Rozdział 21

217 20 48
                                    

- Nie mogę w to uwierzyć. - Amina kręci głową, kiedy idziemy po lesie. - Czemu Soren miałby ukraść zakładkę Olaviego?

- A po co kradnie się rzecz, która ma czyjeś inicjały? - pytam retorycznie. - Poza tym nawet jeżeli miałby ku temu dobry powód, to... Tak czy siak, musiał włamać się do jego pokoju i szperać w rzeczach. Olavi dostawał tych krwotoków kiedy był bardzo zdenerwowany, więc co jeżeli właśnie wtedy dowiedział się, że Soren jest w coś umoczony?

- Nie mieści mi się to w głowie. W końcu mówimy o Sorenie...

- A wiesz coś więcej o jego rodzicach?

- Pfff... - Zastanawia się. - Są przyjaciółmi moich starych. Ojciec jest trochę sztywny, ale bardzo miły. Matka za to jest bardzo otwarta. Da się z nią pogadać na różne tematy.

- Fekete. - Przypominam sobie nazwisko lekarza prowadzącego. - Wiesz kto to?

- To właśnie matka Sorena. Marta Fekete.

- Była lekarzem prowadzącym Olaviego. Jeżeli Soren jest w cokolwiek zamieszany, to musi to mieć związek z tym. - Myślę głośno.

- Aż tak dobrze ich nie znam, ale nie wydaje mi się, żeby knuli intrygi... Może Nariko wiedziałaby coś więcej, w końcu praktycznie ją wychowywali. Ale jak co, to ja nie pytam. - Amina rozgląda się dookoła. - Nie żebym wątpiła w twoją orientację w terenie, ale jesteś pewna, że dobrze idziemy?

- Mhm. - Kiwam głową. - Pamiętam barierkę, którą minęliśmy. Tu są gęste drzewa, przez które musieliśmy zsiąść z motocyklu i go przeprowadzić. A jechaliśmy tamtą ścieżką. Wieża powinna być już bardzo blisko.

- Zaklęcie maskujące dobrze działa. - Rozgląda się dookoła. - Ale na szczęście, rano padał deszcz.

- Co w związku z tym?

- Mgła lokalizująca. - Porusza znacząco brwiami. - Sekretne zaklęcie rodziny Rakoto. Nie ma go w żadnej książce. To nasza magiczna duma. Tyle lat spędziłam nad uczeniem się tego dziadostwa... W końcu się przyda. - Amina podnosi ręce i szepcze coś pod nosem. Kropelki wody podnoszą się z ziemi a po chwili rozpuszczają i w jednej chwili otacza nas gęsta mgła. - Każde zaklęcie maskujące ma coś w stylu wyłącznika. Moja mgła wskaże magiczny obiekt, który za to odpowiada. Zgarniamy go i maska opada.

Mgła zaczyna podnosić się wyżej, a my powoli idziemy za nią, szukając jakiegoś znaku.

- O, tam! - Pokazuje palcem na drzewo. - Widzisz?

- Liść się świeci. - Kiwam głową. - Mam go zerwać?

- Dasz radę?

- Jasne. - Wchodzę na drzewo. Co jak co, ale robiłam to od dziecka. - Zrobione! Hm, nic się nie dzieje...

- Jeżeli chciałyście zwrócić moją uwagę... - Słyszę znajomy głos. - To proszę.

Asim wyłania się zza mgły a ja schodzę z drzewa. Wygląda inaczej niż kiedy widziałam go ostatnio. Co prawda nadal ma na sobie tę samą skórzaną kurtkę i biały podkoszulek, ale część bujnych loków związał na czubku głowy. Jego zarost też jest znacznie gęstszy niż ostatnio.

- Luna i...?

- Amina Rakoto. - Podaje mu rękę. - Przyjaciółka i seniorka Luny, magiczka wody.

- Słynna mgła rodu Rakoto. - Uśmiecha się kącikiem ust. - Wiele o niej słyszałem, w końcu widzę na żywo.

- Nie ma za co. - Odwzajemnia uśmiech. - Słuchaj Asim, mamy sprawę.

- Skąd znasz moje imię?

- Proszę cię. - Przewraca oczami. - Pokażesz nam swoją wieżę, czy mamy tu tak stać?

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz