Rozdział 38

4.4K 122 92
                                    

♥ ♥ ♥ ♥
                                        Victoria

Zawsze jest jakieś światełko w tunelu.

Zawsze istnieje to małe, lśniące światełko w tunelu, które daje nadzieję nawet w najciemniejszych chwilach. Nawet gdy wszystko wydaje się beznadziejne, zawsze istnieje możliwość przezwyciężenia trudności.

Przynajmniej.. zawsze mam taką nadzieje.

Kwiecień zawitał w Forest city szybciej, niż myślałam. Teoretycznie cieszyłabym się z tego, aczkolwiek przeraża mnie fakt, że testy coraz bliżej. Myśl o tym, że za chwilę będę musiała wybrać jakieś studia również nie daje mi spokoju. Czuję straszną presję przed wyborem, a także mam.. pewne obiekcje.

Sprawa z Michaelem została wyjaśniona. W końcu odszedł. Zniknął szybciej niż bym pomyślała. Udało się.

Przewiesiłam torebkę przez ramię i zaczęłam schodzić po schodach, odczuwając ulgę. Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam brata siedzącego przy stole, który zajmował się klasycznym porannym posiłkiem - miską płatków śniadaniowych.

Nie mogłam się powstrzymać przed uśmiechem, widząc tę scenę. Podeszłam do blatu, gdzie zlokalizowałam misę z owocami, więc chwyciłam jablko, po czym z wyraźnym zapałem wzięłam gryz.

— Co tam Nichoś?

— Nazwij mnie tak jeszcze raz, a dostaniesz lepe.

Przewróciłam oczami.

— Kiedy weźmiesz ślub z płatkami?

— Wtedy, kiedy zaczniesz kochać Robinson.

Parsknęłam głośnym śmiechem, przez co zasłoniłam usta dłonią. Co za idiota. Chwile później usłyszałam głośny stukot szpilek, a później postać mamy, która rozmawiała entuzjastycznie przez telefon.

— To świetna informacja, ale jakim cudem? Nie sądzisz, że to specjalnie? Może jakiś plan szykuje?

Weszła do kuchni i rzuciła nam szybkie uśmiechy.

Do kuchni również wszedł Alex, który poprawiał swój krawat, po czym pomachał w nasza stronę.

— Co tam u was? Jakieś plany na rozpierduche w szkole? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.

— Ta, zrzucenie bomby - mruknal brat.

— No i elegancko.

Zaśmiałam się cicho.

— Słuchajcie - mama klasnęła w dłonie. - Dowiedziałam się niebywałej informacji. Michael odszedł.

Nic nowego.

— To świetnie - stwierdził Alex, całując mamę. - W końcu możesz odetchnąć bez ciągłego spięcia.

Spojrzała mama w moim kierunku przez co zmarszczyłam brwi. Obawiam się pytania, które zadręcza aktualnie jej głowę.

— Vi, kiedy zaprosisz Hugo na kolacje do nas?

Zapytala, przez co zakrztusiłam się jabłkiem. I całe szczęście w domu rozległ sie dźwięk trąbienia, na co odetchnęłam z ulga.

Mama zmarszczyła brwi, a ja wzruszyłam ramionami, idąc w kierunku wyjścia.

— Nicholas ruszaj dupe. Cześć mamo i pa Alex.

— Ciao, zróbcie zadymkę w szkole - rzucił na koniec Alex, przez co mama mu posłała politowane spojrzenie.

Wyszłam na zewnątrz, a moje oczy natychmiast spotkały chłopaka w białej koszulce i czarnych jeansach. Jego okulary przeciwsłoneczne dodawały mu uroku, sprawiając, że wyglądał cholernie dobrze.

United in painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz