Rozdział 1

98 5 0
                                    

Natasza drgnęła słysząc za sobą kroki. Deski starego pomostu zaskrzypiały złowieszczo pod ciężkimi butami. Nie odwróciła się jednak, patrzyła na zachodzące nad jeziorem słońce. Ostatnie ciepłe promienie omiatały jej twarz. Odwróciła się kiedy poczuła za sobą czyjąś obecność . Nie spodziewała się zobaczyć Jacka. Zapominając, że stoi na skraju pomostu zrobiła nieostrożny krok w tył i wpadła do jeziora. Zderzenie z twardą taflą wody przyniosło otrzeźwienie. Nagle obok siebie usłyszała głośny plusk i poczuła jak ręce Jacka oplatają się wokół jej talii. Był w eleganckim garniturze, rozwiązana muszka zwisała smutno pod szyją. Ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie, patrzyli sobie w oczy bez słów.

- Córko Neptuna, nie sądziłem, że to ja będę musiał cię ratować z otchłani jeziora – niebieskie oczy Jacka się śmiały kiedy wypowiadał szeptem te słowa

- Co tu robisz? – Natasza nie mogła powstrzymać się od zadania tego pytania – nie powinieneś teraz przysięgać Joannie, że jej nie opuścisz i tak dalej?

- Gdybym jej to przysiągł, skłamałbym i prawdopodobnie popełnił kolejny największy błąd w życiu – nie odrywał oczu od twarzy Nataszy i nie czekając na jej reakcję pocałował ją mocno i gwałtownie.

Marta Jaskulska postawiła kropkę po ostatnim zdaniu, westchnęła, wyłączyła edytor, a następnie komputer. Spojrzała za okno na gdańskie osiedle Przymorze. Czy będzie jej brakowało tego widoku? Nie była pewna.  Z zadziwiającą ją samą determinacją była przekonana, że decyzja jaką podjęła była jedyną słuszną. Na Martę czekała jeszcze jedna, ostatnia, przed wyprowadzką z Gdańska, rzecz do zrobienia. Kobieta wstała od biurka, które poza łóżkiem było teraz jedynym meblem w pokoju. Pod ścianami stały pudła mieszczące cały, zgromadzony przez kilkanaście lat, dobytek. Opisane kartony i kilka mebli owiniętych w folię czekało na przyjazd firmy od przeprowadzek. Marta z poręczy krzesła zdjęła torebkę, przewiesiła ją przez ramię i na chwilę weszła do łazienki. W pomieszczeniu było jasno, pewnie znowu wychodząc Zuzka zapomniała zgasić światło. Błyszczykiem przejechała po ustach, przeczesała krótkie, brązowe, włosy i wyszła gasząc światło nad lustrem. Zamknęła drzwi mieszkania i zbiegła na zalaną słońcem ulicę Olsztyńską. Pod blokiem stała wysłużona, jasnoniebieska, Toyota Yaris. Marta z niechęcią weszła do nagrzanego wnętrza. Włączyła silnik i chwilę poczekała aż klimatyzacja zacznie działać. Kiedy już poczuła przyjemny chłód, wycofała i ruszyła w kierunku Cmentarza świętego Ignacego.

Zanim wyszła z samochodu oparła głowę na kierownicy i odetchnęła głęboko kilka razy. W kiosku przy bramie głównej prowadzącej do nekropolii kupiła znicz i niewielką wiązankę. Wysadzaną klonami aleją skierowała się w kierunku kolumbarium. Chwilę wodziła wzrokiem po tabliczkach, aż w końcu odnalazła tą właściwą. Wymieniła wkład w zniczu, wilgotną chusteczką oczyściła chłodny kamień. Ustawiła świeczkę, obok położyła kwiaty. Popatrzyła na przyglądającego się jej ze zdjęcia męża. Dotknęła palcami fotografii.

- Wiesz, że muszę to zrobić, prawda? – zapytała cicho – nic mnie już w tym mieście nie trzyma – poczuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy – opiekuj się nami, proszę.

- Kochanie – usłyszała głos za sobą – Martusia, on wie. My, z tatą, akceptujemy twoją decyzję, jeśli czujesz, że musisz wyjechać bo tak będzie lepiej dla ciebie i Zuzi.

Marta odwróciła głowę i zobaczyła matkę swojego zmarłego męża.

- Dziękuję, że to mówisz. To dla mnie ważne.

- Minęły już trzy lata. Musisz zacząć w końcu żyć dla siebie i waszej córki. Białystok nie jest aż tak daleko, mam nadzieję, że będziecie nas odwiedzać.

- Oczywiście, że będziemy – Marta kolejny raz poczuła łzy pod powiekami, zamrugała szybko i przytuliła starszą kobietę.

Pożegnały się i każda odeszła w swoją stronę. W drodze do domu Marta zrobiła jeszcze niewielkie zakupy na czekającą ją i córkę następnego dnia podróż.

Zuzanna, piętnastoletnia córka Marty, wróciła do domu późnym wieczorem. Przed wyjazdem chciała pożegnać się ze znajomymi. Nie miała ich wielu. Zaledwie jedną, zaufaną koleżankę Majkę i jej brata Błażeja. Trójka przyjaciół ostatni wspólny wieczór postanowiła spędzić na plaży, a zakończyć go w ulubionej pizzerii. Kiedy Zuzanna wróciła do domu zastała Martę wpatrzoną w ekran monitora. Kursor migał na pustej stronie edytora tekstów. Dziewczyna objęła matkę za szyję i przytuliła się do jej pleców.

- Będzie nam tam dobrze, co? – zapytała cicho

- Na pewno. Znajdziemy spokój, będziesz miała nowych znajomych. Ja zacznę nową pracę. Będzie dobrze – Marta powiedziała bardziej do siebie.

Zjadły szybką kolację z tego, co zostało w lodówce i położyły spać wiedząc, że rano czeka je wczesna pobudka.
Głośny dźwięk budzika wyrwał Martę ze snu. Zerknęła na wyświetlacz, sprawdziła godzinę i poderwała się z łóżka. W biegu obudziła córkę. Po chwili obie stały w kuchni, jadły maślane rogale posmarowane miodem i piły kakao. Sławek, kiedy żył, zawsze się śmiał z tego ich zwyczaju nie rozumiejąc jak można jeść słodkie śniadanie. Ledwie sprzątnęły po śniadaniu a rozległ się dzwonek domofonu. Pracownicy firmy transportowej szybko uwinęli się z zadaniem i niecałą godzinę później Marta i Zuzka stały wśród pustych ścian, Ostatni raz przeszły po pozbawionych duszy pomieszczeniach, w których spędziły kilkanaście lat. Te ściany pamiętały wszystkie dobre i gorsze chwile. Były świadkiem pierwszych kroków i słów Zuzki. Chłonęły gorące wyznania i gwałtowne małżeńskie kłótnie. Dziewczyna wzięła na ręce pieska rasy chihuahua zwanego Bestią i zeszły do auta. Czekała na nie ponad pięciogodzinna podróż, do Białegostoku miały do pokonania prawie pięćset kilometrów.

Córka Neptuna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz