Rozdział 25

4.8K 127 175
                                    

                                        ♥ ♥ ♥ ♥
               Victoria

Czasem nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie boją się nazwać rzeczy po imieniu, nawet jeśli cały świat widzi, że to coś więcej.

Po co ukrywać najpiękniejsze relacje za pozornie zwyczajnymi słowami, tak jakbyśmy byli tylko widzami w spektaklu, którego prawdziwa treść ukryta jest za kulisami życia.

— Nazwał mnie koleżanka, rozumiesz? - warknęłam, kończąc makijaż przed toaletką.

— Może się przejęzyczył? - próbowała mnie uspokoić przyjaciółka. Spojrzałam na nią z uniesioną brwią i prychnęłam.

— Mówił to poważnie. Ale wiesz co? Mam to już w dupie.

Dwubiegunowość? Zdecydowanie.

— Co zamierzasz?

— Skoro uważa mnie za koleżankę, to spoko. Od dzisiaj koniec dotykania i przyjemności. Niech spierdala. Tylko czyste koleżeństwo.

— Aha, czyli zamierzasz być zimną suką, która sprawi, że zatęskni i zrozumie, co stracił?

— Bingo, moja piękna przyjaciółko - uśmiechnęłam się. - Specjalnie na tę imprezę ubiorę się wyzywająco i niech tylko spróbuje mnie dotknąć, a przysięgam, że dostanie w ryj.

Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która wydawała się być rozbawiona moim uzgodnieniem.

Jej szelmowski uśmiech i lekko podniesiona brew mówiły więcej niż tysiąc słów. Wyraźnie nie była przekonana, że moje postanowienie o traktowaniu chłopaka na dystans, jest na poważnie.

A ja mówię całkiem serio.

— Założę się o milion, że dotknie ciebie i już zmiękniesz - zaśmiał sie Liam, który wyszedł z toalety.

Przewróciłam oczami.

— Zobaczycie, że tak nie będzie. A milion będzie mój.

— Jasne - powiedzieli równo. - Tak w ogóle widziałem Kai'a kilka minut temu na korytarzu. Myślałem, że to moje zwidy, ale on serio tu kurwa jest. Jebany pantofel jest wszędzie. Chyba, że to jego brat bliźniak.

Starałam się powstrzymać śmiech, gdyż nadal nie rozumiem, dlaczego Liam ma takie uprzedzenia wobec, Kai'a. W końcu, o ile mi wiadomo, nie popełnił on żadnego rażącego czynu wobec niego.

Mimo to, słysząc jego sarkastyczne uwagi na temat szatyna, poczułam, że kryje się za nimi coś więcej niż tylko zwykła niechęć.

— Może dla naszej, Vi przyjechał - zaczęła blondynka, na co przewróciłam oczami.

— Przyjechał z kumplami - wymamrotałam.

— Wiedziałaś, że tu jest i nic nam nie powiedziałaś? - uniósł brwi Liam, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. - Cholera, mamy 15 minut. Dalej i idziemy. Już nie gadajmy o tym deklu, bo mi ciśnienie skacze.

Zaśmiałam się.

Kiedy w końcu udało mi się skończyć swój makijaż, położyłam pędzel i podniosłam się z krzesła z pewnym uśmiechem na ustach. Nadszedł czas na ostatni krok, czyli ubranie sukienki.

Chwyciłam ubranie i ruszyłam w kierunku toalety, gdzie miałam zamiar się przebrać. Ubrałam czerwoną sukienkę, marszczoną z odkrytymi plecami.

Poprawiłam swoje kręcone włosy przed lustrem i wyszłam z łazienki, kierując się w stronę toaletki, by jeszcze nałożyć błyszczyk na swoje usta.

United in painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz