§ 2.

180 7 67
                                    

Zadzieranie z politykami nigdy nie kończy się dobrze. A już zwłaszcza takimi, którzy z wykształcenia są prawnikami.

Tak twierdził jeden z wykładowców, z którym miałam zajęcia na drugim roku studiów. Nie wiem, czy mówił to z własnego doświadczenia, czy tylko powtarzał pusty frazes, ale zawsze uważałam, że jest w nim sporo prawdy. A teraz najwyraźniej zyskałam szansę na to, aby się przekonać, czy rzeczywiście tak jest.

Teresa Witt-Jezierska nie tylko pełniła funkcję prokuratora generalnego, ale z zawodu faktycznie była prokuratorem. I to podobno wyjątkowo bezwzględnym. Takie przynajmniej pogłoski krążyły po uczelni. Gdzie, notabene, wykładała przez jakiś czas, zanim zajęła się polityką. Jeden z doktorantów opowiadał, że kiedyś oblała cały rocznik z prawa konstytucyjnego. Nie miałam więc wątpliwości, że to niezwykle trudna przeciwniczka. I to zapewne pod każdym możliwym względem. Mimo to byłam gotowa stanąć z nią w szranki. W końcu w życiu trzeba mierzyć się z wyzwaniami.

Spojrzałam na mecenasa Dziurowicza, chcąc zorientować się, czy podziela mój zapał do walki. Mój patron z zasady unikał spraw, które wymagały zaangażowania ponad siły przeciętnego starszego, statecznego pana. Przez ostatnie trzy lata wziął takich kilka, ale tylko dlatego, że to u niego wybłagałam. Oficjalnie nie mogłam jeszcze zajmować się nimi samodzielnie, ale na szczęście przyszły teść, mimo początkowego sceptycyzmu, wierzył w moje zdolności. Zawarliśmy więc niepisany układ – na papierze wszelkie czynności prawne wykonywał on, ale w praktyce to ja starałam się wywalczyć dla klientów jak najkorzystniejszy wyrok. Sądziłam, że tym razem będzie podobnie.

Niestety z miny Dziurowicza nie byłam w stanie nic wyczytać – jak zwykle zresztą. Wyglądało na to, że wieść o Witt-Jezierskiej nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Czyżby się jej zupełnie nie obawiał? Nie podejrzewałabym go o lekceważenie wroga, a na pewno musiał słyszeć o siejącej postrach pani minister. Może po prostu wiedział o tym wcześniej i tylko mnie trzymano w niewiedzy? Czy to oznaczało, że ma zamiar wziąć tę sprawę bez względu na moje zdanie?

– Dobrze, to może podsumujmy krótko, aby mieć jasność sytuacji – oznajmił mój patron, poprawiając się w fotelu, po czym przeniósł wzrok na Jezierskiego. – Pańska żona oskarża pracownicę o kradzież, a pan przekonany o niewinności podejrzanej, zamiast próbować przemówić żonie do rozumu, postanawia wynająć prawnika, który będzie bronił dziewczyny. Panno Pestko, czy tylko ja dostrzegam tu brak zdroworozsądkowego postępowania?

Często miewamy odmienne zdanie, ale to nie ten przypadek. Dziurowicz słusznie zauważył, że coś tu ewidentnie nie gra. Droga, którą Jezierski obrał w celu uchronienie Tatiany przed wyrokiem skazującym, wydawała się co najmniej zastanawiająca. Naprawdę nie był w stanie przekonać żony, aby wycofała oskarżenie, ale był gotowy przeciwstawić się jej, pomagając Ukraince? No jakoś trudno mi w to ot tak uwierzyć.

– Nie zna pan mojej żony – stwierdził surowo Jezierski, zanim zdążyłam się odezwać. – Ona...

– Doskonale znam Teresę – wciął się Dziurowicz. – Nieraz stawaliśmy po przeciwnych stronach barykady. A wcześniej razem studiowaliśmy.

Tym razem mój szok był nieco mniejszy, niż kiedy Jezierski wyznał, kim jest jego żona, ale i ta informacja mną wstrząsnęła. To by wyjaśniało, dlaczego mój patron z takim spokojem zareagował na wspomnienie o minister sprawiedliwości. Nie wiedziałam jednak, czy znajomość prawników będzie ułatwieniem dla prowadzenia tej sprawy, czy wręcz przeciwnie.

– Wiem, że się znacie – odpowiedział Jezierski. – Teresa swego czasu dużo o panu mówiła, jako o jednym z niewielu obrońców, który godnie potrafi stawić jej czoła. Z tego też względu się do pana zgłosiłem. Teresa nigdy nikogo nie chwali, a skoro o panu wspominała, to musi być pan naprawdę dobry. Problem jednak w tym, że po tym, jak Teresa weszła w świat polityki, stała się jeszcze bardziej... bezkompromisowa. Oczywiście, że próbowałem ją przekonać, aby odpuściła Tatianie, ale ona jest nieugięta. Żadne argumenty do niej nie przemawiają. Żadne.

Więcej niż Pestka (Pestka #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz