1.

277 45 33
                                    

Znów widział ją taką, jak przed laty: drżącą, przestraszoną, zdeterminowaną. I taką piękną. Taką... jego.
Pakowała nerwowo walizkę: szybko, acz przemyślanie. Ręce składały i upychały w bagażu kolejne ubrania, kosmetyki, buty. Oczy co jakiś czas oglądały się na drzwi, z obawą, czy nikt jej nie przeszkodzi. Nogi drżały niespokojnie, gotowe do ucieczki.

A on siedział w gabinecie piętro niżej; zbyt daleko, żeby ona go mogła zobaczyć; za to on widział ją na podglądzie z kamery, założonej w korytarzu na wprost jej pokoju, zamaskowanej czujnikiem antydymnym. Nie poszedł do niej, nie dał znaku, że jest w mieszkaniu. Miał nadzieję, że Kleo opamięta się podczas pakowania. Oczekiwał na moment, gdy jej ruchy spowolnieją, zastanowi się nad kolejną sztuką odzieży, zanim ją włoży do torby i w końcu przerwie pakowanie.

Nie pierwszy raz próbowała od niego odejść. Był więc przekonany, że jej aktywność znów skończy się na wyładowaniu emocji. Albo na powrocie po kilku dniach. Przeliczył się...

Obudził się podczas sceny, gdy Kleo, rozglądając się czujnie, położyła klucze od mieszkania na półeczce. Jeszcze rzuciła ostatnie, rozżalone spojrzenie w głąb apartamentu i cicho zamknęła za sobą drzwi.

Nawet wtedy nie wyszedł z gabinetu. Pozwolił jej na samodzielną decyzję, dał czas na przemyślenie sytuacji i na powrót. Był przekonany, że za dzień - dwa, maksymalnie za kilka dni, Kleo wróci. Tak, jak wcześniej.

- Nie wróciła. - powiedział głośno. I powtórzył to jeszcze dwa razy.

Zapalił lampkę, żeby ciepła jasność przegoniła nocne mroki. Od dawna wiedział, i przekazywał to swoim pacjentom i studentom, że noc nie jest od myślenia. Że nocą wszystko wydaje się większe, trudniejsze do realizacji, straszniejsze i bardziej jaskrawe. Przerażające.

Znał chyba wszystkie techniki, pozwalające uporać się z niechcianymi emocjami. I przez lata skutecznie je na sobie stosował. Ale sny, to była zupełnie inna sytuacja. W snach nie panował nad tym, co widzi. Mógł w pewien sposób nawigować nimi, uświadamiając sobie, że to sen i sterować w kierunku obudzenia. Mógł karmić umysł przed zaśnięciem pożądanymi treściami, wierząc, że sny, jeśli przyjdą, będą pokłosiem tego, co czytał, oglądał lub myślał zanim zasnął.

Ale nie miał wpływu na to, co jego umysł wyciągał z zakamarków, gdy wpadał w objęcia Morfeusza. A coraz częściej właśnie wyciągał Kleo. I to tę konkretną scenę: gdy uciekła od niego o jeden raz za dużo.

***
Poznał ją kilkanaście lat temu na którejś z młodzieżowych grup dyskusyjnych w internecie. Kleo, a tak naprawdę Julka, żaliła się na samotność i dysfunkcyjną rodzinę. Oczywiście czternastolatka nie była w stanie tak tego określić. To on nauczył ją używania takich nazw jak samotność, bunt, smutek, złość, gniew, bezsilność.... ale też wiara i zaufanie.

Wszedł wtedy w jej życie, początkowo jako internetowy rozmówca, mający czas i ochotę wysłuchać jej wszelkich żalów i rozczarowań. Pomógł jej samą swoją obecnością.
Później poznał jej dwie przyjaciółki, tak samo zbuntowane przeciw życiu jak ona. Również pochodzące z dysfunkcyjnych rodzin. I im też pomógł.

Zafascynowany wtedy tematyką totalnego wpływu na innych, metodami manipulacji, poczuciem, że może zmieniać drugiego człowieka według swoich potrzeb i przekonań, dość szybko zapanował nad całą trójką.
Nie było to trudne; dziewczyny były samotne, bez oparcia w rodzinach i strasznie łaknęły zrozumienia i opieki kogoś dorosłego. Wszystkie trzy były w Czarnym Borze obce; przyjechały do tego małego miasteczka na Podlasiu z różnych stron Polski, pozostawiając gdzieś tam całe swoje wcześniejsze życie. Tylko i aż dlatego, że ich rodziny tutaj znalazły lepszą pracę.

Miłość po przejściach  / 18+ / w trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz