Octavia widząc odpływające oczy Indry wzięła parę głębszych oddechów i zachowała zimną krew podczas gdy Gaia starała się opanować trzęsące się zakrwawione ręce. Do izby po chwili przyszła Diyoza, Hope i Jordan. Hope wzięła Gaie na bok, a Diyoza podeszła do Indry.
- Potrzebujemy adrenaliny- oznajmiła Diyoza wysyłając Octavie po strzykawkę i lek. Octavia oddalając Diyozie swoje rękawiczki odeszła, a następnie otworzyła szkatułkę z lekami. Szukanie adrenaliny wśród tak małej ilości leków nie sprawiło jej wielu trudności. Wzięła małą ampułkę i strzykawkę, po czym podała starszej kobiecie- Zdejmij jej bluzkę- dodała uzupełniając strzykawkę substancją- Jordan musisz opatrzyć lewą dłoń Indry- mówiła. Gdy ramię ciemnoskórej wojowniczki było już odkryte, z ogromną precyzją i szybkim ruchem wbiła w ramię rannej igłę i wpuściła w mięsień andrenalinę. Oczy Indry wciąż były niewyraźne, ale była już w lepszym stanie niż wchodząc do kapsuły- Co z Lexą- zapytała pomagając Jordanowi opatrywać rany.
- Jest z nią lepiej niż z Indrą. Dlatego Clarke kazała nam pomóc tutaj- odpowiedział, a Charmaine skupiła się na palcach Indry. Zaczęła od poprawiania krzywo założonych przez Octavie usztywnień, a następnie zaczęła badań pozostałe opuchnięte kostki.
- Te są wybite- powiedziała Diyoza patrząc na Indrę- Muszę Ci je nastawić. Będzie bolało- dodała, a Indra skinęła lekko głową i zacisnęła zęby. W tym samym momencie uspokojona już Gaia podeszła do matki, złapała ją za bark i spojrzała w jej oczy mówiąc "Jestem przy Tobie" "Ste yuj" co dodało kobiecie trochę otuchy. Chwilę później po izbie rozległ się przerażający krzyk Indry- Jeszcze tylko raz, okej?- zapewniała nastawiając kolejną kostkę.
- Ma słaby oddech- oznajmiła wciąż drżącym głosem Gaia, a Jordan podał jej maskę z długim przewodem podłączonym do niewielkiego rozmiaru maszyny leżącej na podłodze. Była strażniczka płomienia przyłożyła maskę do ust i nosa Indry, a Jordan ją włączył. Ogromne ilości pary odchodziły od maski, a Gaia spojrzała na Charmaine.
- Wyjdzie z tego?- zapytała.
- Z pewnością- zapewniała przyglądając się usztywnieniom i opatrunkom- Chyba już wszystko- dodała- Wszystko leży w rękach Indry- powiedziała wyrzucając rękawiczki do kosza i myjąc zakrwawione ręce i bluzkę z krwii. Chwilę później Indra zasnęła że zmęczenia, a Gaia nie odstępywała jej łóżka ani na krok. W tym czasie Jordan i Hope oparli się o ścianę, a Charmaine usiadła na małym taborecie- Kto pełni wartę?- zapytała.
- Raven i Miller- odpowiedziała Hope wzdychając. W tym samym czasie Clarke opanowała już krwotok Lexy i opatrzyła ranę kawałkiem swojej starej bluzki. Komandor Lexa była już w stanie samodzielnie usiąść na łóżku, lecz w trakcie próby podniesienia się, Clarke przytrzymała mocniej jej rękę i spojrzała prosto w oczy zabraniając się ruszać. Na widok poprawy stanu komandora, Murphy wyszedł z pokoju.
- Musisz odpocząć- powiedziała Clarke unosząc brwii.
- Clarke. Muszę wrócić...
- Nie możesz- zapewniała.
- On ma kogoś, kto może nam pomóc- oznajmiła cichym lekko ochrypiałym głosem.
- Potrzebujesz odpoczynku. Jutro razem pójdziemy- odparła, a usta Lexy lekko otworzyły się.
- Nie możesz- odpowiedziała po paru sekundach ciszy- Muszę zrobić to sama- dodała.
- Nie mogę stracić Cię poraz kolejny Lexa. Nie pozwolę- stwierdziła, a komandor Lexa lekko uśmiechnęła się.
- Nie stracisz Clarke- oznajmiła, a chwilę później ich usta splątały się w krótkim, ale bardzo wyrazistym pocałunku.
- Musisz odpocząć komandorze- przerwała Clarke rozpinając z ubrania Lexy opancerzone elementy, pasy i ściągając jej długie ciężkie buty. Chwilę później ze swojej łazienki Clarke przyniosła nawilżoną wodą gazę i usiadła obok dziewczyny przykładając ją do rozciętego łuku brwiowego Lexy- Co się stało?- zapytała przemywając ranę.
![](https://img.wattpad.com/cover/348419219-288-k627306.jpg)
CZYTASZ
The 100~ Płomień Komandorów
Adventure~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Od miesiąca Clarke Griffin zauważa dziwne, niekontrolowane zachowanie płomienia komandorów. Doświadcza również przerażających snów, przez które jest na wyczerpaniu. Clarke boi się, że ostateczne starcie było tylko początkiem...