Rozdział 1.1

49 4 2
                                    

Pochodzenie: między akceptacją a odrzuceniem

Cienie dwójki podróżnych stawały się coraz dłuższe wraz z powoli chowającym się słońcem, którego ostatnie promienie oświetlały zamek. Damona na chwilę wstrzymała oddech na widok potężnej budowli i uniosła głowę do góry, aby móc zobaczyć wieże niknące w ciemności. Spojrzała na ojca, który jechał obok niej. We włosach Galona znajdowały się liczne siwe pasemka, lecz pomimo wieku oczy dalej błyszczały. Na ustach mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech, a po chwili odwrócił się do niej, jakby poczuł, że mu się przygląda.

– Tu się zatrzymamy? Jesteś pewien, że nas nie wyrzucą, tato? – przerwała ciszę.

– To jest nasz cel, Damono.

– Naprawdę? Nie sądzę, by to jakoś się wiązało z moim pochodzeniem.

– Wszystko się wyjaśni.

Dziewczyna odruchowo poprawiła kaptur, kiedy się zatrzymali. Spojrzała jeszcze raz na zamek, który górował nad miastem, przez które przejechali.

– Damono, pamiętaj, żeby nie ściągać kaptura – przypomniał dziewczynie towarzysz, po tym jak zsiadł z konia.

– Tato, przecież wiem, nie musisz mi o tym przypominać – zwróciła uwagę Galonowi, który uśmiechnął się życzliwie.

Zeskoczyła na bruk i przez chwilę przyglądała się zamkowi, który wyglądał zupełnie inaczej od tego, który widziała za morzem. Tamten był zdecydowanie niższy i bardziej przysadzisty, a przez małe okna strzelnicze wpadało niewiele światła. Ten natomiast charakteryzował się licznymi oknami, część ozdobiona została witrażami. Dziewczyna zwróciła też uwagę na straże patrolujące zamek. Ich sylwetki były ledwie widoczne na tle nocnego nieba.

Przekroczyli bramę i wkroczyli na wspaniały dziedziniec ze stojącą na środku fontanną przedstawiającą smoka, z którego pyska zamiast ognia wylatywała woda. Dziewczyna patrzyła na nią dłuższą chwilę, w tym czasie Galon podszedł do strażnika. Podeszła bliżej posągu, chcąc przyjrzeć się szczegółom. Otworzyła szerzej usta ze zdumienia, kiedy dostrzegła wyryte łuski. Przez myśl przeszło jej, że to smok zaklęty w kamień jak w jednej z bajek na dobranoc. Tata opowiadał jej wiele baśni, a ona chciała wierzyć, że są prawdą. Uśmiechnęła się na to wspomnienie.

Jednak miejsce, w którym się znalazła w ogóle nie przypominało przytulnej chaty. Odwróciła się, szukając ponownie wzrokiem Galona, lecz ten dalej rozmawiał ze strażnikiem, od czasu do czasu zerkając w jej stronę, jakby chciał się upewnić, że nie uciekła. Damona nie słyszała, co dokładnie mówi, ale po chwili wartownik zniknął we wnętrzu zamku. Postanowiła cierpliwie czekać na rozwój wydarzeń, a z każdą chwilą jej niepokój wzrastał. Pogłaskała delikatnie konia po chrapach.

Po chwili oderwała rękę, gdy usłyszała za sobą kroki. Odruchowo poprawiła kaptur i odwróciła głowę. Kątem oka zauważyła chłopaka, który bez słowa odebrał od niej cugle.

– Chwila, a co z bagażami? – zaprotestowała, wskazując na torby po obu bokach konia. Ten jednak nie odpowiedział. – Gbur – mruknęła do siebie.

Usłyszała kolejne kroki – tym razem znajome. Galon podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu.

– Spokojnie, wszystkim się zajmą, chociaż nie sądzę, by byli zachwyceni, że muszą to robić o tej porze. – Galon uśmiechnął się wyrozumiale do córki.

– Mógłby odpowiedzieć – odparła z wyrzutem. – Trzy słowa by wystarczyły.

Galon pokręcił głową.

– Tu panują inne zasady niż w wioskach, w których byliśmy. Możesz mi wierzyć, że tu dostałby pochwałę za to, że nie było go słychać.

– Ale zadałam pytanie – zaprotestowała. Nie zamierzała odpuszczać.

Siostry blasku i cienia [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz