§ 4.

132 8 61
                                    

Przez kolejnych kilka dni bezskutecznie próbowałam skontaktować się z Tatianą. Wydzwaniałam, pisałam na Messengerze – zero odzewu. Początkowo irytowało mnie to, że mnie tak olewała. Potem zaczęłam podejrzewać, że podała nam zły numer. Ale dlaczego ignorowała także wiadomości w Internecie? Byłam naprawdę namolna, więc normalny człowiek odpisałby mi, żebym się odczepiła, a potem mnie zablokował. W końcu zaczęłam się martwić, że coś się jej stało.

Mecenas Dziurowicz nie podzielał mojego niepokoju, ale dla świętego spokoju zadzwonił do Jerzego Jezierskiego, aby dowiedzieć się, czy on ma jakiś kontakt ze swoją pracownicą. Okazało się, że do niego też do dłuższego czasu się nie odzywała. I ta informacja już naprawdę wzbudziła moje podejrzenia.

W związku z tym, że mieliśmy do Jezierskiego jeszcze kilka pytań, poprosiliśmy go o spotkanie. Niestety nie miał czasu pofatygować się do kancelarii, więc poszliśmy mu na rękę i umówiliśmy się w kawiarni nieopodal jego biura nieruchomości. Siedzieliśmy tu już od dobrych dwudziestu minut, ja dopijałam swoją kawę, a Jerzego nadal nie było. Co za brak poszanowania dla cudzego czasu. Gdyby sprawa nie wyglądała na naprawdę poważną, właśnie zbierałabym się do wyjścia.

– Jak przygotowania do egzaminów? – Dziurowicz niespodziewanie przerwał całkiem znośną ciszę.

Odstawiłam na stolik prawie już pustą filiżankę i spojrzałam znacząco na mecenasa. Miałam nadzieję, że chociaż on jeden powstrzyma się od zadawania tego pytania, choć jako mój patron w gruncie rzeczy miał do tego największe prawo.

Naprawdę miałam już dość opowiadania o przygotowaniach do zbliżających się egzaminów. Ostatnio wszyscy nieustannie o to pytali – Ksawery, Kalina, Michał, pani Ela, nawet moja mama, która zaczęła wydzwaniać w każde niedzielne popołudnie. Wiedziałam, że ich zainteresowanie wynika z troski i nie powinnam mieć im tego za złe, ale niestety w ten sposób tylko mi przypominali, że nie poświęcam nauce tyle czasu, ile powinnam. I dlatego tak bardzo mnie to frustrowało.

– Siadam do notatek, kiedy tylko znajdę wolną chwilę, ale no... nie ma ich zbyt dużo – odpowiedziałam szczerze.

Miałam zamiar porządnie przysiąść do książek w weekend, ale niemal całą sobotę spędziłam z Kaliną i Zośką na wizytach u fryzjera i wizażystki. W końcu obiecałam im próbne stylizacje, a mając w pamięci słowa Michała, że za mało doceniam zaangażowanie dziewczyn, nie chciałam im odmawiać. Zwłaszcza że jak zwykle były tym wszystkim o wiele bardziej podekscytowane ode mnie. Nie powiem, bawiłam się w ich towarzystwie naprawdę świetnie, ale wiedza sama się do głowy nie wkuje.

– Hm, może w takim razie powinnaś zrezygnować z tej sprawy – zasugerował Dziurowicz. – Szkoda byłoby zaprzepaścić egzaminy.

– Niczego nie zaprzepaszczę – obruszyłam się. – Nawet jeśli zdam z nieco gorszym wynikiem, niczego to nie zmieni. Zawodu przecież najlepiej uczy się w praktyce. A co lepiej przygotuje mnie do samodzielnej pracy, jeśli nie mierzenie się tak nieoczywistymi sprawami?

Mecenas skinął głową ze zrozumieniem. Wiedział, że mam rację. Pod pewnymi względami byliśmy bardzo do siebie podobni. Dziurowicz rozumiał moją ambicję, nawet jeśli uważał, że kiedyś sprowadzi mnie ona na manowce.

– Dobrze, ale gdybyś jednak doszła do wniosku, że potrzebujesz trochę oddechu, to po prostu mnie o tym poinformuj. Nikt nie będzie miał do ciebie pretensji, jeśli na chwilę sobie odpuścisz.

Ja sama miałabym do siebie pretensje, bo wychodziłam z założenia, że jak się czegoś podejmuję, to doprowadzam to do końca. Nie miałam w zwyczaju porzucać rozpoczętych projektów, kiedy nagle robi się ciężko. I wszyscy moi bliscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Dziurowicz musiał wiedzieć, że nie wezmę sobie jego słów do serca, ale mimo to poczuł się w obowiązku je wygłosić. Nie chciałam się sprzeczać, więc tylko nieznacznie skinęłam głową. Oboje mieliśmy świadomość, że najzwyczajniej w świecie zbywam temat.

Więcej niż Pestka (Pestka #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz