- Wszyscy cali?- zapytała Raven rozglądając się po pomieszczeniu. Costia w trakcie lądowania uderzyła głową o ścianę, po czym straciła przytomność. Kobieta za sterami odpięła pasy i podeszła do byłej strażniczki grobowca. Chwilę później pas odpięli pozostali, a Lexa i Clarke zbliżyły się do Raven i Costii sprawdzając jej stan- Uderzyła głową... Może mieć wstrząs- dodała, a w oczach Lexy można było zauważyć lekkie oczywiste zmartwienie.
- Miller, Diyoza do okna. Już- powiedziała Lexa starając się ocknąć wraz z Raven i Clarke nieprzytomną Costie- Do izby z nią. Pozostali do drzwii- dodała, a Clarke i Raven wzięły Costię do izby podczas, gdy Lexa starała się opanować zamieszanie powstałe w wyniku poszkodowania członkini klanu. Po opanowaniu sytuacji Lexa poszła do izby za Clarke i Raven, aby dowiedzieć się do zamierzają zrobić.
- Oddycha- oznajmiła Raven podczas, gdy Clarke podłączała byłej partnerce Lexy kroplówkę.
- Ustabilizuje się?- zapytała komandor.
- Nigdy nie ma pewności, ale zrobię z Clarke co w naszej mocy- odpowiedziała.
- Nie martw się. Idź do Diyozy i Millera sprawdzić jak wygląda sytuacja- odparła Clarke, a Lexa skinęła głową i wyszła w pośpiechu. Miejsce, w którym wylądowała kapsuła było niesamowite. Z jednej strony prawdopodobnie morze z kamienistym brzegiem, z drugiej strony zielone, bujne, gęste dżungle nad którymi unosiła się mgła. Widok był cudowny i nie do porównania ze zniszczoną planetą Alfa. Lexa na widok dżungli uśmiechnęła się i poczuła jak w domu.
- Nikt nie krąży wokół?- zapytała komandor.
- Narazie nikogo nie ma. Sprawdzamy korony drzew z Millerem- odparła Diyoza.
- Pamiętajcie. Nie strzelać i nie atakować. Nie są naszym celem- stwierdziła jeszcze przez chwilę oglądając widok, a następnie idąc do holu głównego, który wciąż był nieposprzątany po imprezie. Pozostali stali tam z broniami nie wiedząc na co się szykować. Na ich twarzach gościło szczęście i strach przed tutejszymi ludźmi co od razu zauważyła komandor- Pierwsze co zauważą tutejsi ludzie to tchórzy. Pokażcie, że się nie boicie i jesteście zdolni do pokoju. Nie popełniajcie tych samych błędów co były na Ziemi- oznajmiła starając się zmotywować członków Sengakru i ich uspokoić choć w małym stopniu- Jeszcze nie wychodzimy. Musimy się upewnić i uratować Costię. To są teraz nasze priorytety- powiedziała, a Octavia spoglądała kątem oka na Lexe- Octavio- oznajmiła biorąc ją na bok - Jeśli jeszcze raz mnie zaatakujesz, zostaniesz wygnana z obozu. Jasne?- zapytała.
- Nie chciałam Cię zaatakować. Byłam pijana i widziałam rzeczy, których nie było- odpowiedziała przepraszając, a Lexa skinęła głową.
- Aby zająć wasse myśli... Potrenujmy- stwierdziła biorąc w ręce swój miecz i rozglądając się wokół- Kto pierwszy?- zapytała, a po paru sekundach Hope wyszła z tłumu. Komandor rzuciła przeciwniczce swój drugi miecz i kazała się bronić. Pierwsza zaatakowała Lexa. Hope Diyoza broniła ciosy wyprowadzane przez Lexę, aż w końcu komandor przewróciła ją kopnięciem i odebrała miecz- Dobrze, ale musisz szukać luki w mojej obronie. Specjalnie odkrywałam szyję, ale waliła mieczem bez namysłu. Jeszcze raz?- zapytała, a Hope skinęła głową. Kolejne walki szły dziewczynie coraz lepiej. Słuchała każdej rady jaką dostawała, aż w końcu po pół godzinnym treningu, udało jej się przyłożyć miecz do szyi Lexy, która pogratulowała i zapraszała kolejnego ochotnika. Zgłosiła się Octavia, która wzięła swój miecz odrzucając broń Lexy i zaczęła nim manewrować wokół siebie. Ich pojedynek był już o wiele mocniejszy i bardziej profesjonalny. Lexa nie mogła się do niczego doczepić, a sam pojedynek był dość równy jednak Lexa szybciej reagowała na atak i miała bardziej profesjonalną obronę. W pewnym momencie krew obu kobiet polała się, ale kontynuowały. Trening przerwała Clarke mówiąc, że Costia jest stabilna. Lexa schowała oba swoje miecze i udała się do izby wraz z Clarke każąc członkom trenować i zająć swój umysł czymś innym jak martwieniem się tutejszymi ludźmi. Costia leżała na łóżku i rozmawiała z Raven o lądowaniu podczas gdy Clarke i Lexa wchodziły do izby.
- Wychodzimy?- zapytała Costia.
- Nie, jeszcze nie- odparła Lexa- Ty nie wyjdziesz, dopóki nie wrócisz do pełni sił- dodała patrząc w jej stronę- Ma wstrząs?- zapytała.
- Na szczęście nie. Po prostu za mocno uderzyła- odpowiedziała Raven.
- Możesz iść odpocząć chwile, albo potrenować z pozostałymi w holu Raven- stwierdziła Lexa, a Clarke podeszła do partnerki.
- Kiedy wyjdziemy?- zapytała Clarke.
- Niedługo, ale musimy być w gotowości- oznajmiła- Narazie wokół pusto, ale możliwe, że czekają aż się pokażemy- dodała.
- Możemy pogadać na osobności?- zapytała Clarke patrząc w stronę partnerki, a ona skinęła głową- Gniewasz się wciąż?- zapytała- Nie uśmiechasz się i jesteś poważna.
- Muszę być. Chcę zapewnić wszystkim bezpieczeństwo i możliwość wyjścia na zewnątrz- stwierdziła- Nie gniewam się. Skonczyłyśmy z tamtym- dodała, a Clarke zrozumiała i starała się pomóc w zrealizowaniu celu przez komandor. Po okolo dwóch godzinach pilnowania statku, Costia była już w komnacie u Gai, a Lexa rozpoczynała manewry i realizacje planu otworzenia drzwii. Stała u boku Diyozy i Millera wraz z Clarke upewniając się, że mogą zaczynać. Już chwilę później drzwii zostały otwarte. Lexa bez broni wyszła pierwsza, a na nią była Octavia z nożem w rękawie. Wychodziła również Clarke, Gaia i Murphy podczasy gdy w oknie kryli się strzelcy... Miller i Diyoza obserwujący teren. Lexa zezwoliła wyjść pozostałym i zarządziła obudowę obozu materiałami, które zebrali wcześniej z planety Alfa.
Wszyscy byli pod wrażeniem ziemi, na której się znajdowali. Powietrze było bardzo czyste i przyjemne, a trawa wilgotna. Woda, po którą zeszła Hooe była przeźroczysta i niczym nie skażona. Nazwali tą planetę czystym rajem, a po ziemiańsku Lexa ustaliła, że będzie nosić nazwę Proxima.

CZYTASZ
The 100~ Płomień Komandorów
Aventure~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Od miesiąca Clarke Griffin zauważa dziwne, niekontrolowane zachowanie płomienia komandorów. Doświadcza również przerażających snów, przez które jest na wyczerpaniu. Clarke boi się, że ostateczne starcie było tylko początkiem...