Rozdział 36

4.3K 121 168
                                    

  ♥ ♥ ♥ ♥
Victoria

Budzik zaczął głośno dzwonić, drażniąc mnie swoim uporczywym dźwiękiem przez co moje wnętrzności wręcz krzyczały o spokój.

Wkurzona, sięgnęłam w ciemności ręką w kierunku dźwięku, a w rezultacie moje niedokładne ruchy sprawiły, że zrzuciłam przedmiot na podłogę.

Chociaż się zamknął. Tyle dobrego.

Chwilę leżałam na łóżku, starając się wygrać jeszcze trochę czasu, ale myśli nie dawały mi spokoju. Wstałam z kocem na ramieniu i zdecydowanie przeciągnęłam się, zanim skierowałam się do łazienki.

Przyjemny strumień wody pod prysznicem choć trochę odprężył mnie, ale nie mogłam pozbyć się poczucia zmęczenia. Szczotkując zęby, spojrzałam w lustro, które odbiło moją twarz. Była tak.. nijaka.

Taka.. smutna.
Zmęczona i wykończona.

Miałam pełno myśli w głowie. Nadal mam słowa Kai'a w pamięci. On.. coś do mnie czuje.. cholera jasna. To skomplikowane, bo.. kocham tylko jedna osobę, ale.. nie zaprzeczę tez uczucia do Kai'a.

Do tego Hugo, który nadal się nie obudził.
Mija właśnie miesiąc..

Poprosiłam mamę, by dała mu ochroniarzy. Tak na wszelki wypadek.. zgodziła się, chociaż nadal ma na mnie focha.

Papiery, które zdobyłam dla Michaela nadal leżą u mnie w biurku. Chce poczekać i przemyśleć wszystko na spokojnie. Licze.. że Hugo się obudzi i razem się uwolnimy.

Nie oddam Michaelowi papierów, póki nie potwierdzi, że zostawi tez Hugo. A wiem, ze odpuści, bo sama Rosalie wspomniała, że na niczym innym mu nie zależy.  

Wprowadziwszy w ciało trochę świeżości poprzez prysznic, ubrałam się w luźny dres, nie mając dzisiaj ochoty na skomplikowane stroje. Zawiązałam ściągacz na spodniach i przystąpiłam do pakowania zeszytów do swojej torebki. Po chwili wstałam z fotela i wyszłam z pokoju.

Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie natknęłam się na brata, który stał przy otwartej lodówce.

— Mam te moc, mam te moc i wpierdole wszystko w jedną noc - odwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem. - Ale kurwa mamy dzień. Twój dzień i mój. Uroooodzinkiii siska!

Uniosłam cierpko kącik ust. No tak, osiemnaste urodziny.

— Najlepszego, Nico.

— Ale się wzruszyłem - rzekł z ironia i przyłożył dłoń do serca. - Moja kolej siksa. Droga siostrzyczko, z okazji urodzin życzę Ci tyle miłości, ile masz kłopotów na matematyce, tyle radości, ile masz nieodebranych wiadomości, i tyle szczęścia, ile razy zapomniałaś hasła do konta na Instagramie. Niech Twój dzień będzie równie piękny jak selfie z filtrem. I żebyś w końcu kupiła mózg. Tylko nie na przecenie w chujowym targu.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, a po chwili parsknęłam głośnym śmiechem. Nicholas zawsze był pomysłowy, ale nie sądziłam, że aż tak kreatywny.

I to moment w którym mnie rozweselił. Po chwili odwrócił się i sięgnął po babeczkę z świeczką, która ma numerek 18. Nadal nie mogę uwierzyć, że już jestem pełnoletnia. Czuje się.. tak samo? Ale trochę inaczej, ciężko określić.

Tak, pogodziliśmy się. Wybaczyłam mu nieszczęsny moment z Rosalie.

Ale tej suce nigdy nie wybaczę.

— Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczkę, siksa.

Jest tylko jedno marzenie, które chciałbym by się spełniło. Nic innego nie wypełnia moich myśli tak bardzo jak to jedno życzenie – żeby się obudził.

United in painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz