[10] Gorąca czekolada

14.8K 1.7K 336
                                    

nie ma za co

wiecie co robić, jeśli chcecie, aby maraton trwał

co złego to nie ja #ReputationSoe

...

Leonard

Świadomość Blake przyciśniętej do mojego boku i równie zdezorientowanej, odrobinę mnie otrzeźwiła i była jedyną myślą, trzymającą mnie przy zdrowych zmysłach. Zacisnąłem dłoń na jej biodrze, wbijając w nie palce. Nie mam pojęcia dlaczego, ale uwielbiałem to robić i czuć miękkość jej ciała.

– Och, widziałam te wszystkie nagłówki, ale jestem już nauczona brać je z przymrużeniem oka – odpowiedziała moja matka, spoglądając na blondynkę i posyłając jej szeroki uśmiech. – Miło mi cię poznać, kochanie.

Uścisnęła jej dłoń obiema rękami. Blake odwzajemniła uśmiech, ale wciąż widziałem po niej, że jest niepewna tego, co się dzieje i co powinna mówić.

– To wciąż świeże, więc nie potwierdzaliśmy niczego publicznie – dodałem więc, nakierowując ją i dostając od niej krótkie spojrzenie z ukosa.

Bardzo oceniające i nie dziwię się, gdyż właśnie okłamywałem własną matkę.

– Publika publiką, ale twoja rodzina powinna wiedzieć – skarciła mnie kobieta, puszczając w końcu Blake i prostując się, wciąż oglądając ją z uśmiechem.

Och, podobało jej się to. Podobała jej się Blake i myśl, że mogłaby być moją kobietą. Jest wszystkim, czego chciała od swojej potencjalnej przyszłej synowej. Miła, ułożona, niepowiązana z showbiznesem. Mądra, zabawna i piękna.

Zapewne już wyobraża sobie jak będą wyglądały nasze dzieci, a jej wnuki.

– Cieszę się, że mogę panią poznać, pani Sanders – wypowiedziała w końcu Blake, wciąż się uśmiechając. Różnica jaką zauważyłem była subtelna, ale ważna.

To nie był ten sam, sztuczny uśmiech, który posyłała wszystkim napotkanym wcześniej osobom. Ten miał w sobie jej prawdziwy urok i uprzejmość.

– Kiernan bardzo dużo mi o pani opowiadał – dodała, na co moja matka się odrobinę skrzywiła.

Błąd. I dokładnie wiedziałem, jaki błąd.

Po pierwsze, matka nienawidzi jak nazywa się mnie po drugim imieniu, a po drugie, nigdy bym Blake nie opowiadał wiele o swojej rodzinie.

– Naprawdę? To urocze, Leo – odpowiedziała, swoiście ją poprawiając. Blake chyba to wyczuła, bo się spięła. – Kiedy zamierzałeś zadzwonić do nas? Albo nas odwiedzić? – spytała matka, przechodząc w tryb ofensywny.

– Wiesz, jak dużo się dzieje i jak wiele mam na głowie – odparłem swój standardowy tekst, którego ani ja, ani ona już nie kupowaliśmy. Jednak wciąż graliśmy w te grę unikania się, pozwalając sobie udawać, że powodem jest napięty grafik.

– Wiem. – Kiwnęła lekko głową, wyraźnie smutniejąc. – Ale nie widziałam cię od miesięcy i tęsknię za tobą. Tata i Corrie również. Martwimy się o ciebie.

Przestałem na moment oddychać, a przypomnienie o tym jak duszno mi jest zagościło w mojej głowie. Jakbym stał się mocniej świadom paniki, jaka mnie ogarnia. Moja dłoń opadła wzdłuż tułowia, puszczając biodro Blake. Wyprostowałem się, wymuszając uśmiech na twarzy i nie wiedząc co mam powiedzieć. Moja matka również była tego świadoma, bo patrzyła na mnie z widocznym strachem i troską.

Blake przysunęła się bliżej mnie, wtulając swoje ciało mocniej w mój bok. Oparła głowę na moim ramieniu, a jej słodki zapach dotarł do moich nozdrzy. Pachniała jak kolor różowy. Jak aniołek VS. Jak cukierkowe bransoletki.

Christmas Reputation [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz