§ 28.

106 10 65
                                    

– No, panowie, to od czego by tu zacząć?

Przemknęłam wzrokiem po siedzących po dwóch końcach kanapy Krystianie i Patryku. Na szczęście poszli po rozum do głowy i nawet nie próbowali mnie wyprosić, kiedy bezczelnie rozgościłam się na jednym z foteli w salonie. Wiedziałam, że pozwalałam sobie na zbyt dużo, ale bałam się, że w innym razie nie uda mi się doprowadzić tej sprawy do finału. Wyglądało jednak na to, że delikwenci byli skłonni współpracować. W końcu mieli sporo do stracenia.

Mimo to żaden z nich nie odpowiedział na moje pytanie. Może uznali je za retoryczne. Zerknęłam na siedzącego w drugim fotelu Ksawerego. Jezierski wciąż musiał uważać go za mojego patrona, bo nawet nie mrugnął okiem, kiedy Dziura razem z nimi wszedł do domu. Co więcej, Krystian był na tyle gościnny, że nawet przyniósł dla każdego szklankę i dzbanek z wodą, którą od razu się poczęstowałam. Musiał wyjść z założenia, że to będzie długa rozmowa.

– W takim razie – zaczęłam, kiedy nikt się nie odezwał – może zaczniemy od kwestii najmniej zawiłej. Na podstawie tego, czego byliśmy świadkami kilkanaście minut temu, śmiem twierdzić, że nie jesteście wyłącznie wspólnikami. Ani też tylko przyjaciółmi.

Z premedytacją nie zadałam pytania, tylko poczyniłam spostrzeżenie. Co prawda mnie nikt nigdy nie pytał o orientację seksualną, ale przypuszczałam, że to nic komfortowego. A ja miałam zamiar później poruszyć jeszcze kilka nieprzyjemnych tematów, więc ten chciałam zagaić w miarę bezboleśnie.

– Nic wam do tego, kim dla siebie jesteśmy – burknął Jarosz.

Od samego początku wyglądał na o wiele bardziej wzburzonego niż Jezierski. W sumie nie było się czemu dziwić. Wiedział, że znajdzie się pod ostrzałem, i to niebezpodstawnie.

– Fakt, nie powinno być – przyznałam. – Obawiam się jednak, że ta kwestia może mieć znaczenie dla tego wszystkiego, czego się dopuściłeś, a co ja zamierzam w końcu wyjaśnić.

Po jeszcze bardziej przestraszonej minie Patryka mogłam wnioskować, że trafiłam w sedno. Gdyby do wiadomości publicznej dotarła informacja, że jedyny syn skrajnie prawicowej pani minister jest homoseksualistą, rozpętałaby się burza. To byłoby jeszcze większe przewinienie niż otwarcie klubu nocnego. Czułam, że skoro ta rewelacja nie wypłynęła na światło dzienne, mogła stanowić część całej sprawy.  

– Tak, jesteśmy razem – odpowiedział spokojnie Krystian. – A może raczej powinienem powiedzieć „byliśmy". Po tym, co zrobiłeś – zwrócił się do Patryka – nie jestem w stanie znów ci zaufać.

– Naprawdę chcesz ot tak zaprzepaścić ponad dziesięć lat związku? – syknął Jarosz.

– Ot tak? – obruszył się Jezierski. – Okłamywałeś mnie miesiącami, urządziłeś w naszym klubie polityczny burdel i w dodatku ułożyłeś się z moją matką, choć wiesz, jak bardzo brzydzę się jej obłudą. Uważasz, że to za mało, aby przestać komuś ufać?

– Może nie musiałbym tego wszystkiego robić, gdybyś bardziej interesował się klubem. Ale nie. Ty uznałeś, że skoro wysępiłeś kasę od starych, którymi podobno tak bardzo gardzisz, to twoja rola się skończyła. Po co przejmować się bieżącymi sprawami lokalu, skoro można co chwilę latać na Wyspy Kanaryjskie i całymi dniami byczyć się na plaży?!

Jezierski starał się zachować spokój, ale zaczął czerwienieć na twarzy. Byliśmy o krok od kłótni kochanków pełnej wyrzucania sobie gromadzonych latami żalów. Nie chciałam tego wysłuchiwać – to była ich prywatna sprawa – ale już po tych kilku wypowiedziach dało się wywnioskować, że to w dużej mierze właśnie te skrywane pretensje przyczyniły się do nielegalnych postępków Jarosza.

Więcej niż Pestka (Pestka #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz