej magii.

- Przepraszam cię za wszystko. - Dotykam delikatnie jego policzka, zimnego i białego jak marmur. - Lubisz plażę? Nigdy cię o to nie pytałam. Jak już wyzdrowiejesz, to na pewno kiedyś się wybierzemy. Więc... Więc zdrowiej.

Rzucam mu ostatnie spojrzenie i biegnę na parking. Nie mamy zbyt wiele czasu, a musimy zdążyć na pociąg.

Przyjaciółka uderza w klakson i wskakuję do jej nowej, sportowej fury. Jak się okazuje, z tytułem Aury przychodzi też wiele ofert reklamowych. Aż nie chce mi się wierzyć, że dostała tak drogie auto za darmo. Mówię, że możemy ruszać i Amina z warkotem odpala silnik. Z tyłu siedzą Olavi i Nariko, którzy ku zaskoczeniu wszystkich, całkiem mocno się zaprzyjaźnili.

- No ile można czekać? - Riko przewraca oczami. - Rodin z Polą już pojechali.

- Szkoda, że przegapiłaś ten widok. - Amina chichocze. - Na tym małym skuterku Poli wyglądał jak słoń na kiju od szczotki.

- Jak on się czuje? - Olavi pyta, kładąc delikatnie rękę na moim ramieniu.

- Mam dobre przeczucia - odpowiadam tylko, nie chcąc psuć wesołej atmosfery.

- No to gaz do dechy ekipo, walimy na plaaaażę! - Amina podgłaśnia muzykę w aucie. - Ruszamy!

Zdążamy akurat, kiedy pociąg podjeżdża na stację. Wszyscy siadamy razem w przedziale i jedziemy na plażę w Forceau. To spory kawał drogi, ale uznaliśmy, że po tym wszystkim potrzebujemy wycieczki. Całą drogę żartujemy i przepychamy się. Jedynie Nariko jest zmartwiona. Jej przyjaciel jest w śpiączce. Soren, odkąd wyrzucono go z Aurdelis, nie dał ani jednego znaku życia. I żeby tego było mało, za dwukrotne cofnięcie czasu musi odpowiedzieć przed sądem magicznym. Za uratowanie nas przed Aridamem ją uniewinniono, ale za cofnięcie mnie w czasie... Sprawa jest jeszcze ciągle w toku.

By choć trochę jej ulżyć, razem z Aminą starałyśmy się odnaleźć Sorena, ale nawet przyjaciółce nie udało się go namierzyć. Podobnie jak Asima, którego przymusowo odesłano do stacji w Rakanie, dzień po pokonaniu Aridama. Od tamtej pory nie wiemy, co się z nim dzieje.

Kiedy w końcu dojeżdżamy na miejsce, słońce zbliża się ku zachodowi. Zostawiamy nasze rzeczy w motelu i od razu ruszamy na plażę.

- Wygląda... Dokładnie tak jak wtedy - mówię, wpatrując się w morze, po czym uśmiecham się do Olaviego. - Jak w tamtej wizji, którą mi wywołałeś.

- Naprawdę? - Odwzajemnia uśmiech. - Może dlatego, że już kiedyś tu byłem.

- W końcu! - Zaczynam chichotać. - W końcu jestem na plaży!

- Serio nie byłaś nigdy na plaży? - Nariko robi duże oczy.

- Dlatego czas rozkręcić tę imprezkę. - Amina wyciąga z ogromnej plażowej torby koc. Rodin zdejmuje swój wojskowy plecak i otwiera przekąski. - Żeby ta noc była jeszcze bardziej pamiętna!

- Już jest pamiętna. - Patrzę na nich wszystkich. - Jest... Naprawdę super.

- Mogę cię porwać na moment? - Olavi szepcze mi do ucha.

- Tylko mi się tam nie migdalić za długo! - Amina grozi palcem.

Idziemy spacerem wzdłuż plaży. Olavi trochę niepewnie bierze mnie za rękę.

- Wiem, że mieliśmy robić bardzo małe kroki, ale... - Spogląda na mnie niewinnie. - Nie mogę się powstrzymać.

Pochwyca moją talię i przyciąga do siebie. Smakuje morską solą i wiatrem.

Bryza chłodzi moje rozpalone policzki. Wpatruję się w jego spokojne, rubinowe oczy.

Wtulam się w miękką bluzę, a Olavi otacza mnie swoimi ramionami. Wciągam zapach piniowego lasu. Jak dobrze znów go czuć.

- Nie puszczę cię tak szybko. - Jego aksamitny głos łaskocze mnie w ucho. - Zostańmy tak przez chwilę.

Przytuleni, wpatrujemy się w zachodzące słońce.

[Olavi FINAL POV: Josh Wilson - Things That I'm Afraid Of - polecam bardzo, to już ostatnia piosenka i super podsumowanie tej części! <3]

- Koniec części pierwszej -

Informacje o dalszych losach SPARKLESS w następnym rozdziale!

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz