Rozdział 11

4.5K 123 135
                                    

♥ ♥ ♥ ♥
                                        Victoria

Zaczęłam w panice ogarniać swój pokój. Dosłownie za moment ma przyjść, Kai, na korepetycje z matematyki, a mój pokój wygląda jakby przeszedł, przez jakieś pieprzone tornado.

Byłam przekonana, że nie zdążę z posprzątaniem tego bałaganu. Włączyłam głośną muzykę, próbując skoncentrować się na sprzątaniu. Zamiatałam i tańczyłam jednocześnie, śpiewając do muzyki na całe gardło.

No April rain, no flowers bloom
No wedding Saturday within the month of June
But what it is, is something true
Made up of these three words that I must say to you

I just called to say I love you
I just called to say how much I care
I just called to say I love you
And I mean it from the bottom of my heart

No summer's high, no warm July
No harvest moon to light one tender August night
No autumn breeze, no falling leaves
Not even time for birds to fly to southern skies.

Zapewne śmiesznie improwizowałam, choć byłam pewna, że wokalnie pozostawiam wiele do życzenia.

Z miotłą w dłoniach, wyginałam się i tańczyłam po swoim pokoju, jak jakieś psychiczne widmo. Może było to dziwaczne, ale w zamęcie sprzątania, wydawało mi się to zabawne. Nagle muzyka umilkła, przerywając moją chwilową ekstazę tańca.

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam ze schodów prawie się po drodze wywracając.

Tam, przy drzwiach, zauważyłam brata z cwanym uśmiechem, który właśnie przybijał piątkę z chłopakiem.

— Viczka, ktoś do cieebieee - krzyknął brat, przez co pokazałam mu środkowy palec.

—  Cześć księżniczko - uniósł kącik ust.

— Cześć - rzuciłam nieco zadyszana od nagłego biegu po schodach.

— Księżniczko - sarknął, Nico. - Jej do ksiezniczki daleko brakuje. Już wolałem ksywkę, wiedzma.

— Ryj, Nico - wysyczałam.

Kai wydawał się rozbawiony naszą wymiana zdan.

— Serio, dobrze że jesteś. Gdybys, kurwa slyszał jej krzyki wokalne. Moje uszy domagaja sie aparatu sluchowego.

— Nicholas, zmiataj stąd.

— Dzięki ziom za ostrzeżenie - zaśmiał się, Kai. - Będę pamiętał, że słaba z niej piosenkarka.

Idioci.

Rzuciłam bratu ostrzegawcze spojrzenie, które wyraźnie mówiło, żeby się nie odzywał ani nie przeszkadzał. Z uśmiechem, który wydawał się zyskać na sile, poszedł do salonu, żeby zagrać w konsolę.

Chwilę później zjawił się Rolly, który zaczął szczekać i warczeć na chłopaka, jakby instynktownie wykrył, że jest kimś nowym i nieznajomym.

Albo go nie lubi.

— Chyba mnie nie lubi - zacmokał. - Szkoda.

— Idziemy na górę? - zapytałam, przegryzając wewnętrzna cześć policzka.

Chłopak przytaknął głowa, dodając przy tym swoje złośliwe uśmieszki, na które przewróciłam tylko oczami.

Gdy weszliśmy do środka, zaczął się rozglądać po moim pokoju i kiwnął z uznaniem głową. Mimowolnie zmarszczyłam brwi, a on tylko wzruszył ramionami, emanując sarkazmem.

United in painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz