Rozdział 35

3.7K 111 35
                                    

                                        ♥ ♥ ♥ ♥
                                        Victoria

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, a świat wokół mnie kręcił się jak szalona karuzela. Z trudem otworzyłam oczy i ze zmrużonymi powiekami zaczęłam rozglądać się  po nieznajomym pomieszczeniu.

Moje zmęczone oczy zatrzymały się na postaci chłopaka śpiącego obok mnie. Moje serce zabiło szybciej, kiedy zorientowałam się, gdzie jestem. U Kai'a.

Przesunęłam się trochę na łóżku, próbując zrozumieć, co się stało. Spostrzegłam, że jestem w bieliźnie, wiec.. raczej do niczego nie doszło.

Z pewnością, bo kto by zakładał z powrotem bieliznę?
Musiałam zasnąć..

Ulga.

Wzrok znów spoczął na chłopaku, który spokojnie oddychał.

Skoro on spał, a ja miałam chwilę dla siebie. To.. mogę poszukać kluczy. Zaczęłam przeszukiwać pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu moich ubrań.

— Znowu przesadziłaś, Vi z alkoholem - mruknęłam do siebie z politowaniem. - Ogranicz go.

Z ulgą zauważyłam swoje ubrania na krześle przy oknie. Szybko je na siebie włożyłam, a następnie zaczęłam ostrożnie przeszukiwać pokój, szukając spodni chłopaka w nadziei, że znajdę w nich klucze do gabinetu jego ojca.

Mój wzrok w końcu znalazł odpowiednią parę, a klucze w kieszeni sprawiły, że poczułam ulgę. Zebrałam je i poczułam strach, gdy nagle chłopak się poruszył, a później ulgę, bo poszedł spać dalej.

Zawiesiłam klucze na palcu, aby nie zgubić ich po drodze (bo u mnie różnie) i z cichym westchnieniem wyszłam z pokoju. Wcześniej stanęłam na progu, rzucając ostatnie spojrzenie na śpiącego chłopaka.

— Przepraszam, ale.. musze - szepnęłam spoglądając na podloge. - Nie mam innego wyjścia.

Cichutko zamknęłam drzwi i przygryzlam wewnętrzna cześć policzka. Czuje wyrzuty sumienia. Ogromne. Przeszłam przez korytarz z nadzieją, że klucze, które teraz trzymam, będą na pewno do gabinetu jego ojca.

Jednak najgorsze ze wszystkiego jest znalezienie tego gabinetu. Ten dom jest wielki, a ja nie mam czasu na szukanie.

I nagle olśniło mnie.

W pośpiechu sięgnęłam do torebki i wyjęłam komórkę. Przesunęłam palcem po ekranie, aż znalazłam numer do Marcusa, po czym nacisnęłam przycisk dzwonienia. Wyczekiwałam, aż odezwie się ktoś z drugiej strony, a gdy w końcu go usłyszałam, odetchnęłam z ulga.

— Rossi, wiesz która jest godzina? Ja śpię.

— Potrzebuje pomocy.

— Co jest? - jego głos stał się poważniejszy.

Martwi się, jak słodko.

Wiesz gdzie dokładnie jest gabinet ojca Kai'a? Mam klucze, ale nie wiem, gdzie dokładnie znajduje się pomieszczenie. Nie mam zbyt wiele czasu - wyszeptałam.

— Ja pierdole, Rossi. Pojebalo cię? Wez te klucze i spierdalaj stamtąd, jak ktoś ciebie tam nakryje, to zabija ciebie. Czekaj, podjadę po ciebie.

— Nie, dam radę. Powiedz tylko, gdzie jest.

— Cholera, jest na drugim pietrze, musisz skręcić w lewo, a potem iść prosto. Yy.. tam będziesz miała taki skręt i tam będą takie czarne wielkie drzwi dwuskrzydłowe. Ze złotymi zdobieniami. To gabinet. Cholera Rossi.. nie powinnaś.

United in painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz