§ 10.

122 10 52
                                    

Czekając, aż ekspres wypluje moje latte, zerkałam nerwowo na ekran telefonu. Zresztą tak jak przez cały dzisiejszy poranek. Nadal nic. A dochodziła już jedenasta. Chyba po raz pierwszy w życiu zaczynałam wątpić w detektywistyczne umiejętności mojego narzeczonego. Koczował pod blokiem Tatiany niemal od świtu, a wciąż nie dostałam żadnej wiadomości. Przecież w tym czasie powinien zdołać już coś ustalić.

Nasza wczorajsza próba kontaktu z Andriyko zakończyła się kompletnym fiaskiem. Nagranie, na którym Ksawery zauważył dziewczynę, pochodziło z godziny osiemnastej dwadzieścia cztery. Kiedy dotarliśmy na osiedle, na którym wynajmowała mieszkanie, dochodziła dwudziesta pierwsza. I nikogo nie zastaliśmy.

Najpierw jak głupia wciskałam przycisk domofonu przez dobre piętnaście minut. Zero odzewu. Przynajmniej ze strony Tatiany. Za to jedna z sąsiadek – starsza pani w staromodnej podomce – wyszła przed klatkę z pretensjami, że dochodzący zza ściany dźwięk wyjącego, wyjątkowo głośnego domofonu zagłusza jej serial. Niestety nie chciała nas wpuścić na klatkę schodową, w obawie, że będziemy się dobijać do drzwi mieszkania i dalej przeszkadzać. Ostatecznie uraczyła nas tylko wiadomością, że owszem Andriyko pojawiła się na chwilę wczesnym wieczorem, ale wyszła ponownie niecałą godzinę później. Wiedziała o tym, bo mijała ją akurat, wychodząc, a następnie wracając ze spaceru z psem.

Uznaliśmy, że być może Tatiana opuściła mieszkanie tylko na chwilę i wróci na noc, więc postanowiliśmy poczekać na nią w zaparkowanym naprzeciwko bloku samochodzie. Ja byłam gotowa czekać do oporu. Po północy Ksawery jednak zarządził przerwanie akcji, twierdząc, że, a jakżeby inaczej, powinnam porządnie się wyspać, a nie bawić się w nocnego szpiega. Oczywiście protestowałam, ale przegrałam to starcie. Udało mi się jedynie wynegocjować, że Dziura z samego rana wróci na osiedle i będzie czatował na Tatianę. A jak ją złapie, postara się zatrzymać i natychmiast da mi o tym znać.

Wyglądało niestety na to, że moja klientka nie pokazała się ponownie w mieszkaniu i znów rozpłynęła się w powietrzu. Bo to, że przemknęłaby niezauważona obok Ksawerego, uważałam za niemożliwe.

Z ciężkim westchnieniem chwyciłam kubek z kawą, telefon włożyłam do kieszeni cygaretek i ruszyłam w stronę swojego biurka, na którym piętrzyły się stosy dokumentów do przejrzenia i uporządkowania. Niestety nie potrafiłam skupić się na pracy, wciąż wyczekując wieści na temat Tatiany. Czułam naprawdę dużą frustrację – byliśmy tak blisko, a ona przemknęła nam koło nosa. Bolało to tym bardziej, że aby ją złapać, naraziłam się na gniew przyjaciółek, a i tak nic z tego nie miałam. Życie czasami jest naprawdę niesprawiedliwe.

Kalina i Zośka wydawały się naprawdę wkurzone, kiedy przedwcześnie opuszczałam lokal, tłumacząc się koniecznością pilnego załatwienia sprawy zawodowej. Z jednej strony rozumiałam ich wzburzenie, ale z drugiej miałam nadzieję, że nie będą długo się boczyć. Wiedziałam, że ostatnio trochę zaniedbywałam naszą relację, ale naprawdę potrzebowałam ich wsparcia.

Dotarłszy do biurka, postawiłam na nim kubek, a następnie sięgnęłam po telefon. Odblokowałam ekran, choć wiedziałam, że nie znajdę żadnej informacji, bo gdyby nadeszła, poczułabym przecież wibracje. Cholera, chyba nabawiłam się paranoi. Dawno już nie czułam tak uciążliwego wewnętrznego niepokoju i zniecierpliwienia. Zwykle starałam się podchodzić do swojej pracy nie emocjonalnie, tylko zdroworozsądkowo. Tym razem nie mogłam jednak zachować pełnego opanowania. W końcu pośrednio toczyła się walka o moje być albo nie być w palestrze. Nie mogłam siedzieć spokojnie i czekać na zbawienie. Chciałam działać, ale niestety nie miałam obecnie ku temu żadnych skutecznych środków.

Odłożyłam telefon na blat biurka ekranem do dołu, aby mniej kusiło mnie zerkanie na nieco co pięć sekund. Z ociąganiem otworzyłam laptop, wmawiając sobie, że powinnam zająć się czymś produktywnym. Musiałam skończyć pisać apelację, której termin złożenia mijał w najbliższą środę, tuż po świętach. A w związku z tym, że planowaliśmy jechać do Piasku jutro i zostać tam do wtorku, najlepiej, aby dokument gotowy był już dzisiaj.

Więcej niż Pestka (Pestka #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz