Rozdział 20

31 2 2
                                    

Dzień przed wyjazdem do Gdańska, z owiniętą w świąteczny papier książką i kilkoma pierniczkami na talerzyku, Marta zapukała do drzwi na drugim piętrze. Artur musiał niedawno wrócić do domu bo wciąż miał na sobie garnitur. Pomyślała, że według niej przystojny sąsiad najlepiej prezentuje się w domowych dresach i t-shirtach. Gestem zaprosił ją do środka, poprosił żeby poczekała i sam poszedł się przebrać. Wrócił w czarnych bawełnianych spodniach i białej koszulce. Marta siła powstrzymywała się aby co chwilę nie zerkać w jego stronę. Przecież ten facet w końcu zrozumie jakie reakcje w niej wywołuje. Musi się pilnować żeby nie zniszczyć tej znajomości.

Wręczyła zdumionemu Arturowi swój prezent. Od razu rozerwał papier w lukrowane pierniczki. Oczy mu się śmiały kiedy przeglądał kolorowe, apetycznie wyglądające fotografie. Przeprosił na chwilę gościa i wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił w ręku trzymał pudełko owinięte w papier w choinkowe gałązki.

- To dla ciebie. Proszę żebyś otworzyła to w Wigilię, dobrze?

Marta spojrzała zdziwiona, ale przytaknęła obiecując, że jak tylko wróci do domu spakuje prezent do torby z podarunkami dla teściów i Zuzanny. Zanim wyszła Artur spytał o jej plany na nadchodzącego Sylwestra. Nie miała żadnych. Ula wyjeżdżała z rodziną do Zakopanego, a nie miała innych, na tyle dobrych, znajomych z którymi chciałaby spędzić tę szaloną noc. Planowała wieczór z Bestią na kolanach. Zuzanna już od początku grudnia umawiała się z koleżankami z klasy. Widząc speszoną minę Marty, Artur od razu zaproponował aby przyszła do niego.

- Nie będzie wielkiej imprezy. Przyjdzie kilku znajomych. Oczywiście przyjdź z Bestią. I nie chcę słyszeć odmowy.

Marta nie miała siły, ani ochoty, odmówić kiedy był tak blisko. Po powrocie do domu już bardziej trzeźwo oceniła sytuację. Zastanawiała się czy może się jeszcze jakoś wyplątać z tej wizyty. Nie miała ochoty patrzeć jak Monika wdzięczy się do Artura. Nawet jeśli nic ich nie łączyło, jeśli byli tylko zaprzyjaźnionymi sąsiadami, to widząc przy nim inną kobietę czuła się skrępowana.

Podczas kilku dni w Gdańsku zarówno Marta, jak i Zuzka poczuły jakby wróciły z dalekiej podróży. Chłonęły świąteczną atmosferę miasta. Wolno przechadzały się po Jarmarku Bożonarodzeniowym próbując gorących przysmaków, wsłuchując się w kolędy i świąteczne przeboje wygrywane przez ulicznych grajków. Zaopatrzyły się w kolejne świąteczne ozdoby mimo, że choinka uginała się pod ciężarem bombek i drewnianych figurek. Popołudniami siadały w ciepłej kuchni i przygotowywały serniki, pierniki, makowce i pasztety. Miały pewność, że jak co roku wrócą do domu objedzone, a zapasów wystarczy im do lutego. Z ubraną w zimowy kubraczek Bestią chodziły po plaży. Pogoda sprzyjała wędrówkom. Słońce świeciło, pod nogami skrzypiał śnieg. Bałtyk był spokojny, mewy spacerowały po plaży w poszukiwaniu pożywienia. Obie uwielbiały Gdańsk w świątecznej odsłonie.

W dzień Wigilii całą czwórką pojechali na cmentarz. Marta pomyślała, że to dziwne jak szybko mija czas, jak wspomnienia ostatnich wspólnych świąt zaczynają się zacierać. Bała się, że niedługo nie będzie w stanie przypomnieć sobie twarzy męża. To już trzecie święta bez Sławka. Zuzka przytuliła się do matki. Stały zamyślone patrząc na chyboczący się w zniczu w kształcie zielonej choinki płomień. Marta nie lubiła takich udziwnionych ozdób, ale raz w roku ulegała córce. Po powrocie do domu nakryły odświętnie duży stół stojący w salonie. Do wieczerzy zazwyczaj zasiadali po siedemnastej. Było już wystarczająco ciemno, ale na tyle wcześnie aby dłużej cieszyć się swoim towarzystwem i rodziną atmosferą.

Tym razem były dwa dodatkowe prezenty. Artur przygotował coś nie tylko dla Marty, ale pomyślał też o Zuzannie. Zachwycona dziewczyna z kolorowego papieru odwinęła profesjonalny zestaw ołówków kreślarskich. Z odpakowaniem swojego Marta poczekała aż zostanie sama. Kiedy wszyscy poszli spać i zrobiło się całkiem cicho wzięła do ręki zawiniątko. Zważyła w ręce, kształtem przypominało książkę i było dosyć ciężkie. Powoli odwijała papier, a jej oczom ukazywała się gruba okładka w morskim kolorze. Artur podarował jej kalendarz na nadchodzący rok. Otworzyła terminarz na pierwszej stronie i zobaczyła odręcznie wykaligrafowaną dedykację „Niech ten rok należy do Córki Neptuna". Przewróciła kilka stron i oniemiała. Drżącymi ze zdenerwowania palcami przewracała kolejne kartki. Na stronie rozpoczynającej każdy miesiąc widniał odręczny rysunek. Na każdym była ona. Tak jej się wydawało. W zależności od miesiąca i pory roku morze było wzburzone albo spokojne. W lutym wznosiły się potężne bałwany, aby w czerwcu przybrać formę spokojnych fal. Z każdej takiej fali wyrastała postać kobiety. Jedna czytała, druga piła z filiżanki herbatę. W lipcu biegła z latawcem. To było coś pięknego. Postanowiła, że kiedy kalendarz straci ważność wytnie i oprawi wszystkie portrety. Marta nie dziwiła się skąd pomysł na studio tatuażu. Artur miał fenomenalny talent. Spod jego ręki wychodziły małe dzieła sztuki. Jednocześnie poczuła się zawstydzona. Jej album o szarlotce był niczym w porównaniu z tym, co trzymała w ręku. Mężczyzna musiał poświęcić dużo czasu i chęci aby uzyskać taki efekt. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić z podziękowaniami, ale zerknęła na zegarek i zrezygnowała. Było zdecydowanie za późno. Artur na pewno spędzał wieczór z Moniką i córką. Może był u swoich rodziców. Nie chciała burzyć mu spokoju. Wystukała tylko krótką wiadomość aby wiedział, że otworzyła prezent od niego.

Marta: Dziękuję. To jest absolutnie coś pięknego.

Artur: Bardzo się cieszę Marto. Jeszcze raz najlepsze życzenia.

Marta nie mogła widzieć jak Artur szeroko się uśmiecha. Czekał na jej wiadomość. Przez moment obawiał się czy prezent nie jest za bardzo osobisty. Porzucił jednak te myśli. Skoro przez dwadzieścia lat miała na ścianie swój, narysowany przez niego, portret taki kalendarz z grafikami nie był niczym szczególnym. Tak myślał Artur. Marta miała inne zdanie na ten temat. 

Córka Neptuna [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz