§ 15.

128 7 52
                                    

– Ale czad! Laski, idziemy na prawdziwą tajną misję!

Wymieniłyśmy z Kaliną znaczące spojrzenia. Entuzjazm Zośki zupełnie się nam nie udzielał. Może dlatego, że w przeciwieństwie do niej pojmowałyśmy powagę sytuacji. Obie, ze względu na ścieżki zawodowe, jakie sobie wybrałyśmy, nie raz już brałyśmy udział w podobnych akcjach. Dla Tulczyk była to zupełna nowość. I niestety dziewczyna nie potrafiła ukryć związanego z tym podekscytowania.

Zaczęłam się zastanawiać, czy angażowanie jej do tego zadania to dobry pomysł. Moja przyszła szwagierka miała najwyraźniej podobne odczucia.

– Zośka, weź się ogarnij, bo tylko wszystko schrzanisz – fuknęła na nią Kala. – I już nigdy nie weźmiemy cię na żadną inną tajną misję.

Widmo wykluczenia podziałało na naszą przyjaciółkę jak kubeł zimnej wody. Z jej twarzy momentalnie zniknął głupkowaty uśmieszek, a pojawiła się pełna powaga. Ach, ta Zośka. Czasami naprawdę ciężko za nią nadążyć.

– To co mam robić? – spytała, obciągając nieco kusą sukienkę.

– Najlepiej po prostu bądź sobą – zasugerowałam. – W końcu idziemy do klubu na imprezę – dodałam, wskazując na neonowy szyld JJClub.

Po rozmowie z Nataszą oczywistym dla mnie było, że czeka mnie kolejna wizyta w lokalu młodego Jezierskiego. Tym razem jednak nie po to, aby przemaglować właścicieli, ale aby zobaczyć, jak wygląda typowy wieczór w klubie. Jeśli chciałam cokolwiek ugrać, potrzebowałam dowodów na to, co tam tak naprawdę się wyrabia. Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że nie zdołam zakraść się do sekretnych pokoi i przyłapać jakiejś kelnerki czy tancerki na gorącym uczynku. Mogłam jednak uważnie obserwować otoczenie i może dostrzec coś więcej niż to, co przekazała nam Bielik.

Poza tym chciałam mieć własne spostrzeżenia, bo gdybym postanowiła skonfrontować się z Krystianem i Patrykiem, nie zamierzałam wydać Nataszy. Ona i tak już wystarczająco najadła się strachu w związku z tym, w co wpakowała ją Tatiana. Byłam wdzięczna blondynce, że dała nam obiecujący punkt zaczepienia, ale nie chciałam wykorzystywać jej bardziej, niż to konieczne.

Dlatego też z własnej woli zmierzałam właśnie w kierunku wejścia do nocnego klubu, mimo że od zawsze unikałam tego typu przybytków. Tym razem nie miałam jednak wyjścia. I dodatkowo musiałam zabrać ze sobą jakieś towarzystwo, aby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania.

Jako amatorka imprez wszelakich Zośka wydawała się idealną kandydatką. Obawiałam się nieco, i chyba słusznie, że za bardzo wczuje się w rolę i nas zdemaskuje, ale postanowiłam podjąć to ryzyko. Poza tym liczyłam na to, że w razie czego Kalina ją utemperuje. Dziurowiczówna też lubiła się zabawić, ale wiedziała, że kiedy w grę wchodzi zdobywanie informacji pod przykrywką, trzeba się mieć na baczności. W końcu nie bez powodu zapowiadała się na świetną reporterkę śledczą. I z tego, co wiedziałam, czasami, oczywiście z powodzeniem, pomagała Michałowi w jego sprawach. Instynkt wykrywania prawdy miała we krwi.

Pani Ela śmiała się, że powinniśmy otworzyć rodzinną poradnię prawno-detektywistyczną. Okoński i ja przyjmowalibyśmy klientów i reprezentowali ich w sądzie, a Kalina i Ksawery, wykorzystując swoje niezawodne umiejętności zdobywania danych oraz niezaprzeczalny urok osobisty, dostarczaliby nam niezbędnych informacji. W sumie może to był jakiś sposób na biznes. Istniało ryzyko, że jeśli zawalę tę sprawę, Karlicki bez skrupułów wyrzuci mnie z kancelarii i potrzebna mi będzie jakaś zawodowa alternatywa. Wejście w spółkę z mężem mogło być jedną z nich.

– Dobra, chodźmy już, póki nie ma kolejki do wejścia – zarządziła Zośka. – Nie mam zamiaru sterczeć na tej pizgawicy.

Tak, pogoda wciąż nie rozpieszczała. A Tylczyk odważnie zarzuciła na wydekoltowaną, srebrną sukienkę bez ramiączek jedynie cienką, rozpiętą ramoneskę. Rozważała także rezygnację z rajstop, ale ostatecznie poszła po rozum do głowy i zdecydowała się na pończochy.

Więcej niż Pestka (Pestka #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz