Rozdział 17

251 19 70
                                    

Jemy i żartujemy, nie zauważając upływu czasu. Za oknem płatki śniegu zaczynają wirować. Wszystko jest... Tak jak powinno być. Chcę zatrzymać ten moment i wypalić go w mojej pamięci. Rozglądam się dookoła i staram się zapamiętać każdy szczegół. Kiedy jednak zauważam godzinę na telefonie, Olavi mówi, że powinniśmy już wracać. Jak to możliwe, że ten dzień tak szybko zleciał?

Wychodzimy z kawiarni i idziemy do auta. Nie mogę się powstrzymać i robię śnieżną kulkę.

- Spróbuj tylko.

- Bo...? - Wyszczerzam zęby formując śnieżkę.

- Tak cię natrę śniegiem, że pożałujesz - mówi poważnym głosem. - Nie żartuję.

- Będzie tego warte. - Rzucam śnieżkę prosto w jego twarz i wybucham śmiechem. - Nawet się nie broniłeś!

- Zacznij uciekać. - Jego głos jest przerażająco spokojny. - Bo masz już przechlapane.

- Taki jesteś pewny siebie? - śmieję się kiedy Olavi mnie goni. Naprawdę nie żartował! Biegnę umiarkowanie, ale kiedy niemal mnie dogania, przyspieszam na tyle, że nie daje rady mnie złapać. - Przypominam, że jestem sprinterką!

- Ajj! - Próbuje mnie złapać, ale za każdym razem uciekam w ostatniej chwili. - Mam na to sposób.

- Ta? Niby jaki? - pytam, biegnąc i unikając jego prób złapania mnie. Nagle widzę przed sobą ślepy zaułek.

- Właśnie taki - mówi triumfalnie, kiedy odwracam się w jego stronę. - Teraz mi nie uciekniesz.

- Tyle, że nie ma tu śniegu.

- Tu nie, ale... - Uśmiecha się zadziornie, chwyta mnie pod pośladkami i przerzuca przez ramię. - Zaraz wylądujesz w zaspie!

- Nie, puszczaj! - Śmieję się i staram wyrwać. - Puść mnie!

- Jak sobie życzysz! - Wrzuca mnie prosto w zaspę.

- Lavi! - Wstaję i otrzepuję się ze śniegu.

- Jak mnie nazwałaś? - pyta nagle, poważnym tonem.

- Przepraszam. - Nieświadomie skróciłam jego imię. - Samo tak wyszło. Nie lubisz?

- Nie, nie... Jest w porządku. - Podchodzi bliżej. - Masz sporo śniegu w kapturze. Poczekaj, wytrzepię go. - Twarz Olaviego jest zaledwie kilka milimetrów od mojej. Co prawda widziałam już go z bliska w moich snach, ale... To nie był on. Teraz... To zupełnie co innego. Zaczynam czuć dziwne mrowienie na twarzy i w dłoniach. - Wracamy?

- T-tak... - mówię, ale Olavi nie odsuwa się. Patrzy na mnie intensywnie. - La-

Olavi nachyla się i delikatnie przykłada swoje usta do moich.

Czas na chwilę się zatrzymuje, kiedy czuję jego miękkie wargi i ciepły oddech. Jestem zaskoczona, ale nie odsuwam się. Pocałunek jest lekki, delikatny i trwa zaledwie chwilę. Olavi odsuwa się i widzę, jak jego rubinowe oczy lśnią.

- Przepraszam - szepcze. - Nie wiem co... Nie wiem co mnie opętało.

- Lavi...

- Wracajmy. - Nastrój nagle pryska, a Olavi zamyka się w sobie. - Zapomnij o tym.

Nie wiem co powiedzieć, więc nie mówię nic. Wsiadamy do samochodu i droga powrotna mija nam w ciszy. Mam wrażenie, że Olavi chce coś powiedzieć, ale powstrzymuje się, a ja nie naciskam. Sama mam mętlik w głowie. Staram się uspokoić moje walące jak młot serce. Nie spodziewałam się pocałunku, ale w chwili kiedy nasze usta się zetknęły... Nie chciałam go od siebie odsunąć. Sama jestem tym zaskoczona, ale czułam się dobrze.

SPARKLESS [W EDYCJI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz