prolog

22.2K 1.4K 457
                                    

październik, 2023

Blake

Byłam w środku płakania, jedząc lody czekoladowe łyżką, prosto z dużego pudełka i wpatrując się w komedię romantyczną, lecącą w telewizorze. Uwielbiałam ten film i było to moim zdecydowanym guilty pleasure. A gdy zbliżał się okres jesienno-świąteczny, to już w ogóle, mogłabym ten film zapętlać, mówiąc wraz z bohaterami wszystkie dialogi.

Po namyśle, nie wiem czemu nazwałam to komedią. The Losing Game to zdecydowanie dramat romantyczny. Ilość łez, jakie wylałam oglądając go w kółko i kółko, mogłaby zapełnić sporego rozmiaru wannę. Jednak też się śmiałam, przyznaję to. Te dialogi pomiędzy Danielle i Jackiem były świetnie napisane, a ponieważ byłam dość mocno odklejona od rzeczywistości i posiadałam w swojej biblioteczce wszystkie książki Kennetha Greya, a w tym trzy wersje The Losing Game, to porównywałam dialogi filmowe z książkowymi.

Nie wiem sama, co było lepsze. Książka to cudo, ale ta ekranizacja też jest świetna. Nawet fakt, że największy, brytyjski dupek Hollywood gra główną rolę, nie jest w stanie mi obrzydzić tego filmu. I w sumie dlatego właśnie jest to słodko-gorzkie za każdym rewatchem.

Kiernan Sanders jest facetem, którego chciałabym nie znać osobiście. Wtedy mogłabym żyć w spokoju, w pełni mojego odklejenia, gdzie simpowałabym do jego wersji, którą widywałam na ekranie telewizora. Niestety miałam tę nieprzyjemność poznać go osobiście. A co więcej musiałam widywać go, wiele razy, gdyż mój ojciec jest jego menagerem i tak właściwie to dzięki niemu Kiernan dostał rolę w światowym hicie, jakim stała się ekranizacja The Losing Game.

I jasne, ten Brytol już wcześniej miał swoje role w wielkich produkcjach Disneya, ale to ten film, który wyszedł w te walentynki skradł serca jego fanek. Sprawił, że zaczęły marzyć o facecie takim jak ten, którego zagrał. I nie mogły rozróżnić jego postaci od prawdy, przez co nabiły mu cholerną popularność swoją obsesją na jego punkcie.

Ja, znając go od strony prostackiego chama, jakim jest, zdecydowanie wybieram simpowanie do Holland Elordi. OCH! Ile bym dała, aby mieć jej latynoską urodę i te śliczne włosy. Ile bym dała za tę drobną figurę i piękny uśmiech... A nawet za te cycki.

Nie powiem, gdzie je widziałam...

Zerknęłam na pudełko lodów, nagle czując wyrzuty sumienia, że je jem. Opierałam to pudełko pomiędzy swoimi piersiami, a podwiniętymi na kanapie nogami i kątem oka mogłam zobaczyć jak mój brzuch roluje się od nadmiaru tłuszczu. Do tego te grube uda, ocierające się o siebie i cycki w rozmiarze o wiele za dużym, aby nosić słodkie crop topy albo wychodzić bez stanika. Niestety, grawitacja działa na duży biust i nie wygląda to tak uroczo jak te małe, sterczące cycuszki. Poza tym, crop top wyklucza również mój za duży brzuch.

Nigdy nie będę Holland Elordi, ani żadną inną Hollywoodzką gwiazdą, bo jestem do tego za duża. Rozmiar XL na mojej koszulce mówi sam za siebie. Wątpię, aby taka... Zendaya albo Halle Bailey nosiły rozmiar XL w czymkolwiek i miały problem z zapięciem niektórych jeansów.

Dlatego też trzymałam się jak najdalej tego świata jak mogłam i nigdy, przenigdy nie pokazywałam się za blisko ojca, który czasami robił jakieś głośne nagłówki. Wiem, że moja psychika by tego nie zniosła w momencie, w którem powstałyby nagłówki o mnie.

A dokładniej o moim wyglądzie.

Odłożyłam lody na bok, tracąc zupełnie apetyt. Boże, powinnam schudnąć przed ślubem mojej siostry, który – jak cudownie – postanowiła wyprawić w święta. I nie, żebym była jakoś szczególnie religijna, ale wigilijne poranki lubię spędzać pod kołdrą, z gorącą czekoladą z dodatkiem mięty i oglądając jak Kevin radzi sobie ze złodziejami sam w domu albo w mieście oddalonym ode mnie o lekko ponad godzinę drogi.

Christmas Reputation [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz