20.

56 14 4
                                    

Przed spektaklem i podczas antraktu zabawiał je tak, jak potrafił. A potrafił dużo. Umiał rozmawiać z kobietami, nawet niechętnymi, więc i ogień, który tlił się w spojrzeniu Marty, nie sprawiał mu problemów.
Daria była bardziej wyważona. Patrzyła na niego z pewną dozą sympatii, pomieszaną z brakiem akceptacji. Widział, że wzięła na siebie rolę rozjemcy, wchodząc czasem łagodnie pomiędzy ogniste słowa Marty czy ratując sytuację, gdy zapadała niezręczna cisza.

Julia z kolei niewiele się odzywała. Sprawiała wrażenie, jakby mentalnie schowała się za plecami koleżanek. A raczej, jakby to one ją zasłoniły, a ona na to pozwoliła. Irytowało go ich zachowanie. W końcu to z nią chciał się spotkać, nie z jej pretoriankami!

Choć z drugiej strony cieszył się, że ich przyjaźń przetrwała i była tak silna, jak przed laty. Że w dalszym ciągu mogą na siebie liczyć bezwarunkowo i bez ukrytych intencji. W skomercjalizowanym, ceniącym szybkie i płytkie relacje świecie, szczery i głęboki związek tych trzech kobiet był ewenementem.

"Jak to było? - przypomniał sobie stare powiedzenie. - Prawdziwy przyjaciel to ten, do którego możesz zadzwonić w środku nocy i powiedzieć że jedziesz z trupem w bagażniku a on zapyta jedynie, gdzie ma się stawić z łopatą, żeby pomóc ci go zakopać?"

Przez całe życie stykał się z pokręconymi uczuciami, fałszywymi postawami, niewłaściwymi wzorcami. Umiał więc rozpoznać i docenić szczerość, bezinteresowność i zaangażowanie. U tych trzech kobiet w szczególności, bo zdawał sobie sprawę, jak bardzo przyjaźń pomogła im w przeszłości. Z tym, że akurat dziś wolałby widzieć nie całą trójkę, nawet złączoną najsilniejszymi więzami, lecz samą Julię.

Poza pierwszymi komplementami, którymi obdarzył wszystkie trzy, pilnował standardowego small talku: pogoda, korki warszawskie, ludzie oczekujący na rozpoczęcie przedstawienia....
Zadysponował u kelnera szampana dla każdej z nich:
- Miejmy nadzieję, że sztuka nas nie rozczaruje. - uśmiechnął się szarmancko.
- Też tego oczekuję. - uśmiechnęła się Julia. - W odróżnieniu od was, warszawiaków, którzy macie mnóstwo teatrów na wyciągnięcie ręki, ja się muszę postarać, żeby zobaczyć coś innego niż szkolne przedstawienie lub enta rezerwowa ekipa któregoś z prawdziwych teatrów, która robi objazd po kraju i przyjeżdża raz na jakiś czas na prowincję zagrać sztukę, od lat prezentowaną w Warszawie. A i po to muszę jechać do Przemyśla.

- Ale teraz masz szansę zadbać o naładowanie kulturalnych baterii. - zażartował Ariel. - Na długo przyjechałaś?
- Na kilka tygodni, miesiąc lub półtora. Zależy, jak długo dziewczyny będą chciały mnie gościć. - wyrwało się Julii.

Skrzywiła się. Nie zamierzała...
Oczy mężczyzny zaiskrzyły a na ustach pojawił się uśmiech:
- Nie musisz pomieszkiwać u przyjaciółek. - zasugerował:
- Przecież wiesz....

Przez jej twarz przebiegła iskra bólu a Marta popatrzyła na Ariela bojowo:
- Kleo będzie u mnie mieszkać tak długo, dopóki jej się nie znudzi. - oświadczyła. I opiekuńczo ścisnęła rękę przyjaciółki.

Zirytował się. Troska pretorianek zaczęła mu działać na nerwy. Kleo nie potrzebowała obrony! Nie przed nim! Ale postarał się o zachowanie spokoju. Gdyby cokolwiek odburknął, straciłby tę mizerną pozycję, którą dotąd udało mu się zająć. Westchnął:
- Spokojnie, Marta. Nie zamierzam wywierać na Julii żadnego nacisku.

W tym momencie na szczęście zabrzmiał kolejny dzwonek, sugerujący udanie się na widownię. Przepuścił wszystkie trzy kobiety, mając nadzieję, że wierna gwardia Julii ma miejsca gdzieś daleko od nich dwojga.

***
Oglądała sztukę z dużą przyjemnością. Choć nie do końca potrafiła się na niej skupić. Bo siedzący przy niej mężczyzna działał jak rozpraszacz uwagi. Nic nie robił, nie dotykał jej, co najwyżej raz na jakiś czas spojrzał na nią. A ona miała wrażenie, że od fotela obok promieniuje jakaś dziwna energia: jednocześnie odpychająca i przyciągająca. Intrygująca. I nie pozwalająca o sobie zapomnieć.

Miłość po przejściach  / 18+ / w trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz