Rozdział 32

26 1 1
                                    

Julia Szydłowska siedziała przy biurku w swoim pokoju w mieszkaniu przy ulicy Pogodnej. W zasadzie powinna powtarzać opracowania lektur z klasy siódmej i ósmej. Egzamin kończący naukę w szkole podstawowej zbliżał się nieubłaganie. Julia jednak nie mogła się skupić. Odkąd ojciec powiedział, że planuje poprosić Monikę o rękę nie potrafiła się na niczym skoncentrować. Co on w niej widział? Dziewczyna nie miała pojęcia. Nie lubiła wybranki ojca, nawet tego nie ukrywała. Monika była wyniosła, często miewała fochy i była wiecznie niezadowolona. Julka miała wrażenie, że Królowa Śniegu przy Monice Kopczyńskiej to uosobienie rodzinnego ciepła.

Dziewczyna cofnęła się pamięcią kilka miesięcy wstecz. Była końcówka sierpnia, jabłka w ogrodzie dziadków w Supraślu dojrzały i przybrały karminowo – czerwone barwy. Julka uwielbiała spędzać czas u rodziców swojego taty. Dziadek, tuż przy ryneczku, prowadził niewielką galerię sztuki. Babcia zajmowała się domem i piekła najlepsze ciasta z owocami, jakie Julia jadła w swoim czternastoletnim życiu. Dziadkowie z wykształcenia byli artystami. Nic dziwnego, że jej ojciec skończył architekturę, prowadził swoją pracownię i studio tatuażu. Julka kochała swojego tatę miłością bezwzględną. Tym bardziej nie rozumiała jak on, mający duszę artysty, wytatuowany, wyluzowany czterdziestoletni mężczyzna, związał się z kimś takim jak Monika. I dawał się jej wodzić za noc. W to, że Monika nie kocha Artura, a jest z nim tylko dla jego pozycji Julka nie wątpiła.

Kiedy ona spędzała wakacje u dziadków, ojciec z partnerką polecieli na Bali. Monika nie była osobą, która zadowoli się urlopem w Hiszpani, Egipcie czy na Krecie. Ona musiała mieć wszystko z najwyższej półki. A ojciec spełniał jej zachcianki bez mrugnięcia okiem. Julka nie mogła narzekać. Nie miała oprawa. Ojciec nie skąpił jej pieniędzy i również ją zabrał na tydzień na Rodos. Potem byli jeszcze na Mazurach, a z mamą spędziła dwa tygodnie w Międzyzdrojach.

Rodzice Julii byli rozwiedzeni. Na szczęście nie obarczali swoimi kłopotami córki. Matka nie utrudniała ojcu kontaktów z dorastającym dzieckiem. Joannie Szydłowskiej było nawet na rękę, że często spotyka się z ojcem. Wiązała się więc z coraz młodszymi i nowymi partnerami próbując wypełnić pustkę w swoim osobistym życiu. Cierpiała na tym Julia, z która z dnia na dzień coraz bardziej się oddalały i traciły ze sobą kontakt.

Kiedy była u dziadków w Supraślu Julia pomagała dziadkowi w sklepie, a z babcią zbierały owoce i potem piekły szarlotki, drożdżówki, albo w słoikach zamykały skarby lata. Ponieważ do podbiałostockiej miejscowości Julia jeździła od dziecka miała tam wielu znajomych. Ostatniego lata pierwszy raz spróbowała papierosów. Był wieczór, siedzieli całą paczką na ławce nad rzeką Supraśl. Z lewej strony wznosiła się bryła Monastyru, po drugiej stronie wolno płynącej rzeki ciemniała ściana lasu. Tomek Grzegorczyk przyniósł kilka papierosów, które przez kilka dni podbierał starszemu bratu. Odpalili jednego i przekazywali sobie z rąk do rąk. Julia najpierw zakrztusiła się dymem, ale za drugim razem poczuła odprężenie spodobało jej się. Wiedziała, że nie skończy na tym jednym. Zdawała sobie sprawę jak dobrze będzie musiała maskować się przed dziadkami, a potem przed ojcem, który był wielkim przeciwnikiem jakichkolwiek nałogów. Jedyną jego używką, jeśli tak można było w ogóle powiedzieć, była szarlotka. Artur Szydłowski uwielbiał wszelkie wypieki z jabłkami, a Julia tę miłość odziedziczyła po nim. Papierosy na pewno dużo łatwiej będzie jej ukryć przed mamą, która nigdy nie zaglądała do jej pokoju w apartamencie na ulicy Mazowieckiej. Właściwie tylko się mijały wymieniając zdawkowe uwagi. Julia była pewna, że do tej pory mama nie wiedziała o tym, ze córka pali. Ojciec mógł się domyślać. A pani Marta? Dziewczyna się zasępiła. Wychowawczyni mogła coś podejrzewać. Kiedyś idąc do szkoły nakryła ją i kilku kolegów jak podają sobie papierosa. Nic jednak nie powiedziała, a na godzinie wychowawczej przeprowadziła quiz z serii Było sobie życie.

Pani Marta. Julia zasępiła się. Jej szkolna wychowawczyni okazała się sąsiadką z bloku na Pogodnej. Wraz z córką niedawno przeprowadziła się z Gdańska. Pisała książki, jeździła na spotkania autorskie. Przede wszystkim jednak zaraziła uczniów swoją pasją czyli językiem angielskim. Każda lekcja była inna. Marta wyszukiwała konkursy, gry i wszelkie inne sposoby aby zachęcić podopiecznych do nauki. Zawsze była uśmiechnięta, nigdy nie krzyczała. Września zajęła miejsce dawnej wychowawczyni, która musiała przedłużyć zwolnienie lekarskie.

Dlaczego tata nie mógł zainteresować się Martą? Od razu widać było, że dobrze się rozumieją i nadają na podobnych falach. Poza tym okazało się, że znają się z czasów studenckich. Może byli nawet parą tylko im nie wyszło. Julia aż się żachnęła. Mimowolnie porównała Martę i Monikę. Bezapelacyjnie zwyciężyła ta pierwsza. Ojciec musi być ślepy. Dziewczyna wciąż miała nadzieję, że Artur się opamięta i nie da swojej dziewczynie pierścionka. 

Córka Neptuna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz