prolog

7.2K 476 177
                                    

[fanfiction publikuję ponownie z prostego względu - prosiliście mnie o to, nic nie poprawiałam(choć wiem, że tego wymaga, ale zwyczajnie nie mam na to czasu ani chęci) za co mimo wszystko przepraszam]

- Luke nic by się nie stało, gdybyś się teraz uśmiechnął - powiedział żartobliwie Andrew, tata młodego Hemmingsa. Ten uśmiechnął się delikatnie.

Byli w drodze do kościoła, więc blondyn zachowywał się jak 'typowy' nastolatek. Nie chciał tam iść, ale mimo wszystko był skazany tam chodzić.

Ben i Jack, czyli dwójka siedemnastoletnich braci bliźniaków Hemmo, siedziała obok niego na tyłach auta.

Luke aktualnie miał piętnaście lat, jednak już za miesiąc kończył szesnaście.

- Jest mi nie dobrze - skłamał, nie chcąc po raz kolejny iść do kościoła.

- Gdy tylko dojedziemy na miejsce, kupimy ci wodę.

Luke wydął wargę, krzyżując ręce na piersi, po czym opadł z powrotem na swoje miejsce. Nienawidził w każdą niedzielę chodzić do kościoła.

Gdy tylko samochód wjechał na parking, rodzina Luke'a wysiadła z auta. Zazwyczaj Liz upewniała się, że krawat blondyna był dobrze zawiązany, zaś dziś nie dbała o to.

Chłopak zdziwiony brakiem uwagi rodzicielki, skupił wzrok na czarnym land roverze na samym końcu parkingu. O dziwo wyglądał jak ten, którym jeździł nauczyciel od muzyki.

Pan Clifford od dłuższego czasu stał się jego crushem.

Zamyślony chłopak idąc w kierunku kościoła, uderzył twarzą w drzwi, wywołując tym histeryczny śmiech Bena i Jacka. Luke zakrył się dłońmi, doganiając mamę.

Gdy tylko przekroczył próg kościoła, z daleka zauważył czerwone włosy w jednej z ławek. Pan Clifford był już w kościele, a mama Luke'a siedziała przed nim.

Cała rodzina zajęła swoje miejsca. Po chwili zdał sobie sprawę, że siedzi naprzeciw pana Clifforda. Był jednak zbyt zdenerwowany, aby odwrócić się i powiedzieć dzień dobry.

- Hej! To nasz nauczyciel od muzyki - powiedział zbyt głośno Ben.

- Cześć Ben! - zachichotał Pan Clifford.

Luke odwrócił się by spojrzeć na niego. Michael siedział obok ślicznej blondynki oraz małej dziewczynki, która nie miała więcej niż czterech lat.

Jego żona i córka - pomyślał.

Serce Luke'a zatrzymało się. Nie zdawał sobie sprawy, że pan Clifford jest żonaty...Nigdy nie nosił obrączki.

Czerwonowłosy posłał mu mały uśmiech, starając się ignorować smutek wymalowany na twarzy młodszego. Michael nie potrafił patrzeć na niego w takim stanie.

- Mogę wyjść? - spytał cicho.

- Dlaczego?

- Lucyfer needs to twinkle his winkle* - odpowiedział Jack, wywołując tym śmiech pozostałych członków rodziny.

Liz westchnęła, kiwając głową. Luke wstał i ruszył do łazienki, wpatrując się w podłogę.

Michael zaśmiał się cicho, jego żona Sarah uśmiechnęła się z trudem powstrzymując śmiech.

- Sprawdź, co u niego. Wiem, że to twój uczeń - szepnęła blondynka, całując jego policzek.

- Jesteś pewna? - spytał. Sarah skinęła głową. - Oczywiście. Wiem, że chcesz.

Clifford uśmiechnął się lekko. Cicho wstał i ruszył do łazienki, gdzie wcześniej udał się Luke.

Zdawał sobie sprawę, że to nie było konieczne, ale dbał o niego. Wydawał się być miłym chłopcem.

- Luke? Jesteś tutaj? - spytał wchodząc do męskiej łazienki. Ktoś pociągnął nosem w jednej z kabin.

- Nie.

Michael westchnął opierając się o ścianę.

- Będę tutaj póki nie powiesz mi, co się stało. Możesz też powiedzieć kilka kawałów twojego taty - zażartował.

Luke zaśmiał się lekko, ocierając łzy. Nie wiedział dlaczego, widząc swojego nauczyciela z narzeczoną zaczął płakać, ale tak się stało.

Z wahaniem, blondyn otworzył drzwi. Jego oczom ukazał się Michael z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Zamierzasz mi powiedzieć, dlaczego płaczesz? - zapytał unosząc brwi. Hemmings tylko wzruszył ramionami.

- Po prostu nienawidzę chodzić do kościoła - odpowiedział blondyn. Clifford zaśmiał się kręcąc głową.

Obserwował jak Luke otarł oczy w lustrze.

- Powiedz mi - dostrzegł zaniepokojenie w oczach niebieskookiego. - Prawdziwy powód.

- Nie ważne proszę Pana. To było głupie - odpowiedział cicho.

- Nie czujesz się głupio.

Blondyn spojrzał na Michaela przez lustro, jego serce przyspieszyło.

- Czy...Czy to znaczy, że...?

Czerwonowłosy skinął głową.

- Oczywiście, że tak. Każdy kto powie Ci, że sposób w jaki myślisz, czy to co czujesz jest głupio, jest idiotą.

Luke uśmiechnął się i odwrócił w stronę pana Clifforda.

- Lubię pana - czerwonowłosy tylko skinął głową.

- Też cię lubię. Jesteś jednym z moich najzdolniejszych uczniów...

- Nie! - westchnął Luke kręcąc głową. - To nie tak! - wymamrotał zawstydzony. Lubię Cię, Lubię Cię.

Szczęka Michaela opadła, uświadamiając sobie, co chłopak miał na myśli.

- Och - odpowiedział nagle speszony. - Idę do mojej żony.

Blondyn spojrzał na nauczyciela z rozczarowaniem, ale ten nie miał czasu myśleć o jego dziwnym zachowaniu. Szybko wyszedł z łazienki, aby znaleźć narzeczoną i córkę.

*Luke = Lucyfer, w slangu młodzieżowym - skorzystać z łazienki. Chodzi o rymy wrazów.

#MrCliffordFF
Tłumaczone przez: skymichael

mr. clifford | muke | pl ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz