33.

34 14 2
                                    

Nawigacja pomogła jej znaleźć szpital a informacje od przełożonej pielęgniarek — również oddział i salę. Starała się stawiać kroki bezszelestnie, bo w nocnej ciszy każdy odgłos roznosił się po korytarzu. Z dyżurki wyjrzała kobieta w błękitnym uniformie:
— Pani Jasińska? Zapraszam najpierw tutaj...

Julia podążyła do dyżurki. Usiadła na wskazanym krześle, choć wszystko w niej wyrywało się do Ariela:
— Co z nim? — zaczęła rozedrganym głosem. 

Pielęgniarka zaczęła ją uspokajać:
— W tej chwili jest wszystko w porządku. Ale było groźnie. Przez moment nie reagował na leki. Profesor nawet nie wie, że wykonałam telefon do pani. Może, skoro nie prosił o wezwanie pani, to ja nie powinnam była. Choć był moment, gdy pacjent stracił świadomość i wtedy zdarzyło mu się powtarzać pani imię.

A później popatrzyła Julii w oczy:
— A skoro pani nic nie wiedziała, to uważam, że czas najwyższy, żebyście sobie państwo pewne sprawy wyjaśnili. Naprawdę istniało przez moment niebezpieczeństwo powikłań. I wtedy dobrze jest wtedy mieć kogoś, kto wie o wszystkim i może podjąć decyzję o kolejnych etapach leczenia. Poza tym — dodała — gdyby profesor naprawdę nie chciał, aby kogokolwiek informować o jego stanie zdrowia, nikogo by nie upoważnił. A przecież wpisał panią do karty. 

— Oczywiście. Dobrze, że pani zadzwoniła — potwierdziła Julia. — Gdzie znajdę męża?

— O, tam naprzeciwko. W sali 203. To izolatka z oddzielną łazienką. Łóżko jest jedno, ale pod ścianą stoi rozkładany fotel. Oczywiście, jeśli będzie pani chciała zostać przy mężu. Bo może pani wrócić do domu a ktoś w razie czego poinformuje panią o zmianie sytuacji. 

— Zostanę — Julia zadygotała. Z zimna i zmęczenia. I potwornego stresu. Bała się, że zaczynają jej puszczać wszelkie hamulce i że za moment nie będzie w stanie zrobić nic. Ani jednego kroku, nie wspominając o jeździe do domu. 

Podziękowała pielęgniarce i weszła cicho do izolatki. Ariel spał. Wyglądał... staro? I... bezbronnie? 

"Ariel?!" — krzyknęła w duchu. Pierwszy raz zobaczyła go w takiej sytuacji. I prawie nie poznała. Miała wrażenie, że od przedwczoraj, kiedy się z nim pożegnała, rysy twarzy mu się wyostrzyły, policzki zapadły. Może dlatego, że spał. I nie przybierał żadnej maski, miny czy grymasu. 

Czasem człowiek pod wpływem stresu zauważa drobiazgi; detale, na które normalnie nie zwróciłby uwagi. Ona też. Do takich detali należał fakt, że mężczyzna przyodziany jest w piżamę, którą kupiła mu kilka lat temu. Zwykłą, klasyczną, w niebieską kratkę. Zdziwiła się. Nie sądziła, że Ariel jeszcze posiada cokolwiek z tego, co mu kupowała. Raczej podejrzewałaby go o drobiazgowe pozbieranie wszystkiego i wyrzucenie, jako niegodne zdobienia jego pokoi czy zachowania pamięci o niej.

Widok tej nieszczęsnej piżamy przywołał szereg różnorodnych wspomnień z czasów, gdy jeszcze była nastolatką na jego utrzymaniu. Nie miała wielkich sum do dyspozycji, nie stać jej było na naprawdę markowe sklepy a wiedziała, że Ariel nie uznaje czegoś takiego, jak "sieciówki". Starała się więc robić zakupy w butikach, gdzie były krótkie serie i oryginalne wzory. 

Nie miała doświadczenia w robieniu mu prezentów, bo zawsze twierdził, że niczego nie potrzebuje. Z reguły kupowała więc drobiazgi: jakieś śmieszne figurki, świece zapachowe, długopis z grawerem... ot, takie, jakie kupują zakochane nastolatki swoim chłopakom. Aż znalazła je wszystkie kiedyś, przypadkiem, wrzucone do jednej szuflady. Wszystkie, co do jednego. 

Pomyślała więc, że jeśli kupi mu coś praktycznego, to trafi w jego upodobania. Nowy flakon perfum, jakich używał, został skwitowany komentarzem:
— Niepotrzebnie wydawałaś pieniądze. Zresztą właśnie zacząłem używać czegoś innego. 

Miłość po przejściach  / 18+ / w trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz