Na początku dziwnie się czułam z Olavim w tym samym pokoju, ale po kilku godzinach przywykłam do widoku faceta przy biurku Aminy.
Czwartek, pierwszy dzień długiego weekendu. Po południu cały kampus był już pusty, więc zaproponowałam Olaviemu, żeby tym razem przyszedł do mnie, bo mam masę pracy domowej do odrobienia. Olavi przyniósł swoje książki i tablet. Założył słuchawki i spokojnie coś notuje. Niemal nie zwraca na mnie uwagi i w ciszy skupiamy się na swoich zadaniach. Absolutnie mi to nie przeszkadza, bo mam całkiem dużo rzeczy do zrobienia. Esej z historii i biologii, cały arkusz zadań z języka wspólnego i jakaś horrendalna prezentacja z "wychowania rodzinnego". Dodatkowo wisi nade mną druga praca na fotografię, tym razem w temacie abstrakcji. Nietrudno zgadnąć, że kompletnie mi to nie leży.
- Dobra, przerwa - Olavi ucina ciszę i odchyla się na krześle. - Też powinnaś odpocząć. Ślęczymy nad książkami jakieś cztery godziny.
- Faktycznie, już dwudziesta...
- Jesteś głodna? - Kiwam głową. - To chodź do mnie. Coś ugotuję.
- Nie, dziś ja gotuję. - Idę do kuchni i wyciągam składniki. Na szczęście zdążyłam rano zrobić zakupy, bo przez cały długi weekend wszystko jest nieczynne. - Co powiesz na arepas?
- Chętnie spróbuję, cokolwiek to jest. Pomóc ci w czymś?
- Nie trzeba, to dość proste danie. Ale możesz mi opowiedzieć, czego słuchałeś tyle czasu.
- Wykładów z programowania pod silniki gier.
- O - mówię trochę zdziwiona. - Brzmi ciekawie. Chcesz robić gry?
- Mhm. A ty lubisz grać?
- W zasadzie nie wiem. Nigdy nie grałam w żadną grę. - Wzruszam ramionami, trochę zawstydzona. - Popatrz tylko na mój laptop... No chyba, że do gier zaliczasz pasjansa, to tak.
- W takim razie wiem, co będziemy robić później. - Uśmiecha się szeroko. - Myślę, że mam jedną grę, która ci się spodoba.
- Zobaczymy - śmieję się, przewracając arepę na patelni. - Jeśli mogę spytać, to czemu jesteś w takim razie w Aurdelis? Nie lepiej było pójść na politechnikę?
- Ugh... - wzdycha. - Taki był mój plan, tyle że... Rodzice nie liczyli się z moim zdaniem.
- Dlaczego?
- W każdej tak zwanej "szanowanej rodzinie magicznej" standardowo trzeba mieć dwóch potomków. Jednego do przejęcia rodzinnego biznesu, drugiego do bycia magiem. Mój brat ma być następcą w biznesie, więc ja... Cóż. Oczywiście, sprzeciwiłem się im i poszedłem na politechnikę, niestety ich kontakty sięgają całkiem daleko. Ledwo co zacząłem naukę, a praktycznie od razu wyrzucono mnie ze szkoły pod byle pretekstem.
- Rany... - Kręcę głową. - Porąbane.
- Rodzice opłacają mój apartament w Aurdelis, ale poza tym całkowicie odcięli mnie od funduszy. Dorywczo pracuję jako programista prostych stron internetowych. Dzięki temu stać mnie na zakup kursów i uczę się na własną rękę.
- Dlatego wybrałeś najbardziej ścisłe przedmioty w Aurdelis - mówię i zastanawiam się przez chwilę. - A sport i zajęcia magiczne?
- Chodzę na łucznictwo, ale mam zajęcia indywidualne przez moją magię. Boją się, że komuś wyrządzę krzywdę, choć nie wiem, jakbym miał to zrobić. - Uśmiecha się smutno. - Co do magicznych zajęć, to nie mam czego praktykować, bo mojej magii tu nie uczą, więc... To wszystko jest bez sensu.
- To co, według twoich rodziców, miałbyś robić w przyszłości?
- A ja wiem? Pracować w ministerstwie magii albo w wojsku magicznym... Nie interesuje mnie to. Po prostu robię swoje, udając, że pogodziłem się z ich planem.
CZYTASZ
SPARKLESS [W EDYCJI]
Teen FictionW ciągu kilku dni cały świat Luny legł w gruzach. Najpierw wykryto u niej chorobę przez którą musiała pożegnać się z karierą sportową, a później ziścił się jej najgorszy sen - została wylosowana na Wybraną. Mimo bycia niemagiczką, ma dołączyć do szk...