Rozdział 43

3.9K 114 56
                                    

♥ ♥ ♥ ♥
                                         Victoria

Po burzy zawsze wychodzi tęcza.

Powoli otwierałam oczy, przymrużając je na światło, które mnie oślepiało. Czułam, że leżę na miękkim łóżku. Całe otoczenie wydawało się takie obce, takie białe i czyste. Mój umysł zdawał się wyplątywać z mgły, stopniowo odzyskując świadomość.

Gdzie jestem?

Słyszałam szmer rozmów, głosy przeplatane dźwiękami sprzętu medycznego. Przymknęłam oczy na moment, a kiedy je otworzyłam ponownie, dostrzegłam biały sufit. Podniosłam rękę i zobaczyłam cienka igle, wprowadzona w moją żyłę, co wskazywało na to, że byłam podłączona do kroplówki

Jestem w szpitalu.

— Poważnie mówię, jeśli Pan stąd nie wyjdzie, to wezwę ochronę.

— To niech se Pani wzywa nawet wojsko. Mam to w dupie. Nigdzie się nie ruszam - usłyszałam męski, znajomy głos, lekko ochrypły.

Kobieta cicho westchnęła, a ja odwróciłam głowę w kierunku głosów. Ujrzałam Hugo, siedzącego na krześle z założonymi rękoma. Wpatrywał się w punkt przed sobą. Trochę zdziwiło mnie jego ubranie, bo jego biała koszulka była ubrudzona czarnym smarem.

I chyba musiał poczuć, że się na niego gapie, bo po chwili uniósł na mnie spojrzenie. Nie zdążyłam się nawet zastanowić, gdy pochylił się do przodu, chwytając moje dłonie.

— Vi, jak sie czujesz? - zaczął wypytywać, obserwując każdy możliwy szczegół.

To urocze, a ja właśnie wpadłam na plan. Bardzo głupi plan.
Victoria Rossi, chyba wraca do gry.

— Oh, jak dobrze, że się Pani obudziła. Może Pani uda się wygonić chłopaka, bo jest okropnie uparty. Od trzech dni siedzi tutaj i nie zamierza wychodzić - westchnęła. - Potrzebuje w spokoju zbadać Pani stan, a chłopak przeszkadza.

Miałam ochotę parsknąć śmiechem.

— Pani też mi przeszkadza - zmrużył złowrogo oczy. - Lubię ciszę, a Pani ciagle rozmawia.

Odchrząknęłam i zmarszczyłam lekko brwi, udając zdezorientowaną. Pomrugałam kilkukrotnie i wyrwałam się z uścisku chłopaka, przez co zmarszczył niemal odrazu brwi.

— Nie wiem.. kim jesteś. I co ja tutaj robię? - zaczęłam spanikowana.

Oczy Hugo wydawały sie być wielkości piłeczek golfowych. Jego wyraz twarzy zamarł, a ja ledwo powstrzymywałam się przed zaśmianiem.

Spojrzał na lekarkę, która również była zdziwiona i zaczęła przeglądać papiery.

— Nie ma żadnego urazu? - wycedził po kolei. - Mówiliście, kurwa, że nie ma żadnego urazu głowy - warknął.

— Bo.. nie ma. Badania wskazują jasno i wyraźnie, że mózg w pełni dobrze funkcjonuje - zaczęła nerwowo. - Nie rozumiem skąd ten brak pamięci. Może... skutek uboczny toksycznego powietrza, którego zbyt dużo się nawdychała?

— Nie rozumiem co sie dzieje..

— Victoria, to ja.. Hugo. Nie pamiętasz?

Pokręciłam głową.

Jego skrzywiona mina sprawiła, że już dłużej nie mogłam i wybuchłam tak głośnym śmiechem, że pewnie słychać mnie na Himalajach. Brunet zmarszczył brwi, a po chwili wyraźna ulga wymalowała sie na jego buzi.

Lekarka nadal z dziwnym wyrazem twarzy patrzyła oglądając papiery, a ja chwyciłam sie brzucha, który od tego śmiechu zaczął mnie ściskać.

— Gdybyś widział swoją minę - Zaśmiałam się.

United in painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz