Rozdział 19

224 19 34
                                    

Do Zimowego Balu zostały zaledwie dwa dni. Wszyscy wrócili już do szkoły, a zajęcia do normy. Olavi od tamtej pory czuje się dobrze i utrzymujemy ze sobą stały kontakt. Wszystko wydaje się dla odmiany iść w dobrym kierunku.

Kiedy wracam z czwartkowych zajęć, słyszę pingnięcie z telefonu. SMS od Olaviego: "Mam informacje od Aine. Za pół godziny na parkingu?" Odpisuję, że będę i idę szybko się przebrać. Kiedy docieram do pokoju, duża paczka czeka na moim łóżku.

- Leżała pod drzwiami. - Amina patrzy na mnie zainteresowanym wzrokiem. - Zamawiałaś coś?

- Nie... - Podchodzę i rozrywam papier. Białe pudełko z eleganckimi literami R.R.C. - Co to jest?

- Riccardo Roccio Cardo! - wykrzykuje i podbiega do paczki. - Bank obrabowałaś?!

- Przecież mówię, że nic nie zamawiałam. - Sprawdzam etykietę, ale faktycznie jest na moje nazwisko. Otwieram pokrywę pudełka i wyciągam delikatnie papierki, za którymi jest... Suknia.

Jest czerwona i długa. Aksamitny, delikatny materiał... Niesamowicie miękki. Bez ramiączek, z mocno wyciętym dekoltem. Długie rozcięcie z boku i niewielki tren. Nigdy nie widziałam piękniejszej sukienki.

- Wow... - Amina stoi z szeroko otwartymi oczami. - Jest niesamowita. Skąd... Ej, jest dołączona koperta.

Otwieram ją i czytam adnotację: "Widząc ją, pomyślałem o Tobie. - E."

- Ezio - mówię z niedowierzaniem. - To od Ezio.

- Pieprzonego Ezio Vendetti?! - Wyrywa mi karteczkę. - No dziewczyno... To upolowałaś grubą rybę.

- Niczego nie upolowałam! - Wybieram do niego numer. - Nie zamierzam jej przyjąć.

Ezio odbiera niemal od razu i wita mnie rozbawionym głosem.

- Czyli prezent dotarł. Zwrotów nie przyjmuję.

- Co, też dostałeś ją za darmo od sponsorów? - pytam ironicznie.

- Nie, tej nie. Nie wiem, czy dobrze by na mnie leżała. - Śmieje się do słuchawki. - Pomyślałem, że dobrze byś w niej wyglądała, gdyby akurat... Zbliżała się jakaś stosowna okazja do jej założenia. A teraz wybacz, ale muszę kończyć, mam trening.

- Trening czego?

- Miłego dnia, Luna - mówi i rozłącza się.

Znów się szybko rozłączył. Pomyślałabym, że mnie unika, ale najpierw kwiaty, teraz tak drogi prezent... O co mu chodzi?

- Chce, żebyś ją założyła na Zimowy Bal - chichocze Amina, gładząc materiał. - To... To tak jakbyście szli razem.

- Nie, nie założę jej - mówię stanowczo. - Nie mogę. Lubię Ezio, ale...

- Rozumiem. - Kiwa głową. - Zawrócił ci w głowie czerwonooki iluzjonista.

- To nie tak! - Czerwienię się, ale Amina zbywa mnie śmiechem. Sprawdzam godzinę na telefonie. - Kurczę, muszę spadać. Pogadamy jak wrócę!

Wybiegam z dormu i szybkim krokiem idę na parking. Kiedy niemal jestem na miejscu...

- Olavi?! - krzyczę, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

Soren leży na bruku, opierając się ostatkami sił o maskę samochodu. Olavi wpatruje się w niego, a krwiste łzy aż tryskają z jego oczu.

Soren spogląda na mnie błagalnie, nie mogąc złapać oddechu. Olavi... Zabija go.

- Lavi! - Podbiegam i popycham go. - Przestań! Co ty robisz?!

Nagle Olavi zaczyna krzyczeć. Zwijając się z bólu, kładzie się na asfalcie. Nie ogarniam co się dzieje, ale wtedy słyszę za mną dźwięk zatrzaskujących się drzwi samochodowych. Pola i Rodin. Dziewczyna ma oczy skupione na Olavim. Nie myliłam się, kiedy widziałam ją przy kruku. Jej oczy są całe zalane czernią, jak u jakiegoś demona. Co ona mu robi?!

Olavi słabnie i cichnie. Jego głowa zaczyna bezwiednie opadać. Klękam i biorę jego twarz w ręce. Spogląda na mnie jakby dopiero co wybudził się ze snu, a jego oczy są przepełnione bólem. Rodin zaczyna cucić nieprzytomnego Sorena. Wokół nas zbiera się tłum gapiów.

- Pola, proszę...! - Staram się podnieść Laviego. - Wystarczy!

- Przepuśćcie mnie! - Słyszę znajomy głos. Nariko wraz z kilkoma koleżankami przybiega na miejsce i przedziera się przez plotkujących uczniów. Poklepuje po twarzy Sorena. - Na co czekacie?! Ochrona! Wezwijcie ochronę!

Rodin szybkim ruchem chwyta Olaviego za ramiona i od tyłu krępuje jego ręce. Kilku rosłych chłopaków podbiega bliżej i otaczają go. Ale Olavi nawet się nie broni, tylko daje się wyprowadzić.

- To nie jego wina! - krzyczę. - Jest coś, czego nie wiecie, on...

- Nie, Luna - mówi cicho. - To byłem ja.

- Co?

- Straciłem... Straciłem kontrolę - szepcze, a krwawe łzy skapują na bruk. - Przepraszam.

- Wszyscy, rozejść się! - Na miejscu pojawia się dyrektorka. - Strażnicy, eskortujcie rannego do skrzydła szpitalnego. Olavi, za mną do gabinetu.

Patrzę jak Rodin wraz z innymi wyprowadzają go z parkingu. Ogląda się na mnie tylko raz, ale jego wzrok... Jest martwy. Jakby już niczego więcej nie czuł.

Stoję tak, bezsilna, patrząc jak odchodzi.

[Olavi POV: Brian Justin Crum - Creep]

***

- Sorry. - Przerywa ciszę Pola. - Musiałam interweniować.

- C-co mu zrobiłaś?

- Jestem magiem wampirycznym - wzdycha. - Wyssałam energię życiową Olaviego na tyle, by nie mógł już używać magii. Gdybym tego nie zrobiła, zabiłby Sorena.

- Czy on... Przeżyje?

- Soren? Tak. Co do Olaviego... - Kręci głową. - Nie sposób mi wyrokować. Jego energia życiowa była bardzo niska. Aż dziw, że mógł używać magii. Musiałam ją jeszcze bardziej obniżyć, więc... Nie wiem.

- C-co... - Czuję się jakbym była w filmie. Jakbym zobaczyła coś, co nigdy nie miało tak naprawdę miejsca. - Jak...

- Przykro mi - mówi tylko i odchodzi.

Co... Co się teraz stanie?

Dlaczego Olavi to zrobił?

Łzy zaczynają powoli skapywać na ziemię. Kucam i przyglądam się czerwonym plamom. To moja wina, to wszystko moja wina... Powinnam wcześniej coś zrobić, powinnam...

Jestem tak cholernie bezsilna!

Tak samo jak wtedy, kiedy usłyszałam diagnozę. Moja mama płakała, ale ja po prostu stałam, wpatrując się w podłogę. Życie zawaliło mi się na łeb, ale nie byłam w stanie nawet wydać z siebie słowa.

Teraz... Choć łzy płyną po moich policzkach, nadal nie wiem, co zrobić. Nie potrafię niczego zrobić. Obce oczy wpatrują się we mnie, a szum rozmów odbija się od moich uszu. Co mam zrobić...? Jestem nikim. Nie mam magii, żeby cokolwiek zdziałać. Co... Jak...

Wszyscy patrzą na ciebie jak na potwora. Czy tylko ja wiem, że nim nie jesteś? Co mogę zrobić, żeby każdy zobaczył cię tak, jak ja cię widzę?

Olavi, jak mam ci pomóc? Jak mam cię uwolnić? Nie jestem Aine. W tym momencie tak bardzo chciałabym być tą dziewczyną. Powiedzieć ci magiczne słowa, które cię uratują. Ale, niestety, nie jestem nią. Jestem tylko bezużyteczną sobą.

Nie byłam wystarczająco silna, żeby ci pomóc. Pewnie mogłam zrobić więcej, ale... Niczego nie zrobiłam. I niczego nie zrobię.

Przepraszam, że cię zawiodłam.

[Luna POV: Samuel Kim Music feat. lorien_lra - Cyberpunk Edgerunners: Let You Down Emotional Cover]

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz