Rozdział 13

45 2 5
                                    

Ciszę piątkowego wieczoru przerwał dzwoniący telefon.

- Cześć sąsiadko. Jak spędzasz wieczór? Dziękuję za pyszne ciasto – Artur nie dał jej dojść do słowa – zrobiłem lazanię. Wyszło tyle co dla pólku wojska na tydzień. Od zadowolonego klienta dostałem całkiem niezłe wino. Masz ochotę pomóc mi w konsumpcji?

Zuzanna poszła na noc do koleżanki z klasy. Marta nie miała do roboty nic więcej poza oglądaniem serialu, w którym wątek i tak dawno straciła. Fabuła zaczęła przybierać tak nieprawdopodobny obrót, że straciła rachubę o co tam naprawdę chodzi. Mogła jeszcze czytać książkę, ale zmęczone oczy odbierały przyjemność lektury. Przełożyła Bestię z kolan na poduszkę, w łazience przeczesała włosy i nie zawracając sobie głowy robieniem od nowa makijażu poszła na górę. Artur otworzył w jeansach i najwyraźniej ulubionej koszulce dla najlepszego na świecie szefa. Marta pomyślała, że kiedyś zapyta go od kogo ją dostał.

Wchodząc do mieszkania sąsiada rozglądała się ciekawie. Wnętrze było dopieszczone w każdym calu. Od razu znać było rękę architekta. Marta też lubiła porządek i czystość. Jednak to, co zobaczyła u Artura nawet ją wprowadziło w zakłopotanie. Śnieżnobiałe ściany, na których próżno szukać wiszących pólek. Jedynymi ozdobami były utrzymane w czarno-białej kolorystyce plakaty i zdjęcia. Wszystkie przedstawiały albo budynki albo rzuty budowli. Zbędne przedmioty były schowane. Na długiej ścianie w salonie wisiał potężny telewizor, który idealnie w komponował się otoczenie i był ledwie zauważalny. Obok szafki, w której schowany był sprzęt grający na drewnianym stojaku stała gitara. Naprzeciwko, zwieńczonej wysokimi kolumnami, ściany medialnej stał długi narożnik i wygodnym szezlongiem. W mieszkaniu Artura od wejścia czuć było przestrzeń. Marta pomyślała, że mimo jego surowości dobrze czuje się w tych wnętrzach. Na pewno pasowały one do właściciela. Artur przyglądał się sąsiadce ze śmiechem. Rozejrzał się po salonie.

- Coś nie tak? Tak się rozglądasz, że sam muszę sprawdzić czy gdzieś nie leżą brudne skarpetki.

- Daj spokój. Kiedy wrócę do siebie zarządzę generalne porządki. Zawstydzasz mnie.

Artur roześmiał się głośno i szczerze. Kiedy był u Marty podobało mu się jej mieszkanie. Może nie było urządzone zgodnie z najnowszymi trendami, a meble były z sieciówki, a nie od projektanta, ale mimo to bardzo dobrze się u nim czuł. Od progu dało się odczuć, że mieszkają tam dwie kobiety. O mieszkaniu Marty mógłby powiedzieć dużo, ale na pewno nie to, że panuje w nim bałagan. Owszem na stole w salonie leżały papiery i książki, ale nadawały wnętrzu charakteru i świadczyły o tym, że mieszka tam rodzina. Na stojących w salonie regałach, stały książki, które nie były ułożone od linijki ani według żadnego konkretnego planu. To dodatkowo nadawało wnętrzu ciepła. On, czuł się zobowiązany do urządzenia swojego mieszkania trochę jako wizytówkę wykonywanego przez siebie zawodu.

Przeszli do salonu, gdzie na wydzielającym strefę kuchenną półwyspie stały już dwa kieliszki. Artur wskazał jej wysokie krzesło. Po chwili wyjął z piekarnika obłędnie pachnącą potrawę. Na talerze nałożył po kawałku pływającego w sosie beszamelowym makaronu, do kieliszków rozlał wino. W pierwszym odruchu Marta skrzywiła się. Nie lubiła wytrawnego, czerwonego wina. Wydawało jej się za cierpkie. Jednak z kolejnym łykiem doceniła aromat i szlachetność trunku.

- Mogę cię o coś spytać? – zaczął Artur. Marta przytaknęła – jak ci się potoczyło życie kiedy... No wiesz, kiedy urwał nam się kontakt.

Marta zamyśliła się i nagle poczuła się zdenerwowana. Nerwowo grzebała w talerzu. Wydawało jej, że straciła apetyt. Upiła łyk wina i zaczęła opowiadać. Powiedziała jak na studiach poznała Sławka, nauczyciela chemii i biologii w gdańskim liceum. Po trzech latach znajomości wzięli ślub. Potem urodziła się Zuzka, a ona po urlopie macierzyńskim wróciła do pracy w szkole. I tak minęło kilkanaście lat.

Córka Neptuna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz