Jeszcze nim na dobre otworzyłam drzwi wejściowe, usłyszałam gromkie męskie śmiechy. Zdziwiona rzuciłam okiem na znajdujący się na moim lewym nadgarstku zegarek. Czyżby dochodziła już dwudziesta pierwsza? Nie, było o ponad godzinę wcześniej. A więc strefa kibica ruszyła, zanim zaczął się mecz.
O moim przybyciu musiał ich poinformować stukot obcasów, które z ulgą zrzuciłam z obolałych stóp. Zwykle nie miałam problemu z wytrzymywaniem całego dnia w szpilkach, ale dziś nabiłam wyjątkowo dużo kilometrów, biegając niemal po całym mieście. I nie tylko moje nogi to odczuwały, ale całe zmęczone ciało.
– O, to ty, Pestka – rzucił Michał, wychylając się z salonu, kiedy odwieszałam płaszczyk na wieszak.
– A co ty taki zdziwiony? – spytałam z uniesioną brwią. – Mieszkam tu przecież.
– No nie wiem. Z tego, co mówił Ksawery, to ostatnio raczej pomieszkujesz.
Posłałam mu tylko złowrogie spojrzenie, ale nie skomentowałam. Nie miałam ani siły, ani ochoty na koleżeńskie zgryźliwości. Ten dzień naprawdę mnie przeorał i jedyne, o czym marzyłam, to relaksujący prysznic i łóżko. Obawiałam się jednak, że z trójką rozemocjonowanych fanów piłki nożnej za ścianą nie będę w stanie zbytnio odetchnąć.
Minęłam Okońskiego i weszłam do salonu. Na kanapie zastałam Tomka Frontczaka – najlepszego kumpla Ksawerego – z butelką piwa w ręce i wielką miską chipsów na kolanach. Obraz typowego faceta, któremu udało się wyrwać ze szponów rodzinnego piekiełka na jeden męski wieczór w miesiącu.
– Dziura, twoja zguba się odnalazła! – krzyknął na mój widok w stronę kuchni, gdzie najpewniej znajdował się Ksawery. – Oj, Pestka, coś marnie wyglądasz. Narzeczony o ciebie nie dba?
– Ciebie też miło widzieć, Tomuś – odparłam, opadając na kanapę obok niego. I przy okazji uderzając go torbą w ramię. Wcale, a wcale nie specjalnie.
Tomek zrobił kwaśną minę. Wiedziałam, że nie przepadał za zdrobnieniem, którego użyłam, więc z premedytacją się tak do niego zwróciłam. Nie to, że nie lubiłam przyjaciela mojego narzeczonego, ale nie zamierzałam pozostawiać jego przytyków bez odpowiedzi. Frontczak był typem człowieka, który uwielbia drobne uszczypliwości i ich wymianę traktuje jako rodzaj rozrywki. Mnie ta gra niespecjalnie bawiła, ale nie mogłam przecież pozostawać mu dłużna.
– Masz, kobieto, posil się, bo nam jeszcze tu z głodu padniesz. – Tomek podsunął mi pod nos miskę chipsów, kiedy miejsce z mojej drugiej strony zajął Michał. – Czym ty żyjesz? Powietrzem?
Frontczak obrzucił moją sylwetkę krytycznym spojrzeniem. Zawsze byłam szczupła, ale na pewno nie wychudzona. Faktycznie, ostatnio może i straciłam parę kilo, jednak do anoreksji było mi jeszcze daleko. Może Tomek widział to inaczej, przyzwyczajony do okrąglejszych kształtów swojej żony.
– Pracą i hektolitrami kawy. – Usłyszałam nagle głos mojego narzeczonego, który stanął w progu i oparł się o framugę z założonymi rękami. – Jadłaś coś oprócz śniadania?
Zastygłam z ręką wyciągniętą w stronę chipsów. Zwykle unikałam tego typu przekąsek, zwłaszcza na niemal pusty żołądek, ale zapach zielonej cebulki tak zakręcił mi w nosie, że poczułam nagłą ochotę spróbować choć odrobiny. Surowy ton narzeczonego sprawił jednak, że ta ochota odeszła równie szybko, jak przyszła.
Nie podobało mi się, że poruszył temat mojego odżywiania przy osobach trzecich. Nie było to coś, czego się wstydziłam, ale mimo wszystko nie chciałam teraz prowadzić tej dyskusji. Głównie dlatego, że nie miałam siły się kłócić.
CZYTASZ
Więcej niż Pestka (Pestka #3)
Ficción GeneralPrzed Pestką szereg ważnych życiowych zmian. Wkrótce czeka ją egzamin aplikancki, dzięki któremu zyska miano pełnoprawnej obrończyni, a niedługo później ma stanąć na ślubnym kobiercu, gdzie przysięgnie Ksaweremu miłość do grobowej deski. Zanim jedna...