W kapsule wciąż atmosfera nie była ciekawa. Posiłek z posiłkiem, jedzenia brakowało coraz bardziej, a niedożywienie powoli dawało o sobie znać. Dodatkowo nie każdy pogodził się z wynikiem głosowania, co wzmagało kolejne kłótnie, które czasami rozśmieszały Costie. Wartę pełniła aktualnie Costia trzymającą z rękach łuk oraz Jordan z karabinem pilnującym przedewszystkiem obozu, z górnej części kapsuły. Stał przy oknie rozglądając się po ruinach, aż dostrzegł nieznaną kobietę. Uruchomił alarm, a Costia odsunęła się od drzwii, nakładając na nić łuku strzełę, napinając ją i celując w stronę drzwii. Barwy czerwone alarmu i hałas sprowadziły pokłóconych członków do głównego holu. Jordan widząc jak kobieta podnosi ręce do góry i rzuca broń zszedł na dół i powiedział co się dzieje. Wybuchła kolejna kłótnia.
- Musimy otworzyć drzwii- oznajmił Jordan.
- Nie otworzymy drzwii. Nie wiemy kto to jest- odpowiedziała Octavia- Zabijmy ją za wczasu- zaproponowała.
- Będzie co gotować- mruknął Murphy, a Octavia podeszła wolnym krokiem w jego stronę i napluła mu na twarz.
- Nie czas na kłótnie!- uniosła się Diyoza- Jesteśmy jednym klanem Sengakru. Kiedy to do was dotrze? Nie jesteśmy swoimi wrogami, także bez zbędnych tekstów Murphy- dodała, a on uniósł ręce do góry.
- Okej okej- odpowiedział- Wybacz- skierował do Octavii wycierając jej ślinę ze swojej twarzy- To co robimy?- zapytał.
- Narazie ani jej nie zabijemy ani nie wpuścimy- oznajmiła Diyoza- Jordan stań tam gdzie stałeś. Przez krótkofalówkę będziesz zdawać relacje- dodała, podając chłopakowi krótkofalówkę, a on poszedł na górę z bronią.
- Ma ręce u góry. Co jeśli wie coś o Clarke?- zapytała- Nie ma tu nikogo poza nami i komandorami z płomienia- dodała Raven.
- Nie wpuścimy nikogo dopóki nie dowiemy się czego chce- odparła Charmaine klikając przycisk na krótkofalówce- Jordan jak będziesz u góry, uchyl okno i dowiedz się czego chce. Trzymaj karabin, a jeśli spróbuję czegoś zabij ją- powiedziała.
- Zrozumiałem- odpowiedział rozłączając się.
- Nie możemy wszystkich zabijać- odparła Raven, a Charmaine zrobiła dwa wolne kroki w jej stronę.
- Nie zabijamy wszystkich. Tak jak powiedziałam. Ma ją zastrzelić dopiero, gdy będzie czegoś próbowała- stwierdziła Diyoza, a Octavia uśmiechnęła się. Twierdziła, że Charmaine jako jedyna zachowała zdrowy rozum i nie dość, że nie da zginąć swoim, to zawsze znajdzie rozsądniejszą drogę. W głębi serca Octavia wyznawała jedną rację, "Ten kto może mieć złe intencje, musi zginąć" i tego się trzymała. Dlatego właśnie uważała pomysły Charmaine za autorytet.
- Kobieta mówi, że przysłała ją Lexa- powiedział Jordan przez krótkofalówkę.
- Czyli Clarke może żyć...- pomyślała Raven i Diyoza.
- Dowiedz się czegoś więcej. Musimy być pewni- odpowiedziała Charmaine rozłączając się. Jordan stojący przy oknie spoglądał na kobiete o blond włosach z uniesionymi do góry rękami.
- Jak się nazywasz?- zapytał Jordan, a dziewczyna spojrzała ponownie na chłopaka w oknie.
- Helia. Jestem jednym z Komandorów. Przysłała mnie Lexa. Powiedziała, że będę tu bezpieczna...- odpowiedziała.
- Czemu Lexy nie ma z Tobą?- zapytał.
- Ratuje swoją dziewczynę.
- Przed czym?- zadał kolejne pytanie.
- Chciała się poświęcić dla was wszystkich. Gdy mój chłopak uwolnił mnie i Lexe, ona poszła ją uratować- odpowiedziała.
- W takim razie, gdzie jest Twój chłopak?

CZYTASZ
The 100~ Płomień Komandorów
Aventura~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Od miesiąca Clarke Griffin zauważa dziwne, niekontrolowane zachowanie płomienia komandorów. Doświadcza również przerażających snów, przez które jest na wyczerpaniu. Clarke boi się, że ostateczne starcie było tylko początkiem...