Rozdział 26

29 1 0
                                    


Kilka dni później dzwonek do drzwi oderwał Martę od lepienia pierogów. Było czwartkowe popołudnie. Zuzka poszła z Julką i koleżankami na łyżwy na lodowisko do BOSIRu na ulicy 11 Listopada. Marta potrzebowała zajęcia, które będzie wymagało skupienia, a jednocześnie pozwoli myślom swobodnie płynąć. Wytarła ręce w kuchenną ściereczkę i poszła do przedpokoju. Bestia nerwowo krążyła przy drzwiach. To Martę zastanowiło. Suczka zazwyczaj albo ujadała albo nie zwracała uwagi na gości i spała na swojej ulubionej poduszce. Kobieta zerknęła przez wizjer i szybko odsunęła zasuwkę. W progu stał Artur. Marta aż się cofnęła na jego widok. Twarz miał czerwoną, na czoło wystąpiły krople potu. Niebieskie oczy błyszczały od wysokiej gorączki. Ciałem mężczyzny wstrząsały dreszcze.

- Marta, mogę cię o coś poprosić? – zapytał między atakami kaszlu - zawiozłabyś mnie do lekarza? Mam umówioną wizytę w przychodni na Waszyngtona.

- Jasne. Nie ma problemu. O której masz wizytę?

- O osiemnastej.

Marta spojrzała na zegarek. Zostały dwie godziny. Artur wyglądał tak, jakby zaraz miał upaść. Wciągnęła go do mieszkania i zaprowadziła na sofę w salonie. Podłożyła pod głowę poduszki i przykryła kocem. Zastanowiła się gdzie jest Monika. Czemu nie poprosił jej o pomoc? Zazwyczaj w takich przypadkach dzwoni się po najbliższych. I wcale nie pod kątem bliskości adresów.

Zaparzyła herbaty z cytryną, z apteczki wyjęła tabletkę polopiryny i podała mężczyźnie. Potem zmierzyła mu temperaturę. Przestraszyła się, urządzenie pokazało prawie czterdzieści stopni gorączki. Kiedy chciała odejść Artur wyciągnął rękę i chwycił jej dłoń. Uścisk był słaby jak na tak silnego mężczyznę. Choroba musiała go rozłożyć na łopatki.

- Jestem marynarzem, a ty syreną i ratujesz mi życie – usłyszała

- Masz gorączkę i bredzisz – odgryzła się, ale uśmiechnęła pod nosem

- Córko Neptuna, naprawdę ratujesz mi życie. Dziękuję.

Zasnął. Marta patrzyła przez krótką chwilę na leżącego na jej sofie Artura. Bestia wskoczyła mu na pierś i też zasnęła. Chciała odgonić suczkę, ale Artur ją przytrzymał. Oddech mu się uspokoił. W sypialni domowe legginsy zmieniła na jeansy, a bluzę na sweter. Do torebki zebrała dokumenty i kluczyki do toyoty. Kiedy wychodziła z pokoju jej wzrok padł na portret namalowany przez Artura. Córka Neptuna – pokręciła głową i wyszła cicho zamykając za sobą drzwi. Chwilę po siedemnastej Marta pomogła Arturowi założyć kurtkę i przytrzymując go pod ramię zaprowadziła do samochodu. Na szczęście prywatne centrum medyczne, gdzie miał wykupiony abonament nie było daleko. Wzięła jego dowód osobisty i w rejestracji potwierdziła wizytę. Młoda dziewczyna siedząca za kontuarem kiedy zobaczyła stan mężczyzny nie pytała Marty o to czy jest kimś z rodziny. W komputerze zaznaczyła przybycie pacjenta, podała numer gabinetu i oddała dokument. Marta poprowadziła Artura pod wskazane drzwi. Nie weszła do gabinetu na czas badania, ale poprosiła lekarza aby to jej przekazał wszelkie zalecenia. Nie wierzyła, że w tym stanie Artur zrozumie jak ma stosować przepisane leki. Kiedy po kilkunastu minutach mężczyzna wyszedł z gabinetu, pomogła usiąść mu na krześle, a sama weszła za lekarzem. Diagnoza: angina ropna. Konieczne antybiotyki i kilka innych specyfików mających szybko postawić pacjenta na nogi. Wracając do domu zatrzymała się pod apteką na ulicy Zachodniej. Wykupiła przepisane lekarstwa, a potem zaprowadziła Artura do jego mieszkania. Kurtkę powiesiła w przedpokoju. W sypialni położył się na łóżku i zasnął. Ze swojego kalendarza wyrwała kartkę i wypisała na niej stosowanie każdego z lekarstw. Wszystko zostawiła na kuchennym blacie. Zanim wyszła podała mężczyźnie tabletki, na nocnej szafce postawiła szklankę z wodą.

Wychodząc, w drzwiach zderzyła się z Julką. Dziewczyna spojrzała pytająco na wychowawczynię.

- Tata jest chory, na razie lepiej do niego nie wchodź, niech śpi. Na blacie zostawiłam leki i rozpiskę jak je stosować. Gdybyś czegoś potrzebowała przyjdź.

- Dobrze, dziękuję pani.

Zaniepokojona Julka zajrzała do pokoju ojca. Artur leżał na plecach, od czasu do czasu wstrząsały nim dreszcze. Oczy miał zamknięte.

- Córko Neptuna, nie zostawiaj mnie – Julia usłyszała cichy szept.

Pomyślała chwilę. Nigdy nie słyszała aby ojciec do kogokolwiek zwracał się w ten sposób. Kto mógł być córką Neptuna? Raczej na pewno nie Monika. Ona, co najwyżej, mogła być córką ośmiornicy Urszuli z bajki o małej syrence. Postanowiła, że jak ojciec wydobrzeje zapyta go o to. Niewykluczone, że to tylko jakieś majaczenie w gorączce. 

Córka Neptuna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz