Rozdział 25

451 40 3
                                    

/Julia/

-Hejo chłopaki, pan wasz trener kazał mi dzisiaj przyjść i pomóc wam w przygotowaniach. - ogłosiłam wchodząc na sale gimnastyczną - Uprzedzam najpierw, że ze mną nie jest tak łatwo jak z Michaelem. Będę robić na treningu wszystkie ćwiczenia z wami lecz w trenera pewnie też na chwile się zamienię - uśmiechnęłam się wesoło

-Będzie ciekawie... - usłyszałam komentarz Carla

-Tak kochany, będzie ciekawie bo was ogram. Idę się przebrać a wy macie 10 minut na zwołanie jak największego tłumu, który będzie oglądać waszą porażkę. - to mówiąc poszłam do szatni.

Założyłam starą parę air maxów, krótkie spodenki i sportowy top, po czym wbiegłam na sale. W oka mgnieniu wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Kilka osób, które już siedziały na widowni wytrzeszczyło oczy, a cała drużyna koszykówki zaczęła się ślinić. Może to dla tego, że rzadko ćwiczę na wfie i nigdy nie nosze takich stroi, tylko dresy oraz za duże t-shirty po Karolu. Karol był moim chłopakiem jeszcze w Polsce, ale wyjechałam po śmierci rodziców i brata więc kontakt nam się urwał.

Mike wyszedł z kantorka niosąc kilka pachołków, szarf i woreczków do rzutu. Już wiedziałam co planował, tylko on miewał takie super biegi. To przez takie tory przeszkód, które mi przygotowywał zaczęłam ćwiczyć.

-Dobra ludzie teraz bieg i przeszkody. Widzę, że mamy widownie więc potem krótki meczyk. - zarządził Michael - Julia, najpierw rzut, skok i slalom prawa-lewa. Zaczynasz Kolder, wiesz co robić. - trenerek puścił mi oczko - Powtarzajcie to co ona robi, potem ty blondynku prowadzisz rozgrzewkę 20 minut. - wskazał palcem na jakiegoś chłopaka.

Biegłam przed siebie skupiając się na oddech i wykonując następujące ćwiczenia. Wiedziałam co robić aby osiągnąć najlepszy jak na mnie wyniki i nie marnowałam sił.

Z rytmu wybił mnie kaszel, ktoś się dławił. Ujrzałam Sheerana, który był już blisko zejścia i miał strasznie wytrzeszczone oczy. Podbiegłam do niego z wielką niechęcią, ale nie byłam taka bezlitosna żeby chłopak zginął w ten sposób. Walnęłam go dwa razy w plecy wyrywając mu butelkę wody z ręki, która w sekundę znalazła się na jego głowie. Od razu oprzytomniał.

-Nie martw się podbiegłam tylko dla tego, byś nie umarł w ten sposób bo miałam zamiar zabić cię osobiście. - wróciłam do biegu a gwiazdor usiadł na trybunach obserwując każdy mój ruch.

Pod koniec rozgrzewki usłyszałam krótki ale bardzo głośny pisk. Eli przy truchtała do mnie w butach na koturnie, co wyglądało zabawnie, ale jej to nie przeszkadzało.

-Łał. - powiedziała mi na ucho - Ja cię proszę od bardzo długiego czasu, żebyś założyła taki strój na wf, a wystarczył trening koszykówki.

-No wiesz Lizi. Kobieta zmienną jest. -posłałam jej miły uśmiech - Idź na trybuny oglądać jak spiorę tym tutaj tyłki. - dziewczyna krótko się zaśmiała i zrobiła to o co prosiłam.

-Jakie składy? - krzyknął Mike

-Ja kontra podstawowy skład drużyny, jestem ciekawa czy wygrają. - firmowo błysnęłam zębami, to jeden z moich najbardziej dopracowanych uśmiechów

-Jak chcecie. - Jordan nie miał ochoty na kłótnie. - 5 minut i przerwa 2 minuty i znów 5 minut. Ruchy, ruchy, ruchy! - usłyszałam gwizdek.

Piłka trafiła w moje ręce, kilka tak zwanych słupów ominęłam i już pierwszy kosz był, po nie całej minucie. Trafiłam jeszcze 3 razy, a oni 0. Widownia piszczała i krzyczała, byłam pewna, że nikt nie spodziewał się po mnie takich umiejętności.

-Dobra chłopaki, ja na dzisiaj już kończę. Było lepiej niż się spodziewałam. Kiedy kolejny mecz ja na was? - uniosłam teatralnie brew

-Przyjdź na trening w czwartek, ale mecz rozegramy w piątek, ok? - jeden z chłopaków podał propozycje

-Piątek odpada, ale sobota o 11.00 tutaj, Michael będzie honorowym gościem. Pasi? - nikt nic nie mówił więc uznałam, że tak i poszłam się przebierać

-Julio Mario Kolder. - kiedy Eliza mówiła do mnie pełnym imieniem, zawsze oznaczało to coś złego - Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś świetna w koszykówkę?!? - uff jej głos złagodniał

-Eli jeśli ty byś znała od dziecka światowej sławy koszykarza i on by cię uczył to też nie szło by ci strasznie źle. - odparłam spokojnie

-Cała szkoła już huczy, że ograłaś naszą drużynę. Jesteś na językach wszystkich w okolicy. - to zdanie było według mnie zbyt entuzjastyczne

-No i? Oni mnie nie obchodzą. Robię to tylko dla siebie i Mika, bo prosił mnie o pomoc. Teraz za to nasza drużyna weźmie się w garść, może zaczną ćwiczyć. - moje rozmyślania nie trwały długo

-Choć już do domu. Potem już się stąd nie wydostaniesz. - chwyciłam Liz pod ramie i wyszłyśmy dumnym krokiem z terenu szkoły

/Ed/

Dostałem smsa od znajomego, że jakaś wariatka rzuciła wyzwanie naszej drużynie koszykówki. To był niezły news więc skierowałem się na sale gimnastyczną. Pech chciał, żebym właśnie pił wodę. Stając w drzwiach sali ujrzałem moją Jul biegającą wśród koszykarzy. Miała na sobie tylko top sportowy i szorty. Nie miałem pojęcia, że ona ćwiczy. Zakrztusiłem się wodą na co ona podbiegła do mnie klepnęła w plecy i wylała resztkę wody na moją głowę.

Usiadłem na trybunach czekając na mecz. Tak jak mi powiedziano, dziewczyna grała sama na całą drużynę. Wygrała z nimi 4:0 i upokorzyła przed całą szkołą. To będzie niezły hit w kronice szkolnej. Już widzę ten tytuł ,, Jedna na drużynę. Dziewczyna pokonała w pojedynkę naszych koszykarzy 4:0."

Jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie.

---

Sorry ale nie miałam czasu sprawdzić, szukam kogoś chętnego do tej roboty. Pisać na priv.

Od dawna nie napisałam takiego długiego rozdziału. Wiem, że teraz więcej akcji jest ze strony Juli, ale to tylko chwilowe, coś się jeszcze wydarzy!

Liczba was maleje z każdym dniem, ale to nic, jest kilka osób które są tu od początku. Chce im serdecznie po dziękować za wsparcie.

Dzięki też za ponad 2.2k

Dajcie o sobie znać w komentarzach! Czekam! :*

Oddaj mi moje Jordany || Ed SheeranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz